Jeseniki#2
Ruszyliśmy spokojnie kierując się tym razem inną drogą na Czechy. W Rusinie trafiliśmy na odnowiony dworek.
Znając trasę poprowadziłem chłopaków na niespodziankę... 12% ściankę chowającą się za zakrętem.
A potem dalej cieszyliśmy się czeskimi asfaltami.
Zaliczyliśmy bardzo przyjemny podjazd w stronę Karlovic i Vbrna wyprzedzając po drodze innych rowerzystów.
W tle ciągle pojawiał się Pradziad na którego dzisiaj się nie wybieraliśmy.
We Vbrnie zatrzymaliśmy się na obiad i uzupełnienie płynów :) a następnie skierowaliśmy się na Zlate Hory i 14% zjazd. Rozkręciłem mocno, ale Adamowi było mało i poprawił. Siadłem na koło i z niego wyszedłem uzyskując prawie 85km/h :) Dalej odbiliśmy drogą w stronę czeskiego wejścia na Biskupią Kopę. Tam na podjeździe dopadł mnie jakiś kryzys i chłopaki powoli się oddalali. Darek poczuł krew i zaatakował, trzeba było coś z tym zrobić :P Powoli doszedłem do Adama a następnie odpaliłem i lecąc +30km/h dogoniłem, minąłem i mocno odstawiłem Darka. Kosztowało mnie to bardzo dużo i do końca podjazdu walczyłem już tylko o utrzymanie przewagi. Na szczycie przełęczy i przy okazji zjazdu z Biskupiej Kopy spotkaliśmy Polaków z GoPro (będziemy gdzieś w youtubie ;) ). Podjeżdżali od Pokrzywnej i zjeżdżali na Czechy.
Następnie czekał nas bardzo długi łagodny zjazd gdzie można było puścić wodza fantazji. Na koniec już spokojnie do Równego rozkoszując się widokami i zerowym ruchem.
Od Rusina (Czechy) do Gołuszowic od kilku lat jest bardzo przyjemna dróżka.
Adam uchwycił z bliska jeszcze czeski kościółek na górce bardzo dobrze widoczny z Równego.
Do Wrocławia ruszyliśmy dopiero po 20. Na starcie zatrzymała nas policja z akcją "trzeźwość", przyczepili się że rowery na haku zasłaniają tablicę rejestracyjną, ale skończyło się tylko na pouczeniu.