Dlouhne Strane - Praded #2
Przygotowania do wyjazdu zaczęły się już po Alpach, 3 dni czyszczenia i serwisowania Kajo. Na wieczór przed wyjazdem zmieniam tylną oponkę na prawie nową (tą przyczepkową z Alp) i pompuje na balkonie. Nie dopatrzyłem że gdzieś niedokładnie leżała i przy 8.5 bar eksplozja ogłuszyła mnie na jedno ucho :D Potem zakładam drugą dętkę, ale schodzi z niej powietrze, pewnie przez skrzywiony wentyl. Zakładam trzecią dętkę i idę spać. Rano pobudka o 4:30... i znowu kapeć z tył. Tym razem dokładnie sprawdzam i okazuje się że w oponie siedzi kilkumilimetrowa igła. Dobrze mieć w domu pudełko 20 dętek ;)
W Międzylesiu jesteśmy o 8:15, zbieramy się i ruszamy w składzie od lewej: Mati, Piotrek, Krzysiek, Artur, ja, ArturG i Błażej za kamerą.
Ekipa narzuca ostre tempo mimo profilu wznoszącego.
Koło 25km na naprawdę strasznym przejeździe kolejowym tak uderzam tylnym kołem, że łapie kapcia... 4 kapcie w kilkanaście godzin :) To by było tyle z przyjemniej jazdy na nabitych oponkach. Moją pompką ładuje może z 5 bar. Piotrek z przebitej dętki urządza procę i sobie strzela :D Mamy już za sobą podjazd za Kralikami i zaczynamy ten za Hanusovicami. Bardzo kiepski zjazd i w kolejnej wiosce szukamy podjazdu na elektrownię, którego nie ma na mapach. Rok temu zjeżdżałem tamtędy więc jakoś udaje się trafić. Wąski asfalcik na jedno auto, cały prawie kompletnie w cieniu w gęstym lesie. Jedyny minus to jego stromizna, trzeba będzie policzyć, ale 10% to tam się ciągle utrzymywało, a i 14% czasami było. Ja na 34-23 strasznie to przeżyłem :)
Na szczycie Dlouhne Strane (1350m) jestem trzeci po Krzyśku i Piotrku. Reszta ekipy nie dała rady i padła 25 pionowych metrów przed szczytem. Stwierdzili że będą tam na nas czekać. No nic, może następnym razem uda im się zdobyć tą górę :D
Piotrek postanawia spróbować swoich sił na welodromie, jak się wywala to aż Czesi przechodzący obok lecą do nas i coś krzyczą :D Na prawym krańcu widać wieże Pradziada gdzie zaraz pojedziemy.
A tu cały obiekt kolarski :D
Trafiliśmy na niecodzienny widok bo nieczęsto zdarzają się remonty zbiornika na szczycie. Zawsze jest pełny po brzegi. Rundka honorowa wokół, buła na obiad i fota z Pradziadem w tle.
Kawałek naszego podjazdu.
Na zjeździe mijamy wielu zawodników, właśnie odbywa się uphill race na szczyt. Na dole odbijamy na Cervonohorske Sedlo (1013m) i zaliczamy bardzo przyjemny zjazd. Kolejna zmiana kierunku i podjeżdżamy na Vidly. Wszyscy mają w głowie jeden cel - dojechać do Karlovej Studanki gdzie jest pijalnia wód. Tam stajemy na napełnienie bidonów i od razu atakujemy Pradziada (jakieś 700m do zrobienia, 600 od parkingu). Startuje razem z Arturem i Piotrkiem, reszta chwilę czeka. Alpy jednak zmieniają perspektywę, po zrobieniu 200m myślę sobie, już prawie jestem, jeszcze tylko 400m zostało :D
Idzie mi dobrze, ale w pewnym momencie kompletne odcięcie. Robienie takiego etapu o 2 bułkach z szynką to niezbyt trafiony pomysł. Dogania mnie Artur i ratuje żelem. Potem jak rakieta wyprzedza mnie ArturG. Za Ovcarnią widzę stojącego Artura, tym razem jego odcięło.
Na górze pierwszy jest ArturG z czasem 38m, ja wjeżdżam z 46, potem Artur i z 51m Piotrek. Jakiś czas później dojeżdża Mati, reszta niedociera. I tak czasy nie najgorsze biorąc pod uwagę przebytą trasę i zrobione 3.5km w pionie :)
Objeżdżam wieżę i fota na Dlouhne Strane gdzie byliśmy wcześniej.
Mati na wjeździe.
Piotrek musiał sobie odpocząć ;)
ArturG i Piotrek zjeżdżają, my jeszcze robimy foty.
Na dole jemy pizze i ruszamy w drogę powrotną. Jakieś 120km robimy ze średnią 33km/h. Po drodze spotykamy czeskiego kolarza, który prowadzi nas na Krnov. Wybrał najłatwiejszą drogę, ale za to minimalnie dłuższą. Trasa jest przyjemna, profil zjazdowy z małymi hopami.
W Głubczycach stajemy w biedronce, jest już po 20 i nie ma szans na jazdę do Opola. Decydujemy się na Kędzierzyn-Koźle. Dojeżdżamy do miasta i mamy jakieś 25 minut do pociągu. Sprawa jednak nie jest łatwa bo okazuje się, że jest więcej dworców, a my zaliczamy wszystkie tylko nie ten, z którego pociągi jadą do Wro. Ostatecznie okazuje się, że dworzec jest na drugim końcu miasta. Rozpoczynamy kryterium uliczne, przelatujemy przez miasto 40km/h i na peronie jesteśmy 4 minuty przed odjazdem :) Ja wysiadam w Opolu, a chłopaki wracając do Wrocławia.
Wyjazd udał się super, zdecydowanie był wymagający.
Wrzucę jeszcze więcej zdjęć jak będę mógł je normalnie zgrać z komórki.
Profil: