Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:2024.70 km (w terenie 1.00 km; 0.05%)
Czas w ruchu:74:31
Średnia prędkość:26.90 km/h
Maksymalna prędkość:68.40 km/h
Suma podjazdów:8777 m
Maks. tętno maksymalne:194 (97 %)
Maks. tętno średnie:151 (75 %)
Suma kalorii:70533 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:74.99 km i 2h 51m
Więcej statystyk

Praca

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria miasto, praca, trekking
Chciałem być szybciej w pracy to pojechałem najkrótszą drogą. Nawet sprawnie bez zatrzymywania się można nią przejechać, jedyny minus to że sporo jeździ się między samochodami. Standardowa trasa pod tym względem jest dużo lepsza.

Basen / Praca

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria miasto, praca, trekking
Z Ryśkiem umówiłem się rano na basen także było bardziej towarzysko niż treningowo.

1000m x rozgrzewka zmiennym
400m x kraul
2x50m x delfin
= 1500m

Wzgórza Trzebnickie

Wtorek, 28 czerwca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria <100km, runner
Na dzisiejszy trening stawili Piotrek, Krzysiek, Darek, a potem dojechali jeszcze Artur G. i Marcin. Trasę wybrał Krzysiek, sporo podjazdów, w większości bardzo dobry asfalt. Najpierw jechaliśmy pod wiatr, momentami było ciężko, jak zwykle na podjazdach było ściganie... ale nie z moim udziałem. Krzysiek nigdy nie odpuszczał :P

Na jednym zjeździe ciągnąłem dość mocno, kiedy zaczął się podjazd Krzysiek wyskoczył, a ja utrzymałem mu koło, 48km/h pod górę i HRmax wypadu zrobione. A ostatnio myślałem, że nie mogę nawet do 190 się zbliżyć ;) Na drodze powrotnej spotkaliśmy Artura i Marcin, którzy startowali później.

Pod koniec natknęliśmy się na Damiana z foruszszosowego, po ostatnim wypadzie chyba z nami nie będzie chciał jeździć ;) ale przynajmniej fotkę nam zrobił.

Od lewej ja, Marcin, Krzysiek, Artur G, Piotrek, Darek. Marcin nie stawił się w stroju, a Piotrka jeszcze nie dotarł. W każdym razie 6 Husarzy uwiecznionych :]


Na koniec przez Pasikurowice poleciał ogień w wykonaniu Krzyśka, Piotrka i moim, 3 minuty, średnia 47km/h, średnie tętno 188bpm. Krótkie, ale treściwe zmiany. To była jazda, świetne uczucie i niesamowite wrażenia :D

Praca

Wtorek, 28 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj jakoś udało się wstać, po pracy może będzie trening na szosie to trzeba szybciej wyjść.

Praca

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria miasto, praca, trekking
Ciężko było wstać :)

Wzgórza Trzebnickie

Niedziela, 26 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria runner, <100km
Z Darkiem na spokojną przejażdżkę po Wzgórzach. Spotkaliśmy wielu rowerzystów, w tym Małgorzatę z Szerszeni. Poznała nas po husariowej koszulce Darka :)

Wiało dzisiaj, ale zdecydowanie słabiej niż w ostatnim tygodniu :P Do tego przypomniałem sobie polskie drogi. Niestety są fatalne :(

Urlopu dzień 8 - Powrót

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Geldern
To by było na tyle. Kilka dni w przyjaznych rowerzystom krajach sprawiły, że nie chce się wracać do Polski. Będąc tutaj nogi same ciągną na dwór do jazdy. Szkoda tylko pogody, poza Amsterdamem praktycznie każdego dnia musiałem skracać wyjazdy. W sumie zaplanowane było ponad 1000km i teraz widzę, że spokojnie bym to przejechał. Pocieszam się, że gorszej pogody w następnym urlopie być już nie może, a i zdecydowanie lepiej technicznie się do niego przygotuje.

Teraz czas na góry! ;)

Wszystkie kilometry: 740.98 km (w terenie 1.00 km; 0.14%)
Czas na rowerze: 27:04
Średnia prędkość: 26.64 km/h
Maksymalna prędkość: 61.30 km/h
Suma podjazdów: 1072 m
Maks. tętno maksymalne: 173 (86 %)
Maks. tętno średnie: 134 (67 %)
Suma kalorii: 24763 kcal
Wycieczek: 5
Średnio na wycieczkę: 148.20 km i 05:24 godz.

Urlopu dzień 7 - Leje

Piątek, 24 czerwca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Geldern
Rower niesprawny takze dzisiaj na miejskim krazowniku po okolicy :D Na dodatek przyszlo ochlodzenie, a ponoc od poniedzialku ma byc tu po 30 stopni...

Wydalo sie, tak jechalem do Amsterdamu ;)

Urlopu dzień 6 - Eindhoven

Czwartek, 23 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >150km, runner, Geldern
Plany trochę się pokrzyżowały i trzeba było dzisiaj improwizować. Postanowiłem pojechać do Eindhoven i w końcu wracać z wiatrem w plecy. Jak zwykle dzisiaj mocno wiało, a nad głową przelatywały deszczowe chmury. Dostałem cynk, że nad Brukselą świeci słońce więc liczyłem, że dojdzie to i do mnie :)

Ruszyłem na północ w stronę Gennap gdzie znajdował się most nad Maas. Jechałem typowo wiejskimi drogami gdzie nie było ścieżek rowerowych, ale też nie było ruchu. Bardzo charakterystyczną cechą dla tych regionów są wybiegi dla koni, są ich tu tysiące, praktycznie wszędzie można zobaczyć pasące się zwierzęta. Nie dziwię się, że co drugie auto ciągnie za sobą przyczepę dla koni. W niektórych miejscach są nawet zakazy jazdy konnej.




