Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2008

Dystans całkowity:1701.54 km (w terenie 52.00 km; 3.06%)
Czas w ruchu:64:45
Średnia prędkość:26.28 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:89.55 km i 3h 24m
Więcej statystyk

Pobudka po 7, porządne śniadanie

Sobota, 12 lipca 2008 · Komentarze(1)
Kategoria >150km, runner, Pradziad
Pobudka po 7, porządne śniadanie i o 8:30 byliśmy już na miejscu zbiórki w Gołuszowicach. Rysiek poprowadził nas na turystyczne przejście graniczne, dokładną trasę można obejrzeć niżej.



Pierwsza część wyprawy była znacznie trudniejsza, mimo zjazdów większość trasy prowadziła stopniowo w górę pod Pradziada. Ciekawy zjazd trafił się dopiero za Hermanowicami aż do Vbrna, kilka km w dół i 65km/h bez pedałowania.

Już na początku trasy Rysiek zwrócił mi uwagę, że coś jest nie tak z moim tylnym kołem. Okazało się, że opona zaczyna się rozpadać i zrobił się na niej wężyk i górka przez którą podrzucało mnie przy każdym obrocie koła :) Na szczęście nie było tragicznie i jechać się dało.


Tankowanie, od lewej Adam, ja, Rysiek.


Kręcenie pod górkę, okazało się, że Rafał robił nam na trasie fotki-niespodzianki :>

Po zjechaniu do Vrbna czekał nas podjazd do Karlovej Studanki, 7km w górę o stałym nachyleniu, z Adamem trzymaliśmy 18km/h przez całą dystans i jakoś udało się wjechać. Tam Rafał i Adam zatankowali wspomagacz w pijalni wód, mi niestety przez gardło nie przechodził ;P Potem dłuższa wizyta przy wodospadzie i ruszyliśmy na parking skąd zaczyna się wjazd na Pradziada o nachyleniu, jak podawał znak przy szlabanie wjazdowym, 12%.



Widok na Karlovą Studanke w dół.

Znaki głosiły, że mamy 6km podjazdu więc zaczęło się pedałowanie i odliczanie metrów. Z Rafałem trzymaliśmy stałe, zawrotne tempo 9km/h, co jakiś czas mijały nas samochody i pędzący rowerzyści jadący w dół. Na 5-tym km stwierdziłem, że muszę się zatrzymać bo nie wycisnę ostatniego kilometra. Łyk wody, kilka głębszych oddechów i ruszyłem w pogoń za Rafałem... okazało się, że za dwoma zakrętami był już szlaban wjazdowy na górze. Gdybym wiedział to bym jeszcze docisnął ;D

Jednak na szczyt nam to nie pasowało, z boku zobaczyliśmy górującą nad nami budowlę na szczycie obok.Okazało się, że te 6km było tylko do zabudowań niżej, a na szczyt zostały jeszcze 3. Stanęliśmy na pedały i udało się nam jakoś dokręcić na górę. Podjazd 9km zajął nam 60 minut, z tego co czytałem najlepsi wykręcają tutaj czasy poniżej 30 minut :D


Widok ze szczytu.


Sporo czasu spędziliśmy tam, okazało się, że nawet za dużo bo nagle zaczęła zbliżać się do nas burza. Niestety nie udało nam się uniknąć deszczu, dodatkowo zrobiło się tak zimno, że mimo założenia długiego rękawa nie mogłem wytrzymać. Zjechaliśmy 3km w dół i schowaliśmy się przy hotelu. Przy okazji zanim zrobiło się całkiem mokro udało mi się wyciągnąć 70.6km/h, jednak przy tej prędkości rower zaczął się dziwnie zachowywać co było pewnie związane z defektem opony.


Po ulewie.

Niestety spadło tyle deszczu, że zjazd wyglądał jak strumyk co zniechęciło mnie to rozwijania dużych prędkości. Następne 6km w dół pokonał na zaciśniętych hamulcach jadąc między 50 a 60 km/h :]

Na dole o dziwo było sucho i ciepło. Ruszyliśmy na Bruntal, tym razem znacząca część drogi, praktycznie aż do Krnova leciała w dół. Na zjazdach bez pedałowania jechało się ciągle ~50km/h. W połowie drogi siadły nam na kole dwie rowerzystki, jednak uparcie nie chciały nas wyprzedzić i trzymały dystans, dopiero w Bruntalu pojechały w inną stronę.

Następnie zjechaliśmy do Krnova i po przejechaniu rynku udaliśmy się na przejście graniczne. Timing mieliśmy idealny bo jak tylko wjechaliśmy pod zadaszenie przejścia zaczęło strasznie lać. W końcu burza nas dogoniła, było już około 19:30. Kiedy przestało padać ruszyliśmy do Głubczyc na zakupy. Rysiek pojechał się przebrać, myśmy zrobili zakupy i po 21 we czterech ruszyliśmy do Równego na wieczorną ucztę. Było już ciemno i znowu padło więc włączyliśmy światła i dotoczyliśmy się na miejsce. Niestety ogniska zrobić się w tych warunkach nie dało więc zostaliśmy w domu. Drugi dzień wyprawy dobiegł końca.

Pierwszy dzień wyprawy. Czekałem

Piątek, 11 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Pierwszy dzień wyprawy. Czekałem na telefon od Adama i Rafała, którzy mieli dotrzeć do Opola z Byczyny w okolicach 14. Przechwyciłem ich na obwodnicy Opola, przejechaliśmy miasto i przez Metalchem polecieliśmy na Przywory, Chorulę i Krapkowice. Tam małe zakupy i ruszyliśmy na Głubczyce, od Głogówka zaczęły się już małe górki. Jak się później okazało od Krapkowic do Głubczyc droga idzie cały czas pod górę, niewielkie nachylenie ale z powrotem leciało się na tych samych odcinkach dużo szybciej.

Po dojechaniu do Głubczyc skontaktowałem się z naszym przewodnikiem - Ryszardem ;] i dowiedziałem się gdzie jest Biedronka. Tam po zakupach i postoju ruszyliśmy na miejsce noclegowe w Równym. Po drodze zatrzymaliśmy się koło Ryśka i omówili kilka szczegółów wyjazdu dnia następnego. Jeśli się nie mylę na miejscu byliśmy dopiero o 20, zostawiliśmy rzeczy i ruszyli na górkę za wioską skąd zrobiliśmy zdjęcie naszego jutrzejszego przeciwnika.



Było dość gorąco i musiałem strasznie dużo pić, do tego wiał jeszcze nieprzyjemny wiatr, dopiero pod wieczór zrobiła się idealna pogoda do jazdy. Na koniec jeszcze trasa pierwszego dnia.


Do 16 pogoda była fatalna,

Środa, 9 lipca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria <100km, runner
Do 16 pogoda była fatalna, potem trochę lepiej i przed 17 zdecydowałem się skorzystać. W atlasie ustaliłem trasę i ruszyłem. Wiatr był straszny i po dotarciu do Elektrowni Opole zastanawiałem się czy nie zawrócić jednak wtedy trafiły się odcinki leśne co podbudowało moje morale. Dojechałem do Kup, tam odbiłem na Jełowę, dotarłem do znaków Opole na prawo i Kluczbork 27km na lewo... oczywiście pojechałem w lewo :] W Bierdzanach odbiłem na Ozimek, jednak tam nie dojechałem bo w połowie drogi dojrzałem znak na Opole przez Turawę. W domu byłem punkt 20.

Niestety nie pomyślałem i pojechałem w krótkim rękawie przez co strasznie zmarzłem. Do tego tak się wykończyłem, że jutro wołami nikt mnie na rower nie zaciągnie :D

No może tylko podjadę do rowerowego ;]


EDIT

Miałem chwilę czasu więc przygotowałem moje trasy :]



I wczorajsza :

Rano pogoda była świetna

Wtorek, 8 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Rano pogoda była świetna więc postanowiłem jak najwcześniej wyjechać żeby nie popsuła się jak wczoraj. Cel - Góra Św. Anny, trasa przez Tarnów Opolski i Kamień Śląski, bardzo malownicza, wiatr dość mocny, ale jeszcze dało się spokojnie jechać. 50km do podjazdu pod górę i średnia 28, po 2km podjeździe spadła do 27. Trochę pokręciłem się na górze i zjazd, jako że trasę już trochę kojarzę pozwoliłem sobie na mały rozpęd i przestałem kręcić przy 69.20km/h :)

Potem jadać piędziesiątką w dół dotarłem do główniejszej drogi na Strzelce Opolskie. Zatrzymałem się na stopie, a tu ciągnik omal nie zdmuchnął mi kasku z głowy ;D Ruszyłem w pogoń i kolejne 8km przejechałem mu na ogonie jadąc około 46km/h. Pomyślałem, że gdziekolwiek on jedzie zostanę mu na ogonie, jednak w Strzelcach utknął w korku i postanowiłem zawrócić na drogę 94 do Opola.

Czekało mnie jeszcze 25km do domu, droga z poboczem, że 3 rowerzystów mogłoby jechać obok siebie, jednak na całkiem otwartym terenie. Pogoda się popsuła i zaczęło wiać. Wyglądałem na drodze jak chorągiewka próbując kontrować na kolejne boczne uderzenia wiatru. Wydawało mi się, że w pewnym momencie pedałowałem będą pochylonym na bok :D

Nie było wyjścia, chwyciłem baranka za rogi, brodę oparłem o licznik, oczy wlepiłem w przednie koło (trasę znam i wiem, że dziur nie ma) i tak przez 25km jechałem do Opola mając trzydziestkę na liczniku :]

Miałem dokręcić jeszcze 30km na mieście ale godzinę po przyjeździe zaczęło lać. A teraz sklepy już zamknięte.

Dzień zaczął się beznadziejne,

Sobota, 5 lipca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria <150km, >30km/h, runner
Dzień zaczął się beznadziejne, prawie jak wczoraj. Miałem jechać na Ślężę i odpuściłem sobie z powodu huraganu, tym razem byłem zdeterminowany żeby jechać :] Koło 12 przyjechał transport, pakowanie wszystkich rzeczy zajęło sporo czasu, potem wycieczka do sklepu rowerowego, spore zakupy i powrót.

Po 16 zdecydowałem się jechać ( Psiak-Jelcz-Oława-główna droga 94 przez Brzeg do Opola), pogoda znacznie się poprawiła, mimo wiatru była super do jazdy. O 16:28 start. Tempo na trasie zadziwiająco dobre, miałem się nie przemęczać, a tutaj na wyjeździe z Oławy licznik pokazuje średnią prędkość 32km/h, wliczając przejazd przez 2 miasta :] Nie czując zmęczenia przycisnąłem jeszcze mocniej na Brzeg, koło 37km/h ciągle. Parę km za Oławą wyprzedziłem jakiegoś, jak mi się wtedy wydawało, dziadka mając 40km/h i się oddalałem. Po niedługiej chwili czuję czyjś oddech na plecach ( a raczej czyjś rower za mną ;D ), patrzę na licznik - 40km/h, a tu ktoś mnie wyprzedza... zgadnijcie :D Dziadek okazał się na być dziadkiem, a gościem, który dla siebie sporo trenuje (4000km w tym roku już ).

Okazało się, że Darek jedzie trasą z Wrocławia do Opola, w Opolu nawrót i do Wrocka, 200km na 8 godzin rozłożone :) A że wyprzedziłem go i jechałem tą 40-stką to chyba pomyślał, że to moje tempo na trasę więc zwolniliśmy tylko do 36km/h i tak przez większą cześć do Opola jechaliśmy (choć zdarzały się odcinki gdzie trzeba było spaść do 30km/h :> ). Ciekawa sprawa to to, że dla mnie wyglądał na 35-letniego Brazylijczyka ( dosłownie kopia Roberto Carlosa ), okazało się, że ma lat 46 ;D

Na 65km trasy, w Łosiowe dogonił mnie transport moich rzeczy z Wrocka, który wyjechał godzinę po mnie. W najśmielszych marzeniach myślałem, że łyknie mnie gdzieś jeszcze przed Brzegiem :D Dowiedziałem się, że Darek wybiera się w najbliższym czasie rowerem nad... morze, jednak jego trasa w ogóle nie pokrywa się z moją planowaną, a do tego chce robić codziennie +200km i szybko wszystko zaliczyć.

Ostatecznie w Opolu byliśmy 19:40, przejechałem ponad 101km, w trochę ponad 3 godziny, nie robiąc żadnego postoju i wciągając tylko 1.5l wody na trasie (Darek miał 1.5l wody na cały dzień, stwierdził, że woda osłabia i on mało pije :D ). Jest to mój najlepszy wynik na dłuższej trasie i chyba za szybko takiego nie powtórzę... chyba, że znowu trafię na niego.

Nie było ściągania licznika bo poza światłami nigdzie się nie zatrzymywałem ani wolno nie jechałem ;P I jeszcze nadmienię, że nie jechaliśmy na kole tylko jeden obok drugiego przez całą trasę.

Na koniec jeszcze przez godzinę rozmawialiśmy, potem Darek zapalił światła i ruszył na drugie 100km do Wrocka.

Pojechałem obejrzeć nowy rower

Wtorek, 1 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, runner
Pojechałem obejrzeć nowy rower Adama, była 21 i było jeszcze jasno... ale na tyle dobrze się jeździło, że zdecydowaliśmy się pojeździć więcej po mieście. W sumie zeszło nam do 23:30. Świetna zabawa... gdybym tylko miał jakieś światła :D W centrum tłumy ludzi po zmroku wyległy na ulice, dodatkowo na rynku jakiś koncert trwał. Czas zainwestować w światła i pobawić się w nocną jazdę :>