III Maraton Liczyrzepy 2012

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(10)
Kategoria <150km, kajo, maraton
Z Wrocławia jedziemy moim autem, zabieram Piotrka (suchego), Piotrka (cukra), i Pawła (g0re), ArturŚ ma jechać swoim autem, a ArturG startował po 7 rano z gigowcami. Na miejscu jest też Kasia. Jedziemy jakieś 2 godziny, pogoda nie rozpieszcza bo leje cały czas. Za to mamy czas obgadać nasze grupy startowe.

Ja jadę pierwszy, szybka analiza i wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tylko z Marcinem (Krzywy) i reszta nie utrzyma koła. Za mną startuje Paweł z Rasałą i Adrianem Brychcy, który powinni mnie szybko dojść, a po nich Suchy, a w następnej grupie Cukier. Stwierdziłem, że jak Piotrek skasuje te 10 minut do mnie to rzucam rower w krzaki (uczę się od Artura ;D).

Szykujemy się przed startem, z prawej Adam.


W Podgórzynie ArturŚ nie pojawia się na starcie, my się szykujemy, ale pada i morale jest niskie. Adam który parkował obok nas po rozpakowaniu spakował się i powiedział, że nie jedzie. Po drodze spotykam jeszcze Mikołaja (Virenque).

Trzeba wiedzieć jak na starcie się ustawić ;)


Pierwsze metry i z 10 zostaje 3.


Na linii startu rozmawiam z Krzywym i ruszamy. Po wyjściu z zakrętu prowadzę, spokojnie 40 na rozkręcenie nogi bo rozgrzewki nie zdążyłem zrobić, ale po chwili jest tylko Marcin ze swoim kolegą. Jednak kawałek dalej gdzie zaczyna się podjazd jedziemy we dwóch. Podobne tempo i można pogadać ;) Pierwszy podjazd robię na 90% HRmax, a na zjeździe prowadzi Marcin, jedziemy bardzo asekuracyjnie, jest wąsko i morko. Na drugim podjeździe tempo trochę spada, teraz tylko 89% HRmax :D Gdzieś w połowie pojawia się sztywniejszy kawałek i Marcin odjeżdża mi na 100m (15km maratonu). Tak jedziemy aż do samego Karpacza, widzę go jeszcze na wjeździe.

W Karpaczu zwątpiłem jak jechać i skręcam w bok za jakąś różową strzałką. Coś mi nie gra więc wracam się trochę i rozglądam za innymi oznaczeniami na drodze, ale nic nie widzę. Decyduję się jechać główną i pytam ludzi czy tędy jechali kolarze. Po odpowiedzi twierdzącej cisnę w dół, ale blokują mnie auta, raz muszę stawać na pasach. Puszczanie maratonu przez Karpacz to jakieś nieporozumienie.

Cisnę dalej sam wyprzedzając kolejnych ludzi, a od startu było ich sporo, ale nikt nawet nie próbuję się dołączyć. Ciągle liczę że dojadę Marcina i pojedziemy razem. W Kowarach po skręcie na Okraj wyprzedzam kogoś z Interkolu (rozpoznaje go potem bo miał pomiar mocy w piaście :) ), jadę swoje nie przejmując się czasówką, ale widać że jest ciężej bo Okraj zrobiony już tylko na 86%. Na sztywniejszym odcinku (Droga Głodu?) dochodzi mnie pierwszy zawodnik, pytam się czy to Adrian bo z poprzedniej grupy to właśnie on mógł mnie dojść jako pierwszy. Potwierdza, zamieniamy kilka słów i odjeżdża. Pod koniec Okraju doganiam mnie Interkolowiec i jedziemy razem, po drodze zabieramy jeszcze Roberta Karonia (rower inny, taka szosa bez baranka ;) ). Wprowadzam grupę na górę i zjeżdżamy.

W połowie Okraju usłyszałem "O, znajomy z Zieleńca", i fota :D


Za mną Robert, kolega 139 jeszcze trochę się z nami utrzymał.


Conti GP 4000s świetnie spisywały się na mokrym, bardzo pewnie czułem się na zjazdach i cisnąłem dość mocno. Na dole jest ze mną już tylko Robert, wypuszczam go na krótkie zmiany żeby odpocząć i dowalam znowu. Dogania nas też Interkolowiec, ale wygląda już na mocno ujechanego, zgubimy go chyba na PŻ. Jestem miło zaskoczony bo Robert daje dobre zmiany. Tak gdzieś od 80km role się zmieniają i to Robert mocniej pracuje z przodu O.o

Tak też dopadamy Adriana, który stanął za potrzebą. Lecimy we 3, Adrian ujechał się goniąc przez 30km jakąś grupę i teraz spokojnie jechał naszym tempem dając zmiany na naszym poziomie. Koło 90km kryzys, siadam na kole i przez 10km walczę ze sobą żeby nie odpaść. Co jakiś podjazd Robert dokręca, miałem wrażenie, że próbuje mnie zgubić bo startowałem 5m po nim :) Na szczęście siły wracają i dołączam się do współpracy.

Prowadzi Robert, następnie ja, najwyższy Adrian. Pozostałych dwóch kolegów z Interkolu stwierdziło, że pokręcą razem i zostało.


6km przed metą był podjazd na którym Adrian zaatakował. Nie mieliśmy z czego odpowiedzieć, ale jak zaczął się zjazd nie odpuściłem i tak na jego końcu dogoniłem go łapiąc drodze jeszcze 4 zawodników. Ostatnie 4km przejechaliśmy w grupce.

Na kresce, a właściwie kablu.


Warunki były dalekie od idealnych, ale całkiem znośnie, tylko jakieś przelotne opady i mokra nawierzchnia. Jak to w takich warunkach było mijaliśmy przy drodze bardzo wielu zawodników zmieniających dętki. Myślę, że w miarę nowe opony uratowały mnie od takich przygód.

Jak zwykle wykres tętna pokazuje jak przebiegał wyścig... do 90km jestem z niego zadowolony ;)


Wyniki:Open: 9/169
M2: 4/26

Czasówka na Okraj:Open: 17/203
M2: 7/26
00:41:34.82


Cel zrealizowany, Top10 jest. O podium w M2 nie było mowy, wyprzedzili mnie Kolenda, Kozal i Brychcy. Nie moja liga :D

Krzywy dojechał na 7 miejscu z przewagą około 2 minut. Ciekawe jakbyśmy pojechali razem gdybym nie odpadł.

Na koniec coś tam zjedliśmy, pogadaliśmy, poznałem sporo nowych osób, i w końcu zabraliśmy się do Wro. Na miejscu byłem tak wykończony, że tylko zrobiłem i zjadłem obiad i o 20 poszedłem spać.

Jeszcze wyniki drużyny:
MEGA:
25 PIOTR RAKIEWICZ 04:15:47.84
29 ARTUR GACEK 04:18:23.57
70 PIOTR ANTCZAK 04:52:36.21

GIGA:
1 KATARZYNA DUGIEL 08:00:33.84


Wnioski? Za cienki jestem żeby pojechać mocno cały taki dystans, powinienem chyba na 90km startować :)

Zaliczyłem też jeden epic fail... zapomniałem napompować oponek przed startem, a kółka ostatnio jeździły 2 tygodnie temu na Amber, po sprawdzeniu manometrem z przodu i z tyłu jechałem na 5.5 atmosfer. Zorientowałem się zaraz po starcie bo czułem że kleje się do asfaltu. Krzyknąłem do Krzywego, ale on stwierdził że nie wygląda to źle, ro teraz mam nauczkę :D Patrząc na wyniki co najwyżej mogłoby dać mi to jedno więcej miejsce w open, ale to i tak duży znak zapytania.

kad. 89/129

Komentarze (10)

No to jeszcze ja! :D Choć rozmawialiśmy dziś rano i gratulowałem Ci wyniku, to jeszcze tutaj chcę, bo jest czego gratulować! Brawo, brawo, brawo! Szacunek!

P.S. Ciekaw jestem mojego wyniku, bo choć dawno razem nie jeździliśmy w górach to zawsze mieliśmy podobne wyniki. Ech, szkoda tego deszczu... :(

arturswider 07:25 wtorek, 11 września 2012

Dzięki chłopaki. Nie mogłem się zmusić samotnie na Okraju żeby mocniej pojechać, ale gdyby ktoś jechał przede mną odrobinę szybciej to siadłbym na koło :)

Platon 09:48 poniedziałek, 10 września 2012

To jeszcze ode mnie, wielkie graty!:)
Pierwsze 2 podjazdy bardzo ładnie ale na Okraju widać że zacząłeś się troszkę oszczędzać na resztę dystansu :>

suchy 07:52 poniedziałek, 10 września 2012

Brawo Tomek !! świetny wynik, myślę że napompowane oponki mogłyby trochę pomóc z pewnością, ale z drugiej strony biorą pod uwagę, że często coś musi być nie tak to lepsze to niż chociażby zmiana dętki :)

merxin 07:23 poniedziałek, 10 września 2012

Michał dzięki, trzeba było pokazać, że Zieleniec to nie był przypadek ;)

Krzysiek za rok będziesz miał okazję na rewanż, mam zamiar startować od początku sezonu.

Marcin, cud że się nie zabiłeś z tym kołem. W sierpniu w Austrii coś mi na podjeździe przerzutki przestały dobrze działać. Zatrzymuje się na zjeździe, a tam tylne koło wypięte...

No wystartuj w końcu Krzysiek! Z Twoją formą na góry spokojnie masz podium jak w banku. W końcu na treningach robisz mnie jak chcesz :D

Mikołaj, o tym nie pomyślałem. Wyjątkowo dobrze mi się zjeżdżało, tylko czy ten zysk na zjazdach równoważył stratę na pozostałych odcinkach? Faktycznie mocny zawodnik startujący na początku może liczyć tylko na siebie. Ale żeby z doganianych zawodników ktoś się przyłączył i okazał wartościowym kompanem to też rzadkość ;)

Platon 06:24 poniedziałek, 10 września 2012

Piękny czas wykręciłeś, trzeba było nie odpuszczać Krzywego ;)
A to słabe ciśnienie w oponach, to na zjazdach tylko Ci pomogło, wtedy jest lepsze trzymanie na mokrym.
Wracając do grup, może i większość miała słabą itd, ale tak jak piszesz kogoś dochodziłeś, ktoś dochodził Ciebie, po prostu im później miało się start tym większa szansa na jakąkolwiek współpracę na trasie z innymi zawodnikami. Mnie nikt nie doszedł, a sam miałem szansę dojść zaledwie kilka osób z grupy pierwszej ;)
pzdr

Virenque 16:59 niedziela, 9 września 2012

Tomek->

Muszę przyznac, ze po raz drugi (dwa wyscigi w górach w tym sezonie)
bardzo mnie zaskoczyłes :).

Ja w przyszłym roku startuję wszędzie i powalczę
nareszcie w górach (lubię podjazdy :)).

chris90accent 14:12 niedziela, 9 września 2012

:) super relacja i fajnie się czyta. Ja też żałowałem że nie jechaliśmy dalej we dwóch. Sądze, że ugralibyśmy lepszy wynik, dużo lepszy wynik, ale to już jest przeszłość i niczego gdybanie nie zmieni. Ty miałeś pecha z niedopompowanymi kołami, ja praktycznie nie przykręconym przednim kołem. Cud że nigdzie nie wyleciałem. Wracając do samych zawodów to miło było jechać razem, i pogadać. Mam nadzieje że będzie jeszcze nie jedna okazja by wspolnie pohasać na zawodach czy nawet potrenować chociażby w Walimiu. Gratuluje ci również czasu, a dzieliło nas bardzo niewiele.

krzywy 12:48 niedziela, 9 września 2012

Sporo nas tam Interkolowców jechało, dwóch sie przeliczyło z siłami, jeden pognał całkiem ładnie mniej więcej w Twoim czasie :)

Mi jeszcze widać sporo brakuje, ale do czasu! :D Patrząc chociażby po maratonie w Radkowie i śrV jaka tam zrobiłem, a jak pojechałem tutaj to mogę być zadowolony z progresu, choć widać po wynoiku że ten jeszcze zbyt maly bo kurde włożyłeś mi jakieś 18min, ale jak na jazdę indywidualną na czas po górach przez praktycznie 110km to nie jest źle :)

kris91 09:37 niedziela, 9 września 2012

Gratulacje - niezły wynik!

WrocNam 07:34 niedziela, 9 września 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa itepe

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]