Chciałem napisać podsumowanie sezonu 2009, ale dopiero teraz doszedłem do siebie po Sylwestrze... ;)
Wygląda na to, że z moich planów udało się zrealizować całe nic. Pierwszym celem było zrobienie min. 10 000km, jednak przesunięcie obrony na koniec września wykluczyło mi 2 miesiące wakacyjne z jazdy. Kolejnym celem było zrobienie najpierw 300, a potem 400km w jeden dzień. Specjalnie się do tego nie szykowałem, miało wyjść w praniu. Pierwsza okazja nadarzyła się w w lipcu. Po 30km złapała mnie ulewa i od 6 rano godzinę czekałem na mniejszy deszcz. Ostatecznie zrobione 260km przy przelotnych opadach i miałem dość.
Kolejna próba rónież w sierpniu, miał być Tour de Ósemka, ale przed Bełchatowem problemy techniczne i nawet pomoc DMK77 nie pomogła. Koniec wycieczki po 165km. Ostatnia szansa pojawiła się we wrześniu. Do 1:00 wprowadzałem ostatnie poprawki do pracy mgr, a o 5 rano pobudka i start do Opola przez Pradziada. Ostatecznie brak świateł i zbyt wolne tempo na trasie zmusiło mnie do telefonu po transport. Znowu 260km.
Poza tym sezon uważam za bardzo udany, w końcu to dopiero mój drugi pełny rok na rowerze. Sporządziłem sobie kilka statystyk.
Średnio na kolarce jeździłem raz na 5 dni robiąc 88.8km. Całkiem ładnie choć wolałbym 100km :P Trekingiem jeździłem wyłącznie po mieście, w większości były to różne dojazdy. Wyjazdy na kolarce mogę podzielić na 3 główne kategorie: wycieczki, dojazdy i trening. Kolejne dwie to trasa Opole-Wrocław-Opole oraz jazda samemu.
Jak widać zdecydowanie częściej jeździłem sam (77% wyjazdów), 34% ze wszystkich wycieczek to dojazdy do rodziny w różnych częściach Polski (22% tras stanowiła trasa Opole-Wrocław-Opole), 12% było treningami, 54% to wycieczki dla czystej przyjemności :)
Udało się w tym roku zrobić 29 setek i 7 dwusetek.
Większość wycieczek wspominam miło, ranking Top3 wygląda następująco:
1. Wyjazd z Darkiem z Wrocławia do okolic Bolesławca. Najpierw błądzenie, potem początek górek na trasie do Jeleniej, wspinaczka na Górę Szybowcową i cudowna trasa przez Wleń i Szwajcarię Lwówecką.
2. Wycieczka Wrocław - Pradziad - Opole. Sporo kilometrów, dużo wspinania i cudowna pogoda.
3. Wyjazd z Darkiem, Nysa - Pradziad - Nysa. Jazda z kimś jest dużo przyjemnijsza :)
Plany na ten rok są takie same jak na zeszły. Może teraz uda się je zrealizować.
Krótki film pozwalający choć w małym stopniu zrozumieć jak wielki jest Wszechświat. Po obejrzeniu go czuję się jak mały elektron :) Tyle miliardów galaktyk... ciekawe w ilu z nich można spotkać życie.
Dzisiaj początek 17 etapu TdF i ucieczka Thora Hushovda. Akurat dobrze to pamiętam, dał nogę, zgarnął wszystkie premie za sprint i zapewnił sobie zieloną koszulkę :)
Zaanektowałem łazienkę :D
Odkopuje starocie z Ulubionych mojego konta na YT :D
Where the Hell is Matt? Świetna inicjatywa, jeśli dobrze pamiętam najpierw robił to przy okazji podróży, a potem znalazł sponsora i podróżował już dla kasy.
Dzisiejszy trening sponsorował 16 etap tegorocznego TdF, a dokładniej start i wspinaczka na Col du Grand Saint-Bernard (2473m). Miałem co oglądać więc jechałem trochę spokojniej niż poprzednio przy samej muzyce, ale i tak po godzinie miałem dosyć.
Po 8 rano na basen. Tam czekał już Rysiek, nawet sporo osób dzisiaj było, po 3-4 na każdym torze. Do nas doszła babcia, która wolno pływała i za każdym razem ktoś na nią wpadał i utykał z tył :) Dorzuciłem dzisiaj cienką kurteczkę. Fakt było cieplej, ale za to się spociłem. Nie wiem co lepsze :P
Trance. Jeden z moich ulubionych kawałków ever. Purple Mood - One Night In Tokyo (Above & Beyond Remix)
Jakoś nie mogliśmy się zgrać z Ryśkiem na basen i ostatecznie padło na barbarzyńsko wczesną godzinę czyli 8 rano. Udało mi się jakoś wstać i tu pierwsza niespodzianka.
Trochę zasypało śniegiem. Było tak ślisko, myślałem, że nie zdążę na czas. Całe miasto od rana zakorkowane, drogą nie dało się jechać, musiałem skorzystać z chodników i ścieżek.
Po.
Potem jeszcze odprowadziłem Ryśka do pracy.
I wracając przed 10 dalej straszne korki. Nie rozumiem jak Ci ludzie w takich warunkach drogowych mogą wybierać auto nad rower? :>
A teraz kawałek sprzed lat, słyszałem go gdzieś koło 2003 roku, potem powrócił wraz ze stroną internetshouldbeillegal (nie radzę zaglądać :D ). Gunther - Ding Dong Song.
Wczoraj basen nie wypalił, za to dzisiaj ścianka jak najbardziej. Dzisiaj MNM pod Wrocławiem, szkoda że nie dysponuję rowerem, który by się na to nadawał :(
A teraz wpadający w ucho rockowy kawałek IRA - Mój dom.
Jeżdżę od lipca 2007. Najczęściej można mnie spotkać w okolicach Wrocławia. Poza szosą dojeżdżam trekingiem do pracy. Trochę informacji:
największy dystans w grupie - 461,7km @ 31,66km/h (nad Bałtyk z Krzyśkiem "chris90accent")
największy dystans w pojedynkę - 260km @ 31.40km/h
największa prędkość - 84,1km/h - gdzieś w Alpach
największa średnia na odcinku 100km - 39.59km/h (Amber Road)
największa średnia na krótkim dystansie - 41.12km @ 40.08km/h
największy miesięczny dystans - 2025km
najwyższe zdobyte drogi:
- Passo di Stelvio 2758m
- Col du l'Iseran 2770m
- Cime de la Bonette 2802m
najtrudniejsze zdobyte szczyty:
- Monte Zoncolan
- Hochtor
- L'Alpe d'Huez
zaliczone kraje na rowerze:
- Polska
- Niemcy
- Austria
- Holandia
- Czechy
- Słowacja
- Włochy
- Szwajcaria
- Francja
- Monaco
- Chorwacja
- San Marino