Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:1331.34 km (w terenie 41.00 km; 3.08%)
Czas w ruchu:60:46
Średnia prędkość:21.91 km/h
Maksymalna prędkość:84.10 km/h
Suma podjazdów:23182 m
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:170 (85 %)
Suma kalorii:58061 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:57.88 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Amber "wielka porażka" Road 2011

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · Komentarze(13)
Kategoria <100km, maraton, runner
Dzisiaj miała rozegrać się drużynowa czasówka w Gostyniu, zapisało się aż 40 drużyn co optymistycznie nas nastawiło bo było kogo objechać ;) Ekipa Husarii stawiła się w składzie Artur G, Artur Ś, Krzysik, Piotrek i ja. Z Wrocławia wyruszyliśmy rano na dwa auta i szybko byliśmy na miejscu, przygotowania i rozgrzewka zrobiona, mogliśmy startować, a byliśmy chyba w połowie stawki.

Wcześniej jeszcze podziwialiśmy sprzęt innych zawodników, a było na co popatrzeć, moja maszyna wyglądała przy nich jak składak z ubiegłego wieku... do tego znowu nie zdążyłem jej umyć :D

Narada wojenna.


Prognozy się jak najbardziej sprawdziły i cały czas wiał strasznie silny wiatr (7m/s według meteo). Początek mieliśmy z wiatrem więc poszło mocne tempo, na trasie nawet sporo kibiców biorąc pod uwagę amatorski format imprezy.

Tętno od początku w górnych granicach i spadać nie chciało, do tego od razu trafiły się dwa podjazdy, które alpejskimi nie były, ale przy utrzymanie prędkości na nich stanowiło spory problem. Na pierwszych kilometrach spada mi łańcuch na tyle niefortunnie, że muszę stanąć aby go założyć, na szczęście wszyscy na mnie czekają. Na 16km Krzysiek zaczyna przeżywać trudności, nie wiem dokładnie co się działo, ale najpierw czekaliśmy, a potem zdecydowaliśmy kontynuować we 4.

Start. Piotrek, ja, Artur, Krzysiek. Artur G schowany z tył.


I jedziemy.


Wszystko szło pięknie, wyprzedził nas team z Oleśnicy, który po tym manewrze albo zwolnił albo myśmy dostali dodatkową motywację bo utrzymywali się na 200-300m przed nami. Wiatr mieliśmy głównie boczny także cała trasa robiona na rancie na całym pasie ruchu.

Na 55km Piotrek prowadząc niespodziewanie zwolnił przez co od razu wjechałem w jego tylne koło, wylądowałem na asfalcie, szorowałem kilka metrów i wylądowałem na poboczu w trawie. Artur Ś. hamując przepalił tylną oponę i wylądował na moim rowerze. Artur nie miał jak jechać, ja naprostowałem koło względem kierownicy, rozpiąłem hamulec, naprostowałem obie klamkomanetki i lemondkę. Spod ciuchów przebijała już krew ale wolałem nie patrzeć co się stało. Skoro nic nie złamane to możemy chociaż skończyć ten wyścig. Wsiadłem na rower, wszystko mnie bolało, ale jechać się dało.

Lekko zdecydowanie nie jest.


Zostałem z Piotrkiem i Arturem G, który zresztą tydzień temu miał wypadek na treningu. Po tej krótkiej przerwie odezwało się jego kolano i po kilku kilometrach nie był już w stanie jechać. Około 64km zdecydowaliśmy się z Piotrkiem że sami dokończymy wyścig mimo, że na metę musi dojechać 3 zawodników. Chociaż sprawdzimy jaki czas moglibyśmy mieć.

Po chwili jednak droga skręca i dostajemy czołowy wiatr. Jak to się mówi, ciśniemy ostro, wszędzie pod i łzy, a na liczniku... dwadzieścia trzy... choć u nas było to 24 :D W Krobi czekał na nas Marcin z napojami bo wiedzieliśmy, że w takim upale nie przejedziemy o dwóch bidonach. Trochę był zszokowany widząc tylko nas dwóch, wyniku już i tak się nie dało zrobić więc stanęliśmy na kilka minut pogadać :)




Od 80km życie ratował nam motocyklista kłamiąc non-stop co do dystansu. Najpierw miało być 6km do mety, po 9km mówił, że już tylko 3 zostały, a po tych 3 okazało się, że jest jeszcze 5 :D No ale jakbym wiedział, że w tych warunkach mam przejechać jeszcze 17km to chyba bym zsiadł z roweru.

