Amber "wielka porażka" Road 2011

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · Komentarze(13)
Kategoria <100km, maraton, runner
Dzisiaj miała rozegrać się drużynowa czasówka w Gostyniu, zapisało się aż 40 drużyn co optymistycznie nas nastawiło bo było kogo objechać ;) Ekipa Husarii stawiła się w składzie Artur G, Artur Ś, Krzysik, Piotrek i ja. Z Wrocławia wyruszyliśmy rano na dwa auta i szybko byliśmy na miejscu, przygotowania i rozgrzewka zrobiona, mogliśmy startować, a byliśmy chyba w połowie stawki.

Wcześniej jeszcze podziwialiśmy sprzęt innych zawodników, a było na co popatrzeć, moja maszyna wyglądała przy nich jak składak z ubiegłego wieku... do tego znowu nie zdążyłem jej umyć :D

Narada wojenna.


Prognozy się jak najbardziej sprawdziły i cały czas wiał strasznie silny wiatr (7m/s według meteo). Początek mieliśmy z wiatrem więc poszło mocne tempo, na trasie nawet sporo kibiców biorąc pod uwagę amatorski format imprezy.

Tętno od początku w górnych granicach i spadać nie chciało, do tego od razu trafiły się dwa podjazdy, które alpejskimi nie były, ale przy utrzymanie prędkości na nich stanowiło spory problem. Na pierwszych kilometrach spada mi łańcuch na tyle niefortunnie, że muszę stanąć aby go założyć, na szczęście wszyscy na mnie czekają. Na 16km Krzysiek zaczyna przeżywać trudności, nie wiem dokładnie co się działo, ale najpierw czekaliśmy, a potem zdecydowaliśmy kontynuować we 4.

Start. Piotrek, ja, Artur, Krzysiek. Artur G schowany z tył.


I jedziemy.


Wszystko szło pięknie, wyprzedził nas team z Oleśnicy, który po tym manewrze albo zwolnił albo myśmy dostali dodatkową motywację bo utrzymywali się na 200-300m przed nami. Wiatr mieliśmy głównie boczny także cała trasa robiona na rancie na całym pasie ruchu.

Na 55km Piotrek prowadząc niespodziewanie zwolnił przez co od razu wjechałem w jego tylne koło, wylądowałem na asfalcie, szorowałem kilka metrów i wylądowałem na poboczu w trawie. Artur Ś. hamując przepalił tylną oponę i wylądował na moim rowerze. Artur nie miał jak jechać, ja naprostowałem koło względem kierownicy, rozpiąłem hamulec, naprostowałem obie klamkomanetki i lemondkę. Spod ciuchów przebijała już krew ale wolałem nie patrzeć co się stało. Skoro nic nie złamane to możemy chociaż skończyć ten wyścig. Wsiadłem na rower, wszystko mnie bolało, ale jechać się dało.

Lekko zdecydowanie nie jest.


Zostałem z Piotrkiem i Arturem G, który zresztą tydzień temu miał wypadek na treningu. Po tej krótkiej przerwie odezwało się jego kolano i po kilku kilometrach nie był już w stanie jechać. Około 64km zdecydowaliśmy się z Piotrkiem że sami dokończymy wyścig mimo, że na metę musi dojechać 3 zawodników. Chociaż sprawdzimy jaki czas moglibyśmy mieć.

Po chwili jednak droga skręca i dostajemy czołowy wiatr. Jak to się mówi, ciśniemy ostro, wszędzie pod i łzy, a na liczniku... dwadzieścia trzy... choć u nas było to 24 :D W Krobi czekał na nas Marcin z napojami bo wiedzieliśmy, że w takim upale nie przejedziemy o dwóch bidonach. Trochę był zszokowany widząc tylko nas dwóch, wyniku już i tak się nie dało zrobić więc stanęliśmy na kilka minut pogadać :)




Od 80km życie ratował nam motocyklista kłamiąc non-stop co do dystansu. Najpierw miało być 6km do mety, po 9km mówił, że już tylko 3 zostały, a po tych 3 okazało się, że jest jeszcze 5 :D No ale jakbym wiedział, że w tych warunkach mam przejechać jeszcze 17km to chyba bym zsiadł z roweru.

Na metę wjechaliśmy razem, ale Piotrkowi udało się urwać 0.08s ;) Zdecydowany plus dla organizatora za punkt medyczny bo dziewczyny były super :D Przebrałem się w same gacie, a one przystąpiły do działa, a co robić miały.

Jeszcze fotograf mnie uchwycił.


Artur Ś z Krzyśkiem stwierdzili, że wracając prosto do Wro, a my postanowiliśmy pojechać nad jezioro w Dolsku gdzie bawił się już Marcin z żoną Sylwią.

Piotrek.


Od lewej Marcin, Sylwia, Artur.


Wykresy z jazdy.


Wnioski z jazdy są takie, że potencjał duży jest, do wypadku mieliśmy średnią 37.3km/h, która myślę niewiele by nam spadła. Dodatkowo jazda we 4 odbiła się trochę na wyniku. Ku mojemu zaskoczeniu Krzysiek samotnie ukończył maraton, więc mieliśmy 3 zawodników i zostaliśmy sklasyfikowanie na 36/40 przed m.in. teamem "lejdis" i "old stars" :D Mimo wszystko mój czas z samej jazdy, 2:49, dałby 20 pozycję, a jadąc w 5 spokojnie bylibyśmy w top10. Za rok będzie okazja poprzeć te tezy dowodami ;)

Z ciekawostek dodam jeszcze, że wykręciłem najwyższe średnie tętno w historii, z dużym prawdopodobieństwem z pomocą wysokiej temperatury. Do momentu kiedy zostaliśmy we dwóch na 64km wynosiło ono 175bpm.

Kad. 89/146



Na koniec jeszcze link do rany wojennej, pleców już nie fotografofwałem :)
http://img690.imageshack.us/img690/6406/ranawojenna.jpg

Komentarze (13)

heh goic to sie latwo nie bedzie chcialo - wiem bo dwa razy mialem cala klate tak zarysowana - byle tego nei ruszac i nie moczyc za bardzo i jakos powoli moze zniknie

bartek9007 09:57 czwartek, 1 września 2011

Dzięki Adam, za rok musi być lepiej :)

Bloom szlif nieciekawy, co najgorsze nie chce za bardzo się goić, może czas wypróbować jakieś maści.

Platon 08:38 czwartek, 1 września 2011

Ależ szlif... ała Mam nadzieje, że takiej wywrotki na szosie nie doświadczę.

bloom 08:23 czwartek, 1 września 2011

Z takimi przeżyciami średnia 35 na 100km... no no ;-) Gratuluje uporu w parciu do mety i powodzenia w przyszłym roku.

badas 17:16 wtorek, 30 sierpnia 2011

Marcin jestem pewien, że wynik będzie lepszy. Jakbyśmy zaczęli od DNF byłoby łatwiej, ale 3:28 też pewnie uda się poprawić ;D

Michał czasami tak jest na treningach objeżdżali mnie dziadkowie. Niedawno były Mistrzostwa Europy Masters w Czechach, jak zobaczyłem wyniki kategorii 70+ to mi szczęka opadła :D

Platon 09:26 wtorek, 30 sierpnia 2011

Czasami w dojrzałych gwiazdach jest więcej mocy niż w młodych byczkach ;-)
Wiele razy tego doświadczyłem, kiedy na metę maratonu wbiegali przede mną świeży 60 latkowie, a ja ledwo doczłapywałem.

WrocNam 02:43 wtorek, 30 sierpnia 2011

W przyszłym roku wynik na pewno będzie lepszy :) szkoda, że tyle problemów się pojawiło po drodze, bo mogło być całkiem dobrze, ale i tak gratulacje, że ostatecznie we trzech ukończyliście.

merxin 10:01 poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Piotrek no jakoś motywacja spadła do ostrej jazdy i tętno z drugiej części to już tylko średnio 163bpm :)

Dzięki Michał, szczególnie cieszę się z objechania "Lejdis" i "Old Stars" ;D

Platon 07:06 poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Gratulacje, że mimo tylu przeciwności losu i tak daliście radę i nie byliście ostatni ;-)

WrocNam 02:52 poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Kilka drobnostek:
Wyprzedziła nas Gatta ze Zduńskiej Woli (por. foto i listę startową).
Do wypadku miałeś 175 a potem spadło, jakim cudem?? Wlokłeś mnie do mety, nie możliwe żebyś się przy tym oszczędzał?:>
Dawaj tą fotę z końca na avatara:D

suchy 21:22 niedziela, 28 sierpnia 2011

Nie poznałem na trasie. Gratuluję wyniku i czekam na relację!

Platon 18:54 niedziela, 28 sierpnia 2011

Teraz sobie przypomniałem, że mnie wyprzedzaliście we dwójkę, jak już zostałem;)

Jarzyna 18:09 niedziela, 28 sierpnia 2011

No wiatr nie pomagał. Ciężko się jechało;) Szkoda, że nie udało wam się lepszego wyniku zrobić, bo ja mimo, że na 70 km odpadłem, bo mnie odcięło totalnie to zostaliśmy sklasyfikowani na 4 miejscu:) Pozdro;)

Jarzyna 18:01 niedziela, 28 sierpnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa sobot

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]