Dzień zaczął się beznadziejne,

Sobota, 5 lipca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria <150km, >30km/h, runner
Dzień zaczął się beznadziejne, prawie jak wczoraj. Miałem jechać na Ślężę i odpuściłem sobie z powodu huraganu, tym razem byłem zdeterminowany żeby jechać :] Koło 12 przyjechał transport, pakowanie wszystkich rzeczy zajęło sporo czasu, potem wycieczka do sklepu rowerowego, spore zakupy i powrót.

Po 16 zdecydowałem się jechać ( Psiak-Jelcz-Oława-główna droga 94 przez Brzeg do Opola), pogoda znacznie się poprawiła, mimo wiatru była super do jazdy. O 16:28 start. Tempo na trasie zadziwiająco dobre, miałem się nie przemęczać, a tutaj na wyjeździe z Oławy licznik pokazuje średnią prędkość 32km/h, wliczając przejazd przez 2 miasta :] Nie czując zmęczenia przycisnąłem jeszcze mocniej na Brzeg, koło 37km/h ciągle. Parę km za Oławą wyprzedziłem jakiegoś, jak mi się wtedy wydawało, dziadka mając 40km/h i się oddalałem. Po niedługiej chwili czuję czyjś oddech na plecach ( a raczej czyjś rower za mną ;D ), patrzę na licznik - 40km/h, a tu ktoś mnie wyprzedza... zgadnijcie :D Dziadek okazał się na być dziadkiem, a gościem, który dla siebie sporo trenuje (4000km w tym roku już ).

Okazało się, że Darek jedzie trasą z Wrocławia do Opola, w Opolu nawrót i do Wrocka, 200km na 8 godzin rozłożone :) A że wyprzedziłem go i jechałem tą 40-stką to chyba pomyślał, że to moje tempo na trasę więc zwolniliśmy tylko do 36km/h i tak przez większą cześć do Opola jechaliśmy (choć zdarzały się odcinki gdzie trzeba było spaść do 30km/h :> ). Ciekawa sprawa to to, że dla mnie wyglądał na 35-letniego Brazylijczyka ( dosłownie kopia Roberto Carlosa ), okazało się, że ma lat 46 ;D

Na 65km trasy, w Łosiowe dogonił mnie transport moich rzeczy z Wrocka, który wyjechał godzinę po mnie. W najśmielszych marzeniach myślałem, że łyknie mnie gdzieś jeszcze przed Brzegiem :D Dowiedziałem się, że Darek wybiera się w najbliższym czasie rowerem nad... morze, jednak jego trasa w ogóle nie pokrywa się z moją planowaną, a do tego chce robić codziennie +200km i szybko wszystko zaliczyć.

Ostatecznie w Opolu byliśmy 19:40, przejechałem ponad 101km, w trochę ponad 3 godziny, nie robiąc żadnego postoju i wciągając tylko 1.5l wody na trasie (Darek miał 1.5l wody na cały dzień, stwierdził, że woda osłabia i on mało pije :D ). Jest to mój najlepszy wynik na dłuższej trasie i chyba za szybko takiego nie powtórzę... chyba, że znowu trafię na niego.

Nie było ściągania licznika bo poza światłami nigdzie się nie zatrzymywałem ani wolno nie jechałem ;P I jeszcze nadmienię, że nie jechaliśmy na kole tylko jeden obok drugiego przez całą trasę.

Na koniec jeszcze przez godzinę rozmawialiśmy, potem Darek zapalił światła i ruszył na drugie 100km do Wrocka.

Komentarze (2)

Jak ja wyjeżdżałem to już ładnie słonko świeciło i pogoda się poprawiła, wiatr jeszcze był, ale nic w porównaniu z tym co było rano :P Nie twierdzę, że gdzieniegdzie nie powiał w plecy, ale na pewno nie na całej trasie ;P

Platon 11:12 niedziela, 6 lipca 2008

a ja Ci teraz zepsuje humor i powiem: "Jak mogłeś nie zauważyć że cały czas jedziesz z tym huraganem w plecy?" Jakby nie było diabelnie mocny ten wiatr... facet musiał mieć niezłe trudności z powrotem do Wrocławia, też sobie jeżdże i od 2óch dni jak tylko sie robi pod wiatr to depta sie i depta a tu licznik nie chce więcej jak 25 pokazać...

badas 11:01 niedziela, 6 lipca 2008
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa botek

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]