Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:1320.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:51:52
Średnia prędkość:25.46 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:7783 m
Maks. tętno maksymalne:184 (92 %)
Maks. tętno średnie:152 (76 %)
Suma kalorii:44538 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:50.78 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Praca

Czwartek, 30 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Szok, rano nie padało... za to było zimno. Jechałem dzisiaj w prawie kompletnym stroju zimowym, jedynie rękawiczki jeszcze jesienne miałem. Ciągle jednak źle się czuję i znowu na basenie nie byłem :(

Tym razem coś do poczytania, blog z wyprawy rowerowej na pustynie Kara-Kum i Kyzył-Kum. Dopiero wyruszyli, pojawiają się w miarę często aktualizacje:

http://kumkum2010.wrower.eu/

Praca

Środa, 29 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj leje jeszcze mocniej niż wczoraj. Dodatkowo jechałem pod wiatr czyli cały deszcz zbierałem na twarz. Buty i kurtka znowu suche, reszta rzeczy suszy się na kaloryferach w łazience :)

Powrót w deszczu i przeogromnych korkach... na szczęście ja w nich stać nie musiałem.

Praca

Wtorek, 28 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria miasto, praca, trekking
Zimno mi nie straszne, basen też nie, ulewom śmieje się w twarz, ale weekend z chorą siostrą w jednym mieszkaniu mnie załatwił :) Wczoraj rano na tyle fatalnie się czułem, że pierwszy(!) raz we wrześniu opuściłem basen, do tego tak lało, że zdecydowałem się jechać do pracy autobusem (piąty raz w historii :) ), najpierw wizyta u lekarza i w robocie byłem o 11:30, praca do 19:30 jest ciekawa.

Dzisiaj trochę lepiej, na basen się nie zdecydowałem, ale w ulewie pojechałem do pracy. Ubrałem foliowy płaszcz kupiony kiedyś nad morzem za parę złoty. Ogólnie tragedia, ale rękawy i plecy kurtki zostały suche. Worki na butach też się sprawdziły. Niestety w takich warunkach jechało się okropnie i ustanowiłem chyba rekord najdłuższego dojazdu do pracy - 41m... za to wczoraj ustanowiłem wieczorem rekord najszybszego przejazdu autobusem - 60m :D


Oglądając poniższy filmik aż chętnie bym się pościgał na MTB, taki Leadville Trail 100 wydaje się dobry na pierwsze zawody ;)

Basen / Praca

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dużo osób dzisiaj, po 3 na każdym torze, do tego moi tak pływali, że same problemy były. Na rozgrzewce co chwila się na kimś zatrzymywałem, na sprintach też ciężko było okienko znaleźć żeby te kilka basenów przepłynąć szybko. Coś czuję, że od października będzie jeszcze gorzej :( Rozpływanie nie było do końca rozpływnaiem bo pociągnąłem 700m kraulem :)

Po 6 tylko 10 stopni, ale po basenie nie ubierałem nawet kurtki bo tak ciepło było.

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x kraul sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
700m x rozpływanie
= 2100m

Basen / Praca

Czwartek, 23 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Jeżdżę do pracy już ponad 3 miesiące, ale pierwszy raz trafiłem na zamknięty szlaban na Robotniczej, do tego stałem tam 5 minut. Szlaban niski, do tego nie ma jak go ominąć :)

Na basenie zaczyna mnie denerwować jedna rzecz. W męskiej szatni nie ma przebieralni, żaden problem, wszyscy się w miarę sprawnie przebierają. Od czasu do czasu jednak trafiają się "przypadki", które rozbierają się i robią wszystko co możliwe zanim zdecydują się ponownie ubrać. Sory, ale jakbym chciał dłużej oglądac gołych facetów puściłbym sobie film porno :D Tamtym ewidentnie sprawia przyjemność paradowanie nago :)

Wytrzymałościówka dzisiaj średnio wyszło, pływałem ze złymi osobami na torze, które tylko przeszkadzały. Do tego o godzinie 8 na jedynce zrobili aquarobic ! Instruktorka darła się niemiłosiernie, a starsze grube paniusie skakały na dwóch torach. Niech tylko coś takiego spróbuja na 7:00 zrobić...

400/400/400/400/400/500m x żabka/kraul
= 2500m

Basen / Praca

Środa, 22 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj ostatni dzień lata. Wakacje całe przepracowane, ale rowerowo wyszły chyba najlepiej. Udało się przejechać 4035km, z czego 2100 to dojazdy do pracy :)

Dzisiaj jak na razie najlepszy wynik na treningu siłowym, lepszy od wczorajszego wytrzymałościowego :)

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x kraul sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
650m x rozpływanie
= 2050m

Stary kawałek choć usłyszałem go dopiero przy okazji oglądania filmu Kick-Ass.

Gnarls Barkley - Crazy

Basen / Praca

Wtorek, 21 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Nie dość że się spóźniłem na basen to jeszcze do kasy była spora kolejka. Mniej czasu i dało się tylko 2km zrobić.

400/400/400/400/400m x żabka/kraul
= 2000m

Po wyjściu z wody zagadał do mnie starszy gość, który pływał ze mną na torze. Dość często go wyprzedzałem więc był ciekawy ile basenów zrobiłem. Zdziwił się, że tylko 80, bo on miał 76... z tym, że ja spóźniłem się ponad 10 minut :D

Kolejny kawałek z albumu Armina - Mirage:

Armin Van Buuren - This Light Between Us (Ft. Christian Burns)

Basen / Praca

Poniedziałek, 20 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj wyjątkowo zimny poranek, dawno tak nie było, chyba od kwietnia. Żałowałem, że na kombinezon nie ubrałem jeszcze zwykłych spodni. Na basenie było ok, mimo spóźnienie kilkuminutowego udało się dzisiaj zrobić 100m więcej niż zwykle na siłówce.

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x kraul sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
500m x rozpływanie
= 1900m

A teraz mój ulubiony kawałek z najnowszego studyjnego albumu Armina.

Armin van Buuren feat. Sophie Ellis Bextor - Not Giving Up On Love

Pradziad

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(4)
Kategoria >150km, Pradziad, runner
Tym razem zdecydowaliśmy się jechać na Pradziada, jest to mój 6 wjazd na tą górę, a 3 w tym roku. Zapowiadana pogoda była przyzwoita, chłodno, ale bezchmurnie - i faktycznie mieliśmy cały czas słońce, a niska temperatura przeszkadzała tylko na zjazdach. Chęć udziału zgłosił Artur, Krzysiek, Paweł (który jechał z nami tydzień temu), Łukasz (z forumszosowego) i druga ekipa, który miała podobny plan do naszego czyli Artur (vel kierownik :D), Artur (vel p.o.s.t), Jacek i Mietek (wszyscy sporo podnosili średnią wieku :D ).

Plan był następujący, pociągiem jedziemy do Ziębic, stamtąd kierujemy się prosto do Czech na Jawornik. Z Jawornika na Jesenik i przez przełęcz Wilce Sadlo do Karlovej i Pradziada. Powrót zjazdem do Vrbna pod Pradedem i Zlotych Hor (przy Głuchołazach), a następnie ciągła jazda wzdłuż granicy (po czeskiej stronie), aż do Jawornika i z powrotem do Ziębic. Plan prawie udało się zrealizować, z tym że musieliśmy jechać do Kamieńca Ząbkowickiego bo do Ziębic nie zdążylibyśmy na ostatni pociąg, a kolejny rano :D

Trasa i profil


O 5:40 koło Korony spotykam się z Krzyśkiem i razem jedziemy na PKP. Na dworcu we Wro ekipa bardzo szybko się zebrała, do pociągu załadowaliśmy się błyskawicznie, podróż przeleciała raz dwa na różnych rozmowach. W Ziębicach pierwszy kapeć u Mietka, kilka kilometrów dalej Jacek jadąc z tył wpada w dziurę i łapie gumę. Robi się nerwowo gdyż ma on pretensje że nikt mu jej nie pokazał. Kilka km dalej na stacji chcemy dopompować oponki, ale niestety Mietek urywa wentyl i kolejna dłuższa przerwa. Tak po 20km mamy już godzinę postojów, nie wygląda to dobrze :D

Transport.