W końcu przekraczam rzekę, jest to jedyna przeprawa w okolicy, ruch rowerowy na niej jest bardzo duży.



Na 50km nadchodzi deszcz, szczęśliwie przejeżdżałem koło przystanku bo rozpętała się ulewa, miejscowym to nie przeszkadzało i wszyscy spokojnie wracali do domów. Tylko grupka nastolatków jadąc rowerami rękami wykonywała ruchy do żabki :D Z uwagi na to, że byłem jeszcze suchy zdecydowałem się przeczekać. Po jakiś 25 minut deszcz osłabł na tyle, że ruszyłem dalej. Bardzo silny wiatr gwarantował, że deszczowe chmury będą się przemieszczać.



Jakieś 20km dalej kolejna runda, tym razem 25 minut stanie pod starym drzewem, na tyle dużym, że skutecznie zatrzymywał deszcz. Jak na złość wiatr wtedy ustał, a deszczowe chmury wisiały nade mną. W oddali widziałem niebieskie niebo także ostro ruszyłem w tym kierunku.

Mijam kolejne miejscowości i przed samym celem wyprawy ułamuje mi się kawałek lewego bloku. Fakt że były już porządnie sfatygowane, a od 2 lat nowe bloki leżą na półce we Wro, ale dlaczego akurat na urlopie musiały się rozlecieć? Jedzie się dość niebezpiecznie, a lewa noga ciągle wypada z zatrzasku.

Tutaj siedziałem i próbowałem coś jeszcze z tym blokiem zrobić.


Na rogatkach Eindhoven łapię kapcia na tyle. Oczywiście to wina zniszczonej opony, kapeć w tym samym miejscu co wczoraj, ale liczyłem, że może dzisiaj uda się szczęśliwie przejechać. Niestety oponę można już co najwyżej wyrzucić. Łatam i skręcam od razu na Well gdzie znajduje się druga przeprawa nad Maas. Nie ma co kusić losu jazdą po mieście.

W końcu wiatr w plecy, leci się pod 40km/h cały czas, niestety standardowo łata puszcza i powietrze schodzi, dopompowuje kilka razy, ale ostatecznie muszę założyć ostatnią zapasową dętkę.

Na moście jem, ale szybko wyprzedza mnie kolarz, ewidentnie atakuje. Zapakowałem wszystko na raz do buzi i naciskam na pedały. +40km/h i w końcu siadam mu na koło, tempo nie spada i przy okazji uzyskuje urlopowy HRmax. Gość wie, że go złapałem bo mój suchutki napęd wydaje odgłosy jak zarzynana świnia :D Pod koniec jednak odpuszcza, do tego skręca w inną stronę :) Resztę drogi pokonuje spokojnie przez wioski i o 21 jestem na miejscu.

To dzisiaj sprzęt wymęczyłem, nie wiem co jutro będę robił. Bez jednego bloku, bez zapasu i ze zniszczoną oponą. Spróbuję przełożyć ją na przód, może tam wytrzyma. Jednak teraz wyszło moje kiepskie techniczne przygotowanie do wyjazdu :( W piątek miałem jechać do Dessel (granica belgijsko-holenderska) spotkać się ze znajomym na 3-dniowym koncercie metalowym :/

Urlopu dzień 5 - Geldern i oklice (południe)

Środa, 22 czerwca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria <100km, runner, Geldern
Niespodzianka, od rana leje, a miałem jechać do kolegi w Brukseli i tam też nocować. Mogę się pocieszyć, że kolejny urlop będzie lepszy bo gorszej pogody niż ta chyba być nie może.

Decyduje się pojechać pociągiem do Antwerpen skąd będę mial jeszcze 50km. Wychodzę o 15 kiedy to deszcz trochę zelżał i naciskam do Velno. Niestety znowu wieje, maksymalnym wysiłkiem wyciskam tylko 27km/h i spóźniam się na pociąg :/ Czekanie na kolejny to potencjalna jazda w nocy do stolicy Belgii. Do tego jest zimno. Stoję tak i myślę co by tu zrobić, zerkam na pulsometr, a tam 49 bpm, niedługo po ostrej jeździe :) Podchodzi do mnie starszy rowerzysta i pytam na bagażnik, od razu przechodzimy na english i wywiązuje się długa rozmowa. Kiedy kończymy przejaśnia się.

Warunki wyglądają na tyle obiecująco, że decyduję się zwiedzać okolicę. Jadąc z Velno na zachód do Krefeld drugi raz na urlopie mam wiatr w plecy, toż to pedałować nawet nie trzeba. Cały tydzień wieje na wschód, a ja uparcie robię trasy na północ, południe i zachód.

Przed Hinsbeck.


A jednak są tu jakieś podjazdy. Vmax uzyskane na zjeździe.


Wiatraków w okolicy jest mnóstwo. Mała sesja.




A to już Kempen gdzie zrobiłem małą przerwę.




Potem byla wizyta w Krefeld, miasto dosc duze, zdecydownie slabiej przystosowane do ruchu rowerowego jednak i tak duzo lepiej niz Wroclaw.

Końcówka ostra bo chciałem zdążyć do sklepu po pieczywo na jutro :) Mimo to znalazłem czas na fotkę w Aldekerk.


Szkoda, że pogoda tak miesza moje plany. Zgodnie z oryginalnym planem jestem już ponad 200km w plecy i chyba nie zobaczę Brukseli :(