Wrocław - (Pradziad) - Opole

Środa, 9 września 2009 · Komentarze(5)
Kategoria >150km, runner, Pradziad
Trasa:


Profil:

Jak kiedyś pisałem znudziła mi się już standardowa trasa z Wrocławia do Opola, więc wybrałem wariant turystyczny :) Niestety nie udało mi się nikogo namówić na weekendowy wypad na Pradziada, dlatego zdecydowałem się zaliczyć go sam :P

Start we Wro, potem Oława, Nysa, Głuchołazy, Zlate Hory, Vbrno, Praded, Rymarov, Bruntal, Krnov, Głubczyce, Szonów.

Niestety nie udało się dotrzeć do Opola. Osiągnąłem mniejszą średnią niż zakładałem, ściemniło się, a ja bez świateł więc musiałem wezwać wóz techniczny, szkoda bo pozostałem 50km leciało już tylko w dół a prędkość oscylowała w granicy 35-40km/h :)

Gdzieś tam powinno zacząć wschodzić słońce :)


Start 6:00, finisz 18:30, samej jazdy 9h34m. 2200 metrów wzniesień dało mi popalić więc średnia marna choć lepsza niż rok temu (~21km/h na innej krótszej trasie). Z rana było bardzo zimno, ale już o 11 było tak gorąco, że przebrałem się w krótki strój. Ale frajda wskoczyć nagle w suche rzeczy :D Co mokre przywiązywałem do rowera i suszło się na wietrze :D

Poranne mgły, momentami ledwo było drogę widać:




Pierwsze 40km płaskie, następne 110km pod górę, jedyne zjazdy w Nysie i za Hermanowicami. Taki profil strasznie nieszczy psychikę :) nie ma gdzie odpocząć, ciągle trzeba się wspinać.

Przejazd nad A4 i pierwsze widoki gór, czujnik temperatury na autostradzie wskazywał 12 stopni.



Przed wjazdem do Czech zakupy ponieważ nie miałem ze sobą żadnych koron. Za Głuchołazami robi się stromo, ale dopiero odcinek za Zlatymi Horami daje mocno popalić.

Pierwsze górki i licznik zdradza szaleńczą prędkość podjazdu :D



Od Vbrna lajtowy podjazd, po dotarciu na parking koło Karlovej zacząłem się zastanawiać czy wjeżdżać na szczyt. Była już 14 i zostało mi jakieś 5 godzin, godzina na wjazd i 4 godziny na zrobienie 150km :)

Krótki odpoczynek w pozycji leżącej na przystanku i następne podjazdy:



Karlova Studanka i parking przed wjazdem na szczyt. Nie ma to jak dociążyć odpowiednio rower żeby się przyjemniej wjeżdżało :D



Po długim namyśle stwierdziłem, że wjadę, nie po to tyle przejechałem żeby zrezygnować. Niestety 150km dało o sobie znać i w sumie musiałem zrobić 4 półminutowe postoje na uspokojenie kołatającego serca :D Dał o sobie też znać brak przełożenia 39-28, na nowej kasecie mam max 26 co wymusiło powolne przepychanie korby i jazdę ~11km/h. Kilka razy zastanawiałem się czy czasem nie zawrócić, ale zmusiłem się do wjazdu.

Widoki ze szczytu:





Średnia wjazdowa to marne 10.63km/h (9.28km), za to zjazd to już 57.8km/h (9.08km), tylko raz niewiele brakowało żebym przy 70km/h nie smieścił się w zakręcie :D Pierwsze 3km od szczytu jechałem ~75km/h ludzie z przerażeniem usuwali się z drogi jak mnie widzieli :D

Na zjeździe musiałem wyhamować z 70 do 0 gdyż dogoniłem zjeżdżający 30km/h autobus. Postanowiłem poczekać aż odjedzie wystarczająco daleko. Ruszyłem kiedy z tył zobaczyłem nadjeżdżający drugi autobus :)


Następnie zjazd do Rymarova, mój błąd nawigacyjny oraz marne oznaczenie drogi spowodowało, że dołożyłem 10km. Dalej przez Bruntal i Krnov do Głubczyc, ogólnie zjazd z niewielkimi hopkami. Była godzina 17:20 i nie było szans żebym po widoku dojechał do Opola.

To co zostało z przejścia Pietrovice-Głubczce, nawet zadaszenie nie ma, za to stary sklep wolnocłowy się ostał.


W oddali motolotniarze podziwiają powoli zachodzące słońce.


Za Głubczycami na 255km kapeć, na zjeździe jadąc ~45km/h wychodziłem z zakrętu, zagapiłem się i złapałem pobocze, kamieniste z trawą. Leżałem na lemondce więc nie miałem dostępu do hamulców, cudem utrzymałem się na rowerze, przy 30km/h (po przejechaniu 100m) udało się chwycić klamkomanetki i wyskoczyć na asfalt. Niestety poszła tylna dętka.

Pobocze zaliczone od słupka przy wyjściu z zakrętu do miejsca gdzie leży rower.


Po wymianie ujechałem niecałe 3km i za Szonowem z naprzeciwka nadjechał ojciec. Już po ciemku samochodem dojechaliśmy do Opola.

Na trasie zjadłem 3 drożdzówki i 2 kanapki z marmeladą, wypiłem 2.5l wody, 1l Poweradr, 1l soku bananowego, 0.5l Kubusia :) Powiedziałbm, że wynik słaby, ale kompletnie nie miałem ochoty przyjmować żadnych pokarmów. Za to wieczorem w domu zjadłem 2-daniowy obiad, a zaraz za nim kolację :D

Muszę przyznać, że trochę się przeliczyłem, jak na górala, który góry widzi kilka razy w roku 2200m podjazdów dało mi w kość, w końcówce na prostkach mogłem jechać i 40km/h, ale jak zaczynały się małe hopki to podjeżdżałem je ~15km/h. Zakładałem, że będę miał średnią 30km/h, wyszło mniej i nie starczyło dnia na powrót.

Temperatury nie podawałem bo na starcie było poniżej 10 stopni, koło 8 rano termometr na A4 pokazywał 12, po południu musiało być przynajmniej 25.

Moja ulubiona częśc czyli trochę liczb :D

Pierwsza setka:
100km - 3:21:20 @ 29.80 km/h

Ostre podjazdy:
53.94km - 2h 55m 19s @ 18.46km/h

Średnia trasy na szczycie:
153.94km - 6h 16m 39s @ 24.51km/h

Średnia od zjadu ze szczytu:
103.52km - 3h 18m @ 31.37km/h

Atak na Pradziada: 18.34km - 1h 24m 22s @ 13.04km/h
Vbrno - Karlova (parking): 9.06km - 16.99km/h
Stromy odcinek na szczyt : 9.28km - 10.63km/h


Fotki już są, okazało się, że obsługa bluetootha nie jest taka skomplikowana :P

Komentarze (5)

Alpy to zupełnie inna bajka, ale jadąc na Pradziada można mieć przedsmak tego co nas tam może czekać. Ja muszę coś sobie zaplanować jeszcze na październik, pracy nie zacząłem szukać więc do listopada mam jeszcze czas na jakiś ciekawszy wyjazd ;)

Górki lubię jak najbardziej, tylko jak przychodzi na nich zmierzyć się z czasem to jestem załamany swoją formą :)

Platon 10:58 niedziela, 4 października 2009

Piekna wyprawa, to jest to wlasnie co tygryski lubia najbardziej. Jak ktos pokocha gorki to juz nie ma dla niego ratunku. Ja sam nie cierpialem tych podjazdow na poczatku a teraz bez nich zyc nie moge ;) Za dwa tygodnie bede mial przyjemnosc powspinac sie znacznie wyzej niz na tych pseudo-gorkach w mojej okolicy :)
Pozdrawiam

Krisstof 00:33 niedziela, 4 października 2009

Dzięki za miłe słowa, dzisiaj była mini powtórka, opis i zdjęcia będą wkrótce :)

Michał o maratonie będę musiał poczytać bo nic nie słyszałem.

Platon 21:49 piątek, 11 września 2009

nieźle wariacie:)

ryszarDZIK 18:56 czwartek, 10 września 2009

Twardzielu!
Niezła trasa, z przygodami, a opis niesamowity.
Pozdrawiam
Zapraszam do towarzyszenia Maratonowi Wrocławskiemu.

WrocNam 17:23 czwartek, 10 września 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa miusi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]