Następnym problemem okazuje się być Łukasz, który dość szybko zaczyna odstawać. Okazuje się, że on coś tam na rowerze jeździ, ale w górach w sumie był raz O.o Dodatkowo jest strasznie silny wiatr, który bardzo utrudnia nam jazdę. Podobna sytuacja jak z Czarkiem w Jeleniej. Jedziemy tak jeszcze do 50km, zwiększając ciągle wysokość n.p.m. Tam udaje się namówić Łukasza żeby zawrócił bo to nie ma sensu, przejechana do tej pory trasa jest "płaska", w porównaniu z tym co się dopiero ma zacząć. Niestety kolega zdecydowanie przecenił swoje możliwości (a tempo i tak było baaardzo spokojne).

Po rozstaniu zaczyna się robić stromo - przed nami przełęcz Wilce Sadlo na wysokości ~1000m n.p.m, tablice informują nas o długich odcinkach o nachyleniu 12%. Mi jakoś noga nie podaje i wjeżdżam strasznie wolno, za to na niskim tętnie w tlenie :) Na tej wysokości zaczyna robić się już zimno, ale nie decyduje się na wyjęcie zimówki, którą wiozę na bagażniku. Kiedy już wszyscy dojechali rzucamy się w dół, myślałem, że ja szybko zjeżdżam, ale Kierownik to prawdziwy szaleniec, ledwo za nim nadążałem :D Przed Karlovą czeka nas jeszcze kolejny podjazd na przełęcz, ale Mietkowi schodzi powietrze i znowu tracimy sporo czasu :(

Od lewej: Jacek, Krzysiek, Łukasz, Mietek, Artur, Artur, ja. Zdjęcie robił Kierownik.


W Karlovej wszyscy mamy już puste bidony i w pijalni tankujemy "wodę życia", na podjazdach smakuje cudownie, dodatkowo ustanawiam swój rekord na zjeździe po kostce brukowej na 60km/h :) Na szczyt Pradziada startujemy różnie, ale na prowadzenie wybijają się Krzysiek i p.o.s.t, ja startujac później po kolei wyprzedzam resztę kolegów. Jadę tragicznie wolno, ale tętno utrzymuje się na poziomie 70-75% HR max O.o jeszcze nigdy tak spokojnie nie robiłem tego podjazdu, nie mam zadyszki i spokojnie mogę rozmawiać w czasie jazdy. Dziwne. Na szczycie pierwszy jest Krzysiek z czasem 43m, następnie p.o.s.t 45m, ja 53:35 (średnia 10.1km/h), Jacek ~58m, Artur 64m (chyba), Kierownika i Mietka nie widziałem bo siedziałem już wtedy w restauracji czekając na obiadek.

Ciepła herbata i ryba z frytkami działają cuda, skusił się jeszcze na to Artur, p.o.s.t i Krzysiek. Mimo słońca na szczycie było na tyle zimno, że nawet nie podziwiałem widoków tylko po wyjściu z wieży od razu rzuciłem się w dół. Wcześniej jednak ubrałem wiezione specjalnie na ten zjazd zimowe ciuchy, warto było. Na zjeździe dużo ludzi, dlatego max wyszedł tylko 70km/h, a czas zjazdu 09:39 (rekord ponad minutę krótszy). Najpierw dogoniłem i wyprzedziłem Kierownika, ale chyba pojechałem mu po ambicji bo potem mnie wziął i zjeżdżałem już na kole :)

W Karlovej znowu tankownie i małe zakupy. Zjeżdżamy teraz 8km do Vrbna... tam Mietkowi pada tylna przerzutka i resztę trasy musi robić na 39x26 lub 53x26 O.o Raz zrzucamy łańcuch gdzieś niżej ale potem wskakuje z powrotem na 26. Zaliczamy kolejny podjazd i jesteśmy przed Zlotymi Horami. Od początku zależało mi na przejechaniu tej części trasy bo na długim zjeździe pojawia się odcinek 700m o średnim nachyleniu 14% ! Biorę odpowiedni rozpęd i zjeżdżam, niestety udaje się osiągnąć tylko 76km/h, Artur identycznie, Kierownik i p.o.s.t wyciągnęli po 82km/h :D

Zjazd trwa aż do Zlotych Hor, tam czekamy na wszystkich i zaczyna się oczywiście dyskusja kto ile miał i jak się zjeżdżało :) Teraz zostały nam już tylko małe hopki do podjechania i większość zjazdów do Jawornika, cały czas wzdłuż granicy. Okazuje się, że droga, którą wybrałem to był strzał w dziesiątkę. Idealny, nowy asfalt i żadnego ruchu. Lecimy jak błyskawica, niestety w Jaworniku łapie nas zmrok. Na szczęście ekipa była przygotowana i było sporo lampek.

Zamek w Jaworniku.


Mamy 1h 20m na pociąg w Ziębicach i 25km do zrobienia. Damy radę, następny pociąg jest o 6 rano więc musimy dać radę :D Z Jawornika jedziemy cały czas pod górę... coś nam trasa nie pasuje, wygląda zupełnie inaczej niż rano, może to przez noc? Po chwili z góry wraca p.o.s.t i krzyczy nam, że jedziemy w zupełnie inną stronę na Lądek Zdrój :D No to, że tak powiem plan nam się rozłożył. Zawracamy, mamy 27km i godzinę czasu, ludzie są zmęczeni, a dodatkowo jedziemy już po ciemku. Nie ma szans dojechać na pociąg.

Okazuje się jednak, że z Kamieńca Ząbkowickiego 15m później odjeżdża TLK do Wro, mamy 24km i 1h 15m czasu. W całkowityach ciemnościach wydaje się, że jedziemy 40km/h, niestety tak nie jest. Drogi zupełnie nie widać, dziur też nie, skupiam się tylko na tylne kole osoby przede mną. Nigdy jeszcze nie jechałem w takich warunkach. Muszę powiedzieć, że jest to bardzo ciężkie. Pełna mobilizacja daje jednak rezultat, na dworzec wpadamy 8 minut przed ostatni pociągiem. Rozważaliśmy już alternatywę nocnej jazdy rowerami do Wro :) Z rowerami pakujemy się do 3 przedziałów i przez całą drogę dyskutujemy o wyprawie.

Dla Artura jest to rekordowy wypad, max prędkość, dystans, przewyższenie. Na mnie przewyższenie robi wrażenie bo wyszło nam ponad 3km w pionie. Na koniec zostaje mi jeszcze przebicie się po ciemku do domu i o 22:30 jestem już u siebie.

Podsumowując, wyprawa znowu się udała, pogoda dopisała, humory też, forma na podjazdach trochę słabsza, za to tętno bardzo niskie.

Basen / Praca

Piątek, 17 września 2010 · Komentarze(1)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj przekroczyłem 2000 km na dojazdach do pracy :)

Znowu sam na torze, jeszcze się do tego przyzwyczaję :( Wczoraj i przedwczoraj na mieście ogromne korki, ciekawe jak będzie dzisiaj? Nie rozumiem jak ludzie z własnej woli pakują się w puszki i tracą po godzinie czy dwóch na stanie w korkach?

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x dowolny sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
450m x rozpływanie
= 1850m

A tutaj pokazane co można zrobić na rowerze szosowym w dolnym chwycie :D