Na metę wjechaliśmy razem, ale Piotrkowi udało się urwać 0.08s ;) Zdecydowany plus dla organizatora za punkt medyczny bo dziewczyny były super :D Przebrałem się w same gacie, a one przystąpiły do działa, a co robić miały.

Jeszcze fotograf mnie uchwycił.


Artur Ś z Krzyśkiem stwierdzili, że wracając prosto do Wro, a my postanowiliśmy pojechać nad jezioro w Dolsku gdzie bawił się już Marcin z żoną Sylwią.

Piotrek.


Od lewej Marcin, Sylwia, Artur.


Wykresy z jazdy.


Wnioski z jazdy są takie, że potencjał duży jest, do wypadku mieliśmy średnią 37.3km/h, która myślę niewiele by nam spadła. Dodatkowo jazda we 4 odbiła się trochę na wyniku. Ku mojemu zaskoczeniu Krzysiek samotnie ukończył maraton, więc mieliśmy 3 zawodników i zostaliśmy sklasyfikowanie na 36/40 przed m.in. teamem "lejdis" i "old stars" :D Mimo wszystko mój czas z samej jazdy, 2:49, dałby 20 pozycję, a jadąc w 5 spokojnie bylibyśmy w top10. Za rok będzie okazja poprzeć te tezy dowodami ;)

Z ciekawostek dodam jeszcze, że wykręciłem najwyższe średnie tętno w historii, z dużym prawdopodobieństwem z pomocą wysokiej temperatury. Do momentu kiedy zostaliśmy we dwóch na 64km wynosiło ono 175bpm.

Kad. 89/146



Na koniec jeszcze link do rany wojennej, pleców już nie fotografofwałem :)
http://img690.imageshack.us/img690/6406/ranawojenna.jpg

Rozgrzewka Amber Road

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Rozgrzewka, już przed startem zapoznaliśmy się z wiatrem jaki będzie nas smagał.

Praca

Piątek, 26 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj kolejny rowerzysta patrzący się w ziemię i jadący slalomem po ścieżce, do tego próbował mnie zgarnąć kierowca z UPS.

Praca

Czwartek, 25 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria miasto, praca, trekking
Chyba jakaś burza była w nocy bo wszędzie pozwalane gałęzie i kałuże. Zauważyłem dzisiaj, że w Koronie powstał Decathlon, albo przynajmniej mają tam swoją dużą reklamę :) Trzeba będzie przejechać się i sprawdzić.

Jelcz Laskowice z Piotrkiem

Środa, 24 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <50km, >30km/h, runner
Kolejne przygotowanie do TTT. Tym razem spokojniej na niższych tętnach, ale za to całą trasę równiej.

Do Jelcza:

Dystans: 22.65 km
Czas: 39:32
Avg: 34.4 km/h
Tętno: 149/178
Kad: 88/111

Powrót:

Dystans: 16.15 km
Czas: 25:59
Avg: 37.3 km/h
Tętno: 155/176
Kad: 90/101

Praca

Środa, 24 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Zadziwiająco dobrze dojeżdża się ostatnio do pracy, nie ma za dużo rowerzystów i praktycznie daję radę przejechać całe miasto bez stawania.

Oleśnica z Piotrkiem

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, >30km/h, runner
Przygotowanie do sobotniej TTT w Gostyniu.

Do Oleśnicy przez Januszkowice, profil wznoszący, lekko pod wiatr.

Dystans: 18.31 km
Czas: 29:57:31
Avg: 36.7 km/h
Tętno: 174/183
Kad: 95/111

Powrót po dk8. Musieliśmy kilkukrotnie "stawać" na czerwonym :/

Dystans: 19.42 km
Czas: 28:23:30
Avg: 41.1 km/h
Tętno: 173/185
Kad: 93/123

Praca

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Jeden z tych dojazdów, gdzie nie mam zupełnie nic do napisania :D Może dzisiaj uda się dodać kolejny dzień wyprawy.

Praca

Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Sporo rzeczy na głowie i nie ma kiedy relacji dokańczać, wieczorem spróbuję dodać "Alpy dzień 8", na zachętę dodam, że widokowo konkurował z Col de la Croix de Fer ;]

Alpy 2011 Podsumowanie

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Alpy 2011
Trochę czasu już minęło, a ja ciągle nie mogłem się zabrać za podsumowanie. Oto i ono.

Łącznie z jazdą autem wyprawa zajęła 13 dni, w tym czasie udało się zrobić 836km, w tym ponad 22km w pionie. Licząc 9 etapów górskich wyszło po około 85km dziennie, w tym średnio ponad 2.5km w pionie. Było to dość męczące, ale widoki i piękna pogoda wynagradzały nam wszystko. Grafik był na tyle napięty, że wolnego czasu nie było, albo jazda rowerem, albo autem, potem szukanie miejsca na nocleg, rozbijanie się, jedzenie i spanie.

Ekipa

Ekipa w postaci Adama sprawdziła się świetnie, gdyby nie on nie wiem czy sam by się wybrał w taki wyjazd. Przebywając z kimś 24h/dobę może dojść do różnych nieprzyjemnych sytuacji, ale my dogadywaliśmy się świetnie i rezerwuje miejsca dla Adama na wszystkie moje kolejne wyjazdy :) Co ciekawe mimo niewielkiego wyjeżdżenia oraz praktycznie braku treningów w górach na podjazdach radził sobie świetnie.

Auto

Auto można prawie zaliczyć do ekipy, pokonaliśmy w nim prawie 4000km zaliczając więcej przełęczy niż rowerami. Będąc jedynym kierowcom jazda była męcząca gdyż dziennie pokonywało się 250, a raz nawet 500km (250 rano i 250 w nocy). Mimo to przekonałem się ile górskie kręte drogi mogą przynieść frajdy (choć przez to nie dawałem Adamowi szans zasnąć :P ). Mimo ostrej jazdy, trudnego terenu i załadowania auto spalało od 5.7 do 5.9l oleju napędowego. Nie zawiodło nas ani razu.

Alpy

Alpy mnie zachwyciły, zdecydowanie najpiękniejsze góry w jakich kiedykolwiek byłem. Jednak wielkość ma znaczenie. Cudowne krajobrazy, wymagające podjazdy i super szybkie zjazdy zostaną w pamięci bardzo długo. Szlaki piesze dostarczają jeszcze lepszych wrażeń dlatego fajnie byłoby tam pośmigać na MTB. Jest to miejsce w które zamierzam wracać w kolejnych latach.

Mieliśmy okazje podziwiać Alpy włoskie, szwajcarskie i francuskie również z okien samochodu. Zdecydowaliśmy się omijać wszystkie drogi płatne co dostarczyło nam niesamowitych widoków (ale też sporo wydłużyło podróże) jak chociażby Passo Giovo czy Malojapss, o całych szwajcarskich alpach nie wspominając oraz nie zapominając o cudzie jakim jest Dolina Aosty. W trakcie jazdy dyskutowaliśmy i ustalaliśmy, do których z tych miejsce koniecznie musimy wrócić rowerami.

Pogoda

Pogoda przez większość czasu dopisała, a nawet kiedy było inaczej miało to swoje plusy. Choćby Passo di Stelvio gdzie na wysokości 1900-2200mnpm zakrywały wszystko chmury, a my mogliśmy się wdrapać ponad nie. Teraz już wiemy, że na takie wyjazdy przydaje się olejek do opalania oraz białe rękawki, przy zamawianiu następnych strojów biorę komplet ;)

Koszta

Były pytania o nie dlatego takie mały wyliczenia. Okazało się, że 2 tygodnie w Alpach nie są takie drogie. Nie robiłem jeszcze dokładnego podliczenia, ale koszt paliwa wyszedł w okolicy 1200zł, do tego doszły zakupy ze jedzenia zrobione w Polsce za 180zł, oraz 90 euro wydane za granicą (17e kemping, 5e tunel, reszta to produkty szybko psujące się). Podsumowując dla jednej osoby był to koszt około 1140zł. Gdyby jechało nas 4 byłoby jeszcze o 300zł mniej na paliwie :)

A tak wyglądała trasa pokonana autem, nieuwzględniająca niemieckich autostrad.


0. Alpy 2011
1. Alpy dzień 1 - Monte Zoncolan (1730m) i Forcella di Lavardet (1542m) IT
2. Alpy dzień 2 - Passo di Stelvio (2758m) IT
3. Alpy dzień 3 - Lago Lugano IT / CH
4. Alpy dzień 4 - Lago D'Orta IT
5. Alpy dzień 5 - Col de l'Iseran (2770m) FR
6. Alpy dzień 6 - Col de la Madeleine (2000m) przez Col du Chaussy (1533m) FR
7. Alpy dzień 7 - L'Alpe d'Huez (1815m) - Col du Glandon (1924m) - Col de la Croix de Fer (2067m) FR
8. Alpy dzień 8 - Col du Galibier (2645m) przez Col du Lautaret (2058m) FR
9. Alpy dzień 9 - Cime de la Bonette (2802m) FR
10. Alpy dzień 10 - Nicea i Monte Carlo FR / MC
11. Alpy dzień 11 - Plażowanie FR
12. Alpy - Podsumowanie