Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1520.98 km (w terenie 1.00 km; 0.07%)
Czas w ruchu:54:57
Średnia prędkość:27.68 km/h
Maksymalna prędkość:80.40 km/h
Suma podjazdów:10229 m
Maks. tętno maksymalne:187 (93 %)
Maks. tętno średnie:158 (79 %)
Suma kalorii:57934 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:69.14 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Dlouhé Stráně - Pradziad

Sobota, 30 lipca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria <150km, Pradziad, runner
Pogodynka w piątkowym wieczór musiała być bardzo przerażająca gdyż z 6 Husarzy aż 5 zrezygnowało z wyjazdu :) Akurat Adam był dostępny jeszcze na gg więc zaproponowałem mu wyjazd, nie zawahał się ani chwili, to mi się podoba prawdziwy Turistas. Postanowiliśmy zrobić próbę generalną przed wyprawą. Test sprzętu i możliwości.

Był jeszcze mały procent szans, że Adam nie będzie mógł jechać, ale rano potwierdził, że wszystko gra i o 8 ruszyliśmy z Wrocławia. W Głuchołazach zaczęło padać, po zakupach stanęliśmy w Zlatych Horach i szykowaliśmy się do jazdy. Deszcz nas trochę martwił więc padła propozycja skrócenia trasy - podjechania autem za Jesenik. Przypuszczenia okazały się trafne i po drugiej stronie przełęczy za Dolni Udoli o deszczu nikt nie słyszał. Wszystkie chmury zatrzymały się na pierwszym wzniesieniu :] W Horni Domasov zrobiliśmy naszą starto/metę.

Ubraliśmy się ciepło, a do kieszeni schowaliśmy kurtki deszczowe. Na start podjazd na Červenohorské sedlo (1013 m), 9km, średnio 5%, droga szeroka, asfalt pierwsza klasa.

Tak mniej więcej wyglądały drogi w Hruby Jesenik poniżej wysokości 900mnpm.



Na szczęście każdy z nas miał tylne światło bo już na wysokości 800m wszystko pokrywały chmury.


W niższych partiach było dość ciepło, na szczytach za to bardzo zimno. Przed każdym zjazdem stawaliśmy ubrać kurtki.

Zjazd z pierwszej przełęczy był mokry i cały w chmurze, prędkość zjazdowa ~35km/h :) Tu już Adam na samym dole.


Następnie trafiliśmy na wyścig, nie wiem co to było, ale zawodnicy zjeżdżaliśmy z Dlouhe Strane po stronie której robiliśmy podjazd, musiał to już być koniec gdyż dojrzeliśmy czerwoną skodę z kogutem na dachu zamykającą stawkę.

Podjazd miał 12km, po kilku pierwszy dotarliśmy do elektrowni oraz pierwszego zbiornika. Na trasie sporo turystów (jeździły tam autokary) i wielu rowerzystów (trochę ich wyprzedziliśmy :P ).

Adam i instalacje elektrowni w dole.


Ja i pierwszy zbiornik.


Im wyżej tym widoczność malała, niektórych rowerzystów zauważaliśmy dopiero jak byli kilka metrów przed nami.



Daliśmy też popis naszym umiejętnościom aktorskim :D


Sam podjazd jest ciekawy, są momenty bardzo strome, ale są też łagodne, a nawet zjazdy w dół! Im byliśmy wyżej tym zimniej się robiło, mimo podjazdu ubraliśmy kurtki. Nie mogliśmy też znaleźć dobrej drogi bo widoczność była zerowa. W końcu jednak się udało i wdrapaliśmy się do zbiornika.

Na szczycie.


Znaleźliśmy tablicę informacyjną, jest na niej narysowane i opisane co widzimy stojąc przed nią i patrząc się przed siebie. Adam wskazuje na podpis Pradziada i pokazuje mniej więcej gdzie jest :D


Nie mogliśmy dojrzeć wody, ale słyszeliśmy jak fale uderzały o brzeg, Wiatr był tak niesamowicie silny, że woda z dołu była podrywana i leciała prosto na nas. Trochę zajęło nam znalezienia wyjazdu, nawet pobłądziliśmy :)



Następnie rozpoczął się zjazd mega stromą, wąską na jedno auto, prowadzącą między gęstym lasem dróżką. Praktycznie wszystko na zaciśniętym hamulcu, mgła, ostre zakręty i serpentyny robiły swoje. Adam raz przestrzelił i tylko cudem nie wylądował na drzewie, mimo że jechałem za nim dalej nie wiem jak wyprowadził rower z zakrętu na mokrej gęstej trawie. Następnie mi niewiele brakło i resztę robiłem już bardzo wolno.

Ogólnie z obu stron podjazd jest bardzo fajny, będzie to mój nowy cel wypadów do parku Jesenik :) Później zaliczyliśmy jeszcze jeden podjazd i od Rymarova rozpoczęła się wspinaczka na Pradziada (23km). Zdecydowaliśmy się nie stawać i wszystko zrobić z rozpędu. Zaczęło nawet przebijać się słońce jednak na wysokości Owczarni rozpętało się piekło. Znowu jazda w chmurze, temperatura odczuwalna koło 0, bardzo morko i wściekle zacinający wiatr. Na szczęście na stromych częściach wiał w plecy i nie było najmniejszych problemów z podjazdem. Na koniec próbowałem z rozpędu wjechać pod wieżę jednak po skręcie dostałem taki wiatr w twarz, że prawie stanąłem. Zdążyłem też nagrać Adama:




A teraz piękny widok na Dlouhe Strane :D


Zjazd natomiast to była rzeźnia. Na pierwszy zakręcie wleciałbym w barierkę, wiatr boczny był tak silny, że nie mogłem skręcić i mnie spychał. Mimo wszystko zjeżdżałem bardzo szybko :D Ciężko mi to opisać, ale był to najbardziej hardcorowy zjazd w mojej historii. Na dole nie czułem rąk, nóg i ogólnie telepałem się z zimna. Żeby się rozgrzać na podjeździe do Vidly kilkukrotnie atakowałem i zawracałem w dół. Przy okazji na ostatnim zjeździe udało mi się osiągnąć Vmaxa 80.4km/h.

Wyjazd udał się super, dobry sprawdzian przed wyprawą, przekonaliśmy się co będzie nam jeszcze potrzebne. Brawa należą się Adamowi, który drugim wypadem w góry w tym roku pomógł mi uzyskać rekordową sumę przewyższeń :)

Na koniec pokonany profil:


Praca

Piątek, 29 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Go Ahead and Dream

Trzebnicka górka

Czwartek, 28 lipca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria <100km, runner
Rano autem pojechałem zawieźć szosę na serwis, wymiana napędu i kasowanie luzów. Staruszek zrobił:

Wszystkie kilometry: 10796.34 km (w terenie 14.00 km, 0%)

Czyli praktycznie tyle samo co jego poprzednik. Tym razem zamiast 53/39 jest 50/34, a kastę zamieniłem z 12-26 na 13-26. W sam raz na większe górki. Piotrek jeszcze wyregulował przednią przerzutkę i wszystko pięknie śmiga. Za kasetę, korbę i łańcuch dałem w sumie 200zł, a to jest 40 mniej niż 2 lata temu :) Jest tylko jeden minus bo 50-13 nie nadaje się na zjazdy, przy 60km/h jest taki młynek, że nie ma z czego dokręcać.

Dzisiaj Krzysiek poprowadził nas do Trzebnicy na jedną górkę którą zrobiliśmy 3x5. Drugą serię robiłem z Piotrkiem, wygrał finisze 3:2, w 3 serii prowadził 3:0 (choć za każdym razem było blisko ;)), ale pozostałe 2 odpuścił. Na koniec po nogi miałem jak z waty bo każdy z 15 podjazdów robiony był na maksa.

Na koniec przetestowaliśmy mój bagażnik rowerowy na hak. Okazało się, że bez żadnego kombinowania weszły na niego 4 kolarki. Super.

Praca

Środa, 27 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
W ulewie do pracy :(

Basen / Praca

Wtorek, 26 lipca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria miasto, praca, trekking
Basen dzisiaj mocno skróciłem bo zaspałem na wcześniejszą godzinę, a chciałem nie być zbyt późno w pracy. Dzisiaj jakiś geniusz w białej furgonetce...( coś w tym jest Michał ;) ) próbował mnie edukować jak poruszać się po Robotniczej. Według niego powinienem kontrapasem jechać pod prąd. Pokazałem mu palcem na piktogramy rowerów i strzałki i trochę się uspokoił.

1000m x rozgrzewka zmiennym
2x50m x delfin
300m x kraul ręce
200m x klasyk
200m x grzbiet
200m x kraul
= 2000m

Basen / Praca

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Bardzo zimno dzisiaj, na basenie pojawił się Chińczyk, który dobrze pływał kraulem, dobra technika i prędkość. Klatę i plecy miał jak zawodowy pływak (nie mylić z kulturystą). Gdyby więcej takich ludzi przychodziło byłaby większa motywacja do cięższych treningów. Od samego początku strasznie czułem nogi, skurcze wisiały kilka razy w powietrzu aż pod koniec trafił w łydę ;) Zrobiłem jeszcze kilka basenów i wyszedłem przed gwizdkiem co rzadko mi się zdarza.

1000m x rozgrzewka zmiennym
500m x kraul ręce
250m x klasyk
500m x kraul
= 2250m

Trening z Szerszeniami

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria <150km, >30km/h, runner
Miał być dzisiaj spokojny, krótki rozjazd po wczorajszym... nie wyszło :D Z Piotrkiem spotkałem się na wiadukcie, potem Artur G. czekał na nas w Pasikurowicach, z nim pojawił się nowy kolega, Marcin na MTB. Po chwili dołączył do nas Krzysiek i ekipa Husarii ruszyła do Trzebnicy zmasakrować Szerszeni ;)

Wszyscy dość mocno czuli nogi po wczorajszym, ale na szczęście Szerszenie zaczynają spokojnie. Jechało nas chyba ze 20, grupa na początku mocno się rwała, my oczywiście z przodu ;P Dużo czekania, zawracania i powolnej jazdy aby wszyscy doszli.

Za to jak już się rozkręciło to był ogień, jazda na maksa, krótki zmiany, czułem się prawie jak na wyścigu. Na początku Szerszenie wyglądały jak pszczółki, ale pod koniec pokazali, że jeździć potrafią. Do Trzebnicy dojechało nas chyba 10, w tym 4x Husaria i Marcin :)

Potem już tylko piwko i powrót do domu. Niestety Artura na zjeździe ukąsiła pszczoła w głowę, lekko odbił kierownicą, złapał pobocze i poleciał. Sprzęt trochę oberwał, ale na szczęście mu nic poważnego się nie stało.

Dystans: 84,95km
Czas: 2:29:34
Vavg: 34,1km/h
Hr: 157/187
Kad: 89/121


Team Time Trial

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(6)
Kategoria <100km, >30km/h, runner
Dystans: 43,32
Czas: 01:10:01
Avg: 37,1km/h
Hr: 173/186
Kad: 94/116
Wiatr: 7m/s
Team: 4

Trzeba trochę potrenować wspólną jazdę przed TTT w Gostyniu. Dzisiaj we czterech, Artur G., Krzysiek i Piotrek. Wiatr przerażający, ale nie daliśmy się :) Pętelka na południe od Wrocławia, reszta to rozjazd i przejazd przez miasto.

Jest jeszcze nad czym pracować ;]

Praca

Wtorek, 19 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Z rana energia mnie rozpierała także mocniej niż zwykle do pracy.

Mad World

Praca

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria trekking, praca, miasto
Ostatni raz w deszczu do pracy jechałem chyba na wczesną wiosnę. Pogoda trochę się popsuła, ale przynajmniej mniej rowerzystów na drogach i więcej miejsc do parkowania ;)