Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:958.22 km (w terenie 7.00 km; 0.73%)
Czas w ruchu:36:48
Średnia prędkość:26.04 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:4818 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:35310 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:36.85 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Basen / Praca

Wtorek, 31 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Do pracy oczywiście w mocnym deszczu, tym razem ubrałem zimową kurtkę, od razu było przyjemniej. Ciekawostka, wczoraj na 7 było 5 osób, na 8 więcej. Dzisiaj na 7 było 17 osób, o 8:10 było... całe 1 stworzenie :D

Na moim torze jeden gość dość sprawnie kraulem pływał, drugi zamulał żabką, ale dało się jakoś zgrać to. W połowie czasu wbiła się do nas jakaś dziewczyna z innego toru O.o Na jednym sprincie nie zauważyłem jej i wpadłem na nią kraulem :D Wystraszyła się chyba bo zmieniła tor :D

Trening podobny jak ostatnio

400m x rozgrzewka dowolny/klasyczny
100m x dowolny sprint
100m x dowolny sprint
200m x dowolny sprint
100m x klasyczny sprint
100m x klasyczny sprint
200m x klasyczny sprint
100m x dowolny sprint
200m x rozpływanie dowolny/klasyczny
=
1400m

Powrót również w deszczu. Mam już dość takiej pogody :(

Basen / Praca

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Od rana pada, jedyna pozytywna strona to, że jest mniej rowerzystów i pieszych przez co na chodnikach i ścieżkach jest zdecydowanie bezpieczniej :)

Trening podobny jak ostatnio.

400m x rozgrzewka klasyczny na zmianę z dowolnym
100m x dowolny sprint
100m x dowolny sprint
200m x klasyczny sprint
100m x dowolny sprint
100m x dowolny sprint
100m x klasyczny sprint
100m x klasyczny sprint
200m x dowolny sprint
50m x rozpływanie i czas się skończył
=
1450m

Po pracy umówiłem się z Adamem na wypad do Decathlonu, miałem upatrzone bidony, jednak na miejscu okazało się, że nie mają tych dużych :/ Powrót dłuższą trasą, trochę szybkiego kręcenia i trochę błotka też się trafiło.

Basen / Praca

Piątek, 27 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dojazd w deszczu :/ Na basenie dokładnie to samo co wczoraj.

400m x klasyczny
100m x dowolny sprint
100m x dowolny sprint
200m x dowolny sprint
200m x klasyczny
100m x klasyczny sprint
100m x klasyczny sprint
100m x dowolny sprint

Basen / Praca

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Wsadziłem nowe kulki do łożyska w tylen piaście i udało się uruchomić trekinga, choć nowe koło to konieczność. Ze starych kulek jedna była zdeformowana, dwie skruszone :D

Na basenie wczoraj trening wytrzymałościowy, dzisiaj siłowy. Między każdą serią przerwy.

400m x klasyczny
100m x dowolny sprint
100m x dowolny sprint
200m x dowolny sprint
200m x klasyczny
100m x klasyczny sprint
100m x klasyczny sprint
100m x dowolny sprint

Basen / Praca

Środa, 25 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Kategoria miasto, praca, trekking
Na dzisiaj plan maksimum czyli pełna godzina pływania. Potwierdziło się to co wyliczałem pi razy drzwi, że pływam 400m na 10 minut :) Chciałem dzisiaj 100 basenów machnąć, ale po 96 skończył mi się czas.

2400m x styl dowolny

Na powrocie nowy rekord.

46km/h na 39x17 przy kadencji 162 :D

Praca

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Wczoraj wieczorem siedziałem nad rowerem i wyglądało, że wszystko jest ok. Dzisiaj rano jadąc na basen przejechałem kilka metrów i znowu koło zaczęło latać na boki. Wróciłem, rozkręciłem, okazało się, że kulki z łożyska kształtem kulek już nie przypominają :) Ostatecznie wziąłem kolarkę i pojechałem do pracy. Wracając miałem wstąpić do rowerowego... i zerwałem linkę przedniej przerzutki :( Zanim to naprawię zostaje jazda na wysokiej kadencji. Udało się na 39x17 wykręcić 40km/h przy kadencji 150 :D

Przy okazji znalazłem najkrótszą drogę do pracy, 11.6km. Jednak sporo jest kostki brukowej, świateł i skrzyżowań. Z 10 minut stania trzeba do jazdy doliczyć, do tego bardzo niski komfort.

Basen / Praca

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria miasto, praca, trekking
Nad ranem była wielka ulewa. To już źle wróżyło, oczywiście na mokrej drodze złapałem kapcia. Ogromny kawał szkła wbił się w oponę. Na basen spóźniłem się 25 minut to został mi plan minimum w przyśpieszonej formie.

1200m x dowolny

Powrót. Jak ostatnio często się zdarza, przez cały dzień nie pada, a jak wychodzę z pracy zaczyna lać :(

Jelenie Góra z Wrocławską Ekipą

Sobota, 21 sierpnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria <150km, runner
Wczoraj zadzwonił do mnie Artur, że organizuje wyjazd samochodami w górki. Zgodziłem się i od razu zostałem poproszony o wyznaczenie tras :) Przedstawiłem różne możliwości, wygrał wariant Jeleniej Góry. Rano po 6 wpadł po mnie Artur, zapakowaliśmy rowery i ruszyliśmy na zbiórkę na Aleje Karkonoskie. Na Podwalu ustawił się koło nas inny samochód, patrzymy a tam Darek i Paweł. Później na Alejach Karkonoskich mijamy jeszcze Krzyśka cisnącego od siebie 30km rowerem na zbiórkę :) Na BP po chwili zjawia się też autem Cezary. Umówiony był z nami jeszcze drugi Artur, czekamy na niego, ale się nie zjawia, a telefon ma wyłączony.

O 7:30 ruszamy, Artur prowadzi nas bardzo malowniczą drogę, która świetnie nadaje się na wypad rowerowy. Trasa ta przed Jelenią ma już wspaniała pagórki i co chwila widać tablice ostrzegające o bardzo ostrym nachyleniu. W mieście wbijamy na parking Kauflanda, składamy rowery i przebieramy się. Nastroje są bardzo dobre i o 9:30 ruszamy. Będąc nawigatorem wyprowadzam nas na Kowary z małym potknięciem, którego mam nadzieję nikt nie zauważył :D

Bojowe nastroje.


Na trasie spotykamy masę innych rowerzystów, z niektórymi rozmawiamy i jedziemy razem. W Kowarach odbijamy na Karpacz i podziwiamy Śnieżkę, która jest tam praktycznie na wyciągnięcie ręki. Ciągle pniemy się pod górę, ale dopiero w Karpaczu robi się bardziej stromo. Wspaniałe miasto, żeby je przejechać trzeba zrobić niezłą wspinaczkę. Ruch jest tam ogromny, jak w centrum Wrocławia...
również jak centrum Wrocławia wszystko stoi tam w korku :D

Nad głową Darka Śnieżka, tym razem bez śniegu.


Karpacz, czekamy na Czarka.


W pewnym momencie główna leci w prawo, a na wprost wyrasta nam asfaltowa ściana. Bez zastanowienia się atakujemy... mi udało się ujechać 70m, Darkowi 100, a Krzysiek pocisnął tak daleko jak się dało. Sprowadzając rower (bo jakbym spróbował zjechać to bym się już nie zatrzymał) obmierzyliśmy podjazd... ~19% :D

"Ściana płaczu".



Za Karpaczem cisnęliśmy na Szklarską przez Jezioro Sosnówka, ale popełniłem błąd nawigacyjny skracając trasę i omijając jezioro :( Zjazd mimo wszystko był fajny. Po 50km w Piechowicach musieliśmy trochę czekać, Czarek kompletnie odpadał, a w planach było jeszcze grubo ponad 100km do zrobienia. Okazało się, że jeździ on na rowerze od kilku tygodni. Trasa, którą ułożyłem była wymagająca dla nas, a co dopiero dla kogoś kto ma 200km w nogach. I tak należy mu się pełny respekt za to co przejechał z nami :) Artur jako organizator zdecydował się zostać z Czarkiem i pojechali razem prosto do Jeleniej.

Na szczycie w Karpaczu.



Podjazd do Szklarskiej kontynuowaliśmy już we 4. Krzysiek prowadził i narzucił bardzo mocne tempo. Następnie był niezadowolony, że nikt nie chce dać zmiany, ale my tam ledwo już jechaliśmy :D W planach była wspinaczka dalej na przejście w Jakuszycach, ale po tym zrezygnowaliśmy i odbiliśmy na Świeradów Zdrój... miało być z górki, a okazało się że musimy się wspinać aż do Zakrętu Śmierci.

Zakręt Śmierci.


Następnie mieliśmy płaski odcinek po kiepski asfalcie i ostry, bardzo długi zjazd nowo wylanym, oj działo się :D W Świeradowie plan był odbić na Zamek Czocha, myśleliśmy, że góry zostawiliśmy za sobą, a wyrósł nam tam 2.5km podjazd o średnim nachyleniu 9%, a na sporych odcinkach utrzymujących się na poziomie 11%. Zjazd nie był gorszy. Na zaciśniętych hamulcach jechało się 50-60km/h, puszczając je rower nabierał od razu dużo większej prędkości. Jeden z niebezpieczniejszych zjazdów jakie widziałem. Pradziad przy nim jest spokojniutki :D Od hamowania obręcze tak się nam rozgrzały, że na dole po zatrzymaniu się Krzyśkowi strzeliła dętka.

Zamek Czoch(r)a. Pan z biletami już wystawiał głowę żeby nas skasować :)



To już nie moje.


Od Tubylców dostaliśmy wskazówki jak lepiej dostać się na Zamek. Czy było lepiej ciężko mi powiedzieć, ale pierwszy raz zdarzyło mi się, że na elektronicznych mapach były drogi, których nie było w rzeczywistości :D Na Zamku mała sesja, niestety wstęp kosztował 12zł więc zdjęcia tylko z daleka, poza tym odbywało się tam wesele. Nad Jeziorem Leśniańskim mijaliśmy piaszczystą plażę, ekipa chciała się zatrzymać, musiałem ich pogonić bo czas nam się powoli kończył.

Rynek w Gryfowie.


W Gryfowie wpadliśmy na główną drogę do Jeleniej, ale na szczęście zgodnie z planem udało mi się znaleźć odbicie na Pilchowice. Po drobnych konsultacjach z tubylcami udało się znaleźć zaporę i elektrownie wodną, chociaż chłopacy nie byli najpierw zbyt chętnie zjeżdżać do jej podnóży :P Wracając wjechaliśmy na szczyt zapory i podziwialiśmy zabytkową linie kolejową... i zabytkową kostkę brukową ;)

Bardzo stary mostek.


Zapora z Elektrownią.


W budynku znajduje się ciągle działająca, ponad 100-letnia elektrownia.



Dalej droga prowadziła nas już prosto do Jeleniej. Na parkingu czekali już Artur i Czarek, którzy ten czas spędzili na Rynku. Umyliśmy się w Kauflandzie i po spakowaniu mogliśmy ruszać. Tym razem zabrałem się z Pawłem i Darkiem gdyż Paweł jechał do Oleśnicy i mógł mnie wysadzić po domem. Na powrocie Artur nam trochę odskoczył, Cezary pomylił trasę i nie skręcił w odpowiednim miejscu. Paweł pojechał za nim, ale szybko go zawróciłem :) Pisząc ten tekst nie wiem czy Cezary z Krzyśkiem dojechali do Wrocławia czy jeszcze gdzieś krążą ;D

Zbieramy się do powrotu. Od lewej Cezary, Krzysiek, Paweł, Artur, Darek i ja przy aparacie.


Wyjazd jak najbardziej się udał, trzeba takie częściej organizować. Zrobiliśmy większość z zaplanowanej trasy. Przez brak czasu wyleciało kilka atrakcji, ale za to będzie co oglądać następnym razem :) Dodam jeszcze, że rola nawigatora to ciężka sprawa, mam nadzieję, że następnym razem ktoś inny się tym zajmie :P

Trasa i profil.

Wzgórza Trzebnickie z Wrocławską Ekipą

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Kategoria <100km, >30km/h, runner
Wykończony po pracy nie miałem w ogóle ochoty jechać na trening, ale że obiecałem... :) Wszedłem do domu, przebrałem się przygotowałem drugi rower i w drogę. Na miejscu u Krzyśka czekało już na mnie 5 osób O.o Krzysiek i jego brak Kamil, Artur oraz nowi zawodnicy Artur i Mateusz.

Szybko ruszyliśmy w trasę, tempo mocne, trochę odskoczyłem, a niech gonią ;D Po takiej zabawie już dość mocno cały czas. Krzysiek poprowadził nas na Trzebnicę, Oborniki Śląskie, Trzebnicę, Zawonię i powrót. Niestety "nowy" Artur miał defekt przedniej przerzutki i musiał wracać pociągiem z Trzebnicy.

Myśmy pociągnęli dalej, a od Krzyśka wracałem z Mateuszem już po ciemku. Na szczęście chociaż on miał światła...

Ogólnie trasa na Oborniki super, bardzo fajne pagórki tam są, muszę częściej tam jeździć.

Na koniec zdjęcie od Mateusza, nie wyszło rewelacyjnie, ale chociaż widać sylwetki :)


Basen / Praca

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Zimno. Dzisiaj plan minimum. 1200m + 200m. Pojawił się też Rysiek.

400m x klasyczny
400m x dowolny
400m x klasyczny
-- przerwa
100m x dowolny na maksa
-- przerwa
100m x klasyczny na maksa

Muszę kupić sobie jakiś stoper żeby zacząć porównywać wyniki. Na razie na oko widzę postępy, ale niedługo pewnie tak fajnie nie będzie :)

Wygląda na to, że na powrocie złamałem znowu tylną oś :/ Na szczęście udało się dotoczyć do domu, muszę jeszcze dokładnie zbadać sprawę, ale chyba jednak trzeba będzie wymienić piastę.