Wpisy archiwalne w kategorii

kajo

Dystans całkowity:16593.26 km (w terenie 107.00 km; 0.64%)
Czas w ruchu:614:10
Średnia prędkość:27.02 km/h
Maksymalna prędkość:84.80 km/h
Suma podjazdów:125261 m
Maks. tętno maksymalne:209 (105 %)
Maks. tętno średnie:181 (91 %)
Suma kalorii:523467 kcal
Liczba aktywności:245
Średnio na aktywność:67.73 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Wzgórza z Adamem

Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria <100km, kajo
Po obiadku zadzwonił do mnie Adam i wyskoczyliśmy na Wzgórza obgadać szczegóły kolejnego w tym roku wyjazdu.

Wycieczka z Darkiem

Sobota, 4 sierpnia 2012 · Komentarze(5)
Kategoria <150km, kajo
Z Darkiem podjechaliśmy autem do Pieszyc i stamtąd ruszyliśmy na wycieczkę. Najpierw Przełęcz Jugowska, potem Sokolec i tym razem postanowiłem szybko zjechać, jednak przy Vmax przyblokowało mnie auto i na tym ostra jazda się skończyła :) Potem jechaliśmy nieznanymi nam drogami, za udane strzały to to nie były, ale przy niewielkiej prędkości jechało się dobrze. W Czechach zrobiliśmy sesję.




Krótki postój na rynku w Broumovie.



Później skierowaliśmy się na Janovicky gdzie google twierdził, że jest normalna droga. Końcówka podjazdu sztywna, 13%, ale znak "ślepa droga" trochę niepokoił.

Zrobiło się wąsko, ale jechaliśmy dalej.


A na końcu nie było już asfaltu, tak musieliśmy zjechać jakieś 100m w pionie. Nic z czym nie poradziłby sobie prawdziwy szosowiec :D


Po polskiej stronie pojawił się w końcu asfalt. Z jednego gospodarstwa z Darkiem na drogę wyskoczył wielki pies i ujadał... problem był taki, że jeszcze ja jechałem. Pies obrócił łeb i widząc że wale prosto na niego już tak nie kozaczył :D Położył się na ziemi i nie wiedział co zrobić, zblokowałem tylne koło, ale udało się go wyminąć.

Na koniec zostało nam zjechać kawałek do Nowej Rudy i ponownie pyknąć Jugowską. Na zjeździe bez szaleństw, ale poprawiłem czas z zjazdu z ostatnich wypadów o jakieś 20s :) Wycieczka się udała, było mnóstwo czasu na podziwianie widoków i architektury wiosek.

Husaria na Wzgórzach

Środa, 1 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria <100km, kajo
Umówiliśmy się na trening po Wzgórzach, ale przez problemy sprzętowe spóźniliśmy się na zbiórkę. PiotrekA pojechał z inną grupą, Grześka nie widzieliśmy. Zostałem ja PiotrekR i ArturG. Najpierw mocno, ale że reszta miała wczoraj mocny trening to skończyło się na towarzyskiej jeździe. Pogoda była super, widoki też :) Niestety za bardzo skróciłem nowy łańcuch i przy szybkiej zmianie na dużych tarczach łańcuch wyskoczył z kółka przerzutki uszkadzając wózek. Spróbuję to podkleić i zobaczę ile wytrzyma, jeśli łańcuch zacznie spadać na dziurach będę musiał kupić nową ramkę wózka.

Łańcuch na klasyka przebieg: 3720km
Łańcuch na kompakt założony przy 4245km

IX Klasyk Kłodzki

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(11)
Kategoria <150km, >30km/h, kajo, maraton
Czyli Husaria Szosowa zdobywa Zieleniec
Oficjalnie Open Mega 15/130
M2: 5/19 z czasem 3:51:17

Nieoficjalnie 9/130
M2: 3/19 z czasem 3:44:37

Husaria wystawiła skład w liczbie 6 uczestników:

Kasia, ArturG, Marcin, Piotrek, Piotrek, Tomek

Do Zieleńca pojechaliśmy już w piątek po pracy, w 5 osób wpakowaliśmy się do auta PiotrkaA, w którego rodzinne strony jechaliśmy. Po odwiedzeniu biura zawodów z pomocą Kasi załatwiliśmy nocleg i pojechali do rodziny Piotrka na kolacje, gdzie też dostaliśmy wielki gar makaronu na następny dzień. W hotelu do dwójki wnieśliśmy jeszcze jedno łóżko i materac, a PiotrekA nocował w pokoju obok z innym zawodnikiem. Potem impreza w świetlicy i oglądanie otwarcia Igrzysk.

Wcześnie rano pobudka, PiotrekR i Artur mieli maksować śniadanie od 5 :D Ja zdążyłem jeszcze zmienić kasetę z 11-23 na 11-28 i pojechaliśmy na start. Artur z Kasią startowali o 8, Marcin 8:06, Piotrek chwilę później, ja o 8:26 i PiotrekA 8:40.

Piotrek (suchy) na starcie. Miał wirtualną kierownicę do wygodnej jazdy na giga :P


To chyba grupa startowa Marcina.


Ruszam mocno, reszta grupy siada na koło i zjeżdżamy, dalej już po zmianach, ale nie jestem zadowolony z tempa, niestety samemu niewiele szybciej bym pojechał a stracił wiele sił. W Czechach zaczyna się pierwszy podjazd (6km, ostatnie 5km @4.5%), zaciągam po równo z Przemkiem Furtek (275) chociaż wygląda na to, że jemu łatwiej przychodzi utrzymywanie tego tempa. Nie oglądam się za siebie ale wydaje mi się, że trochę osób już odpadło, a na podjeździe wyprzedziliśmy już całkiem sporo ludzi.

Po zmianie.


Moja grupa startowa. Jeśli się nie mylę 4 z prawej dość szybko odpadło, 4 z lewej (w tym widoczna tylko noga 275) pojechało dalej.


Żeby mnie nie kusiło do ryzykowania postanawiam puścić przodem resztę na zjeździe. Już po chwili widzę Marcina jadącego w przeciwną stronę, wygląda ok więc nie staję. Kawałek dalej mulda na zakręcie, która wszystkich nieprzyjemnie wyrzuca, prawdopodobnie tutaj leżał. Marcin wrócił na polską stronę i dopiero tam zadzwonił po pomoc. Skończyło się szyciu łuku brwiowego i opatrunku na ręce, wieczorem pojechał jeszcze do szpitala na prześwietlenie barku.

Następny podjazd (4km @3.5%) znowu jedziemy z 275 po zmianach i ponownie puszczam go przodem na zjazdach gdzie nie ryzykujemy choć wyprzedzamy kolejne osoby.

Kolejny podjazd (5.5km @ 4.3%, ale nachylenie mocno się wahało) powtarza schemat, wyprzedzamy kilku znajomych w tym Gosię z Trzebnicy i Tomka z Eski, nie wiem co się dzieje ale urywam 275, prawdopodobnie zwolnił z kimś pogadać. Wyprzedzam kolejny osoby, niektóre mnie rozpoznają dzięki blogowi na bikestats :) W tym Damian (sor, jeśli pomyliłem imię), który startował 4 minuty wcześniej. Razem wjeżdżamy na szczyt, ja staję na bufet on zjeżdża. Jechałem od startu taktyką na jeden pełny bidon i żadnego jedzenia, więc już na 30km tankowałem i zbierałem jedzenie, ale wszystko zajęło jedyne 27s.

Dość pewnie czuję się na zjazdach (może to przez wizyty w Alpach) i te 27s do Damiana kasuje raz - dwa. Niestety kiedy doganiam go na 50m przed serpentyną ten na zakręcie z niewiadomych mi przyczyn nie skręca, przestrzela zakręt, łapię trawę, potem przednie koło wpada do rowu, a on na szczupaka, twarzą ