Na dzisiaj planowany był objazd trasy maratonu radkowskiego w większym gronie Husarii, ostatecznie jednak było nas trzech. Rano szybkie pakowanie i jazda przez miasto zgarnąć Darka i dalej Artura. W Pieszycach znaleźśliśmy Biedronkę i około 10 byliśmy gotowi ruszać. Pierwsze 10km to podjazd z 300 na 760m, w sam raz żeby się rozgrzać bo mimo, że dzień bardzo ładny to jednak temperatura nie przekraczała 10 stopni.
Skorzystaliśmy z parkingu Biedronki, w ramach reklamy stała się bohaterem drugiego planu.
Następnie zjazd i ponowny podjazd na 774m, pięknie ułożona trasa ;P Na zjeździe do Nowej Rudy spotkaliśmy Odblaskowego Anioła, rozpoznałem go już z daleka. Jechał z Nowego Targu do Lwówka Śląskiego. Pełny szacunek bo w górych z taką przyczepą jechać to jest szok. Ciekawe co by było gdyby siadł na szosę... :)
Spotkany Odblaskowy Anioł ze Szczecina, ledwo już jechał po tych górach ze 100kg przyczepą :D
Następnie zaczęliśmy doganiać i wyprzedzać "dziadków" na dobrych szosach w cywilu...? Nie mam pojęcia co to miało być, ale jednym z nich okazał się znajomy Artura z Wro i trochę razem pojechaliśmy. Niestety kiepska nawigacja poprowadziła nas złą drogą i wpuściła w niezły kanał. Asfalt był tragiczny.
Trasa maratonu, 9km podjazd przez las. Najbardziej strome 2km miały 8.2%.
Na zjeździe spotkaliśmy jednego z organizatorów maratonu, robił objazd trasy. Zapewniał, że reszta trasy jest lepszej jakości. Ostrzegał też przez zjazdami, mówił, że mimo to rok temu zaraz po starcie sporo kolarzy leżało.
Po prawej organizator maratonu przypadkiem spotkany na trasie :)
Tempo wyszło wolniejsze niż zakładaliśmy, a czas nas gonił dlatego odpuściliśmy jazdę do Kudowy i skręciliśmy na Karłów, proto na 7km podjazd. Na końcu sesja zdjęciowa i mega zjazd do Radkowa pięknym asfaltem. Oj działo się, lecieliśmy ciągle 50-60km/h, większość zakrętów dobrze wyprofilowana.
Szczeliniec w tle.
Darek i Szczeliniec :D
Już za Radkowem Artur nad czeską granicą.
Na koniec wycieczki zostawiliśmy sobie 18km podjazd na Przełęcz Jugowską, początek łagodny, później bardziej stromo. O tej porze zaczęło już się robić zimno i marzło się na podjeździe. Rana tubylcy mówili, że było -5 :) Na szczycie dobre humory, już tylko 13km zjazdu nowiótkim asfaltem (810 na 300m) prosto do auta.
Wyprawa była bardzo udana, ale nie spodziewałem się, że ten profil tak nas wymęczy. W sumie niewiele zjadłem i wypiłem tylko 2.5l ale bardzo przyjemnie się jechało. Niestety ogólne wrażenie dróg w Kotlinie bardzo słabe. Zapewne jeśli jesteś lokalnym bikerem to możesz dobrać odpowiednie drogi, ale jadąc tak jak my trafia się na całkowity syf. Aż nie chce się tam wracać. Dla porównania ostatnie kilka wyjazdów w Czechy i gdzie bym nie ruszył tam super asfalt. Jak się chce to można.
Mapa i wykresy.