Srebrna Góra
Szykujemy się, mieszkańcy pobliskich domów widzieli "wszystko" ;D
Na starcie kilka kilometrów w celu spotkania Artura a potem ogień pod Srebrnę. Nogi zapiekły, a średnie tętno pod fort wyszło 94%. Artur nie pozostawił nam złudzeń, Piotrek trzymał mnie na dystans, ale na finiszu udało mi się skasować całość, coś ala Stelvio ;)
Artura zafascynował Fort, postanowił mu się przyjrzeć :D
Następnie zjeżdżamy i kierujemy się na Przełęcz Woliborską, jak dla mnie do zjazdów tereny fatalne, jakieś tam dziury, dużo piasku, żwiru, mokro. Scenariusz na przełęczy wygląda podobnie, Artur odpala, a Piotrek trzyma mnie na dystans, tym razem lepiej bo nie udaje mi się skasować. Ale też nie miałem pojęcia za którym zakrętem jest koniec i bałem się zaatakować mocno. Intensywność podobna jak na Fort.
Następnie pofałdowanym terenem kierujemy się na start. Cukier łapie kapcia i staje... ale za nami jechał bus który przypadkiem jedzie do Srebrnej. Tak Cukier wygrywa ten odcinek :) Ja nie znam trasy i odpadam na jednym podjeździe, okazuje się że za 200m był koniec. Kończy się to mocną tempówką. Na starcie podjazdu pod Srebrną mam chłopaków na widoku. Niestety drugi raz nie potrafiłem zrobić Fortu tak samo mocno i dużo straciłem (trzymałem tak z 88%).
Drugi postój na szczycie:
Potem zjazd i pakujemy się objadając Piotrka z Arbuza.
Artura podrzucamy do Ząbkowic i lecimy na Wrocław oglądając piękny zachód słońca nad Ślężą. Gdyby zjazdy były znośne pewnie miałbym kosmiczne średnie tętno, a tak to sporo spadało.