V Leszczyński Maraton Rowerowy
48/165 w open (195 zapisanych)
12/25 w M2
Dystans samego maratonu 165km, czas 4:57:29, średnia 33.3km/h.
Sam bym pewnie nawet nie próbował startować ale Arturowi udało się mnie namówić. Pobudka o 4, o 4:40 już jadę na PKP, po drodze jakiś wypadek Sobieskiego i droga zamknięta, ale przeciskam się. Na dworcu zagaduje mnie ojciec chłopaka, który też startuje, a czeka przed dworcem. Jedziemy więc razem, a w Obornikach dosiada się jeszcze dwóch zawodników. Na miejscu wszystko szybko załatwiamy i jesteśmy gotowi do startu.
Pogoda świetna, słońce i słaby wiatr. 7:53 startuję z Arturem, dwie osoby się nie pojawiły, więc jedziemy we 4. Mimo tempa 30-31, po chwili zostajemy sami. Po 5km dochodzi nas dwóch gości (151 i 156), cisną ~38km/h, a my siadamy na kole. Mijamy wcześniej startujących, niektórzy próbują łapać pociąg ale wymiękają szybko. Zaczynamy dawać zmiany i jedziemy tak 20km, Artur decyduje się odpuścić, a ja czekam na niego.
Koło 45km dochodzi nas kolejny pociąg, korzystamy z okazji. Ja ustawiam się z przodu i zaczynam pracować. Na podjeździe na 53km rozrywa się, ja zostaje w pierwszej części, Artur w drugiej. Tempo jest bardzo mocne. Kawałek dalej trafia się podjazd 5%, a zaraz za nim 4% i razem z innym gościem puszczam koło. Próbuję gonić jakieś 2 km, ale utrzymuje się stała luka, atakuje dwa razy ale zbliżam się nieznacznie.
Następne 20km jedziemy we dwóch tempem na 31. Zaliczamy punkt żywieniowy gdzie tracimy jakąś minutę na picie i uzupełnienie bidonu, zabieramy też po bananie. Na 85km łapiemy kolejny pociąg, którego do końca już nie puścimy. Znowu ustawiam się w miarę z przodu i wychodzę na zmiany, z tył spora grupka się wozi całą trasę :( W pewnym momencie na skrzyżowaniu łączymy się z grupą jadącą mini, jest w niej kolega z pociągu, który startował po 10 :) Na drugim punkcie żywieniowym nie próbuję się nawet zatrzymywać, przejeżdżam przez bramkę kontrolną, zgarniam w locie butelkę wody i jadę dalej. Niestety bolą mnie już plecy, nie mogę przyjmować aerodynamicznej pozycji, ostatnie 15km wożę się na kole.
Miała też miejsce niebezpieczna sytuacja, sczepiłem się kołami z gościem przede mną, jakieś 3s jechaliśmy z tarciem, a ja byłem przechylony mocno w bok, cudem nie wywróciłem się i nie pociągnąłem za sobą osób z tył.
Pod koniec cisnął z nami samozwańczy fotograf wyścigu, jestem na sporej liczbie jego zdjęć, mam nadzieję, że uda mi się do niech dostać :) Przejeżdżając przez wioski miały też miejsce przyjemne sytuacje, ludzie nas witali, a szczególnie małe dzieci :]
Był to mój pierwszy maraton, ale wydaje mi się, że oznakowanie wyścigu było dobre, w newralgicznych punktach stała policja i straż i blokowała ruch, gdy nadjeżdżali kolarze. Mimo to raz z Arturem byśmy źle pojechali, zagadaliśmy się i nie zauważyli tabliczki skrętu w lewo, dopiero jakiś mleczarz krzyczał za nami, że wszyscy skręcają :DDD Drogi jakościowo było dobre, a ruch mały.
Trasa:
Średnia kadencja wyszła 80 aczkolwiek jadąc w środku pedałowało się mało, a jak trzeba było przycisnąć to w granicy 95-100. Tętno nie za wysokie, spodziewałem się przynajmniej 85% HRmax. Przy okazji ustanowiłem swój rekord, 5 godzin jazdy bez zatrzymywania się :) Więcej danych technicznych ">TUTAJ.
Z ciekawostek widzę, przynajmniej jedną osobę, która jadąc na szosie z crossowymi oponami wpisała swój rower jako MTB :D
Po jedzeniu (niesmacznym) i odebraniu dyplomu pozbieraliśmy się, ja z kolegą wcześniej poznanym w pociągu ruszyliśmy na PKP. Dojechaliśmy na dworzec, a akurat pośpiech do Wrocławia odjeżdżał, na szczęście złapaliśmy konduktora i zaczekał na nas.
Ogólne wrażenia super, jazda w grupie daje niesamowicie dużo jednak jest sporo leserów, ciekawe jakby pojechali gdyby nikt ich nie ciągnął ?:> Jestem pewien, że wystartuje w kolejnych imprezach, również za rok chętnie wrócę do Leszna. Tak wysokie miejsce biorąc pod uwagę moją raczej rekreacyjną jazdę i znikomą ilość stricte treningów dodatkowo motywuje.
Reszta km z dzisiaj to dojazdy z i na PKP.
Okazało się, że fotograf też jest z Bikestats ! Dzięki Zabel za super zdjęcia !
Z galerii pozwoliłem wybrać sobie kilka ;D
Ja i kris91.
No chłopaki trzymać koło, to tylko mała hopka :P
Ufff, jeszcze tylko ten zakręt i schodzę ze zmiany :D
Fotograf ustawił się ze mną i czekał na swoją kolej.
Gorące powitanie, nie jedyne.
"Aaaa", pomocy, ktoś robi mi zdjęcie ;P
Nowe rondo przetestowane, nawet przystosowane do sporych prędkości :)
I znowu pod górę, a miało być po płaskim.
Końcówka, kolega z Pruszkowa ciągnął mocno cały peleton, ja już zmian nie dawałem, ale trzymałem się z przodu.
Lepsza perspektywa tego wyżej :D
A tu jeszcze zdjęcie z trasy autorstwa innego fotografa.
Dodatkowo po zgraniu danych z Garmina zrobiłem małe podsumowanie. Zrobiłem 125km w pociągu, a pozostałem 40km jadąc we dwóch. Średnia z pociągów wyszła 34.95 km/h (pierwszy pociąg 35.9, drugi 36.5, trzeci 33.8), ta druga 30.1 km/h :) Jest to świetny przykład na to, że aby osiągnąć dobry wynik trzeba od początku jechać w mocnej grupie i trzymać tempo, jak się odpadnie na kolejny pociąg można czekać nawet i 2x po 20km ;]
Na trasie były 4 podjazdy idealne do rozerwania grupek, każdy z nich miał około 1km długości i średnie nachylenie od 2.1% do 3.6%, ale to co było najgorsze to chwilowe skoki nachylenia do 9% a nawet 11% :)