Hrubý Jeseník #2 / Dzień 2

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria >150km, runner, Pradziad
O 6 rano obudziło mnie ostre słońce. Piękny dzień. Na dzisiaj była zapalnowane inna trasa o podobnej długości. Krótka męczarnia po polskich drogiach i jesteśmy w Czechach. Tam trzeciorzędny drogi są lepszej jakości niż nasze krajówki. Tempo narzuciliśmy bardzo spokojne praktycznie cały czas robiąc podjazdy. Ale taki urok tej trasy, pierwsza połowa pod górę, druga w dół.

Już w Czechach, nawet kilku rowerzystów spotkaliśmy.



Tak mniej więcej wyglądają wszystkie drogi, którymi jechaliśmy :)



W Hermanovicach zjechaliśmy na Zlote Hory, tym razem spróbowałem dokręcić na zjeździe, ale tylko 77km/h dało radę. Objechaliśmy Pricny Vrch wbijając się na 9km (4%) podjazd z końcówką 2km - 7.3%, w sam raz rozgrzekwa przed Pradziadem, niestety łyknął nas tam stary dziadek i nie byliśmy w stanie trzymać koła :D Szczyt przełęczy był na 780m skąd ładnymi serpentynami zjechaliśmy do Hermanovic.

Zakupy w Zlotych Horach.


Niestety przez moją nieuwagę i durne oprogramowanie komórki wszystkie kolejne zdjęcia przepadły. Nie zauważyłem, że skończyła pamięć, a komórka nie informuje w żaden sposób, że nie ma miejsca tylko nie zapisuje zrobionych zdjęć i pozwala pstrykać kolejne.

Na 7km podjeździe do Karlovej wyprzedził nas szosowiec. Próbowałem go dogonić, ale na całej trasie utrzymywał dystans 50m. Tętno trochę za wysoko powędrowało. Następnie spotkaliśmy Czecha, chciał wiedzieć czy da się do Owczarni podjechać. Ruszył przed nami, ale dogoniliśmy go. Sam wjazd na Pradziada straszny, pełno wody, żwiru, piasku, nawet lodu, zadziwiająco lekko się podjeżdżało. W Owczarni na około 1300 mnpm śnieg i lód, po bokach ludzie na nartach i skutery śnieżne :D Fizycznie nie dało się już jechać. Zrobiliśmy tutaj kilka fotek, których najbardziej szkoda. Na jednej wdrapałem się na połowę 3-metrowej śnieżnej ściany. Dogonił nas też Czech i zrobił wspólne zdjęcie na tle wieży Pradziada.

Zjazd w potokach zamarzającej wody był hardcorowy i dojechałem kompletnie przednie klocki. Cały zjazd na zaciśniętych klamkach, strach był aby obręcze za bardzo się nie rozgrzały i dętki nie strzeliły. Ostatecznie wyszła średnia zjazdu 38km/h. Reszta trasy to już w większości zjazdy świetnymi drogami. Tylko się złożyć na lemondce i odpoczywać.

Na koniec zostało pozbierać się, zapakować w auto i ruszyć na Wrocław, dopiero po północy byłem w domu.

Trasa i wykresy:


Komentarze (7)

Dzięki Krzysiek, na górę wjeżdżaliśmy tylko z jednym szosowcem. Właściwie żadnych innych rowerzystów tam nie widziałem. Szerszenie teraz mogą już w gacie robić ;D

VSV83 na MTB i 2" oponach można by próbować przebijać się przez śnieg dalej, były odcinki czarnego asfaltu, nie wiem jak na samej górze. Przy pierwszym szlabanie wygląda wszystko bardzo dobrze, ale szybko się zmienia, w Owczarni było dużo chłodniej niż na dole, ale też słońce mocno świeciło i grzało.

Artur, no zabawnie nasz pociąg by wyglądał, 7 kolarzy zdychających na podjeździe pod Pradziada ;D Jak już tam byliśmy, a pierwszego dni nie najeździliśmy się dużo trzeba było spróbować podjazdu.

Darek, fotki z futerkiem tylko dla wtajemniczonych, musimy najpierw opatentować te naramienne ogrzewacze bo jeszcze ProTour nam pomysł podkradnie :]

focus74 plany już są tylko najpierw śnieg tam się musi stopić... ;)

Platon 09:09 środa, 6 kwietnia 2011

Aż boję się pomyśleć gdzie Cię poniesie jak sezon się rozkręci na dobre????Świetne trasy.Pozdrawiam.

focus74 21:37 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

A gdzie moje fotki z futerkiem :D?

orion 12:17 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Hej,

A i jeszcze jedno, wiedziałem, że nie odpuścicie Pradziada, hehe. ;)

arturswider 12:07 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Hej,

Świetny jak zwykle opis Tomku i zdjęcia pierwsza klasa! :) Gratuluję Wam udanej wycieczki. Tobie Krzysiek też. Cieszy mnie bardzo, że Husaria świetnie prezentuje się na koszulkach. Już wyobrażam sobie nas 7 w "pociągu" na maratonach i wspólnych treningach.

U mnie ze zdrowiem w niedzielę było już lepiej. Pojechałem z nową koleżanką "szosówką"!!! do Sobótki na wyścig mastersów! Było świetnie. Przejechaliśmy w sumie 110km, a Aneta daje radę. Ma zamiar wpaść na nasz wyjazd 9 kwietnia na przełęcz jugowską, hehe. Ciekawe czy będzie ostatnia? :D :D :D

arturswider 12:07 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Czyli na Pradziadzie zima w najlepsze,fakt podziwiam za zjazd,w takich warunkach to ryzyko,choć od szlabanu droga wydaję się jeszcze w miarę(na podstawie Twojej fotki z zeszłego tygodnia)
P.S.
Zimno na szczycie przy wieży?

VSV83 12:05 poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Czesc Husarze :D

Gratuluję wspaniałego kolejnego teamowego wypadu w góry. Widac, ze pogoda dzien
wczesniej była okropna, ale to zostało wynagrodzone dzien pózniej.

Podziwiam Was za determinację i chęci w próbie zdobycia Pradziada w śnieżnych warunkach :P.
Osobiście nie wjechałbym tam z Wami, wiedząc, że zjazd może byc naprawdę niebezpieczny.
Jestem ciekaw, czy spotkaliscie na górze jakiegos szosowca. Pewnie ludzie na Was dziwnie patrzyli :D. Szkoda jednak, ze telefon jest do bani, co nie pozwoliło na zapis kolejnych zdjęc, jestem ciekaw, jak wyglądały te fotki. Cóz, szkoda jeszcze raz.

Ja z kolei jezdziłem wczoraj z Szerszeniami (kilka km-ów w ok.25-osobowej grupce), a potem ucieklismy z Postem i Marcinem ( w teamowych strojach) razem z 4 kolesiami i tak wyścigowym tempem prawie do Trzebnicy. Ostro było, ale trening jak najbardziej udany. Taka symulacja tempa przed Maratonem w Trzebnicy. Szerszenie już zapoznali się z konkurencją :D.

Pozdrawiam.


chris90accent 11:43 poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ionag

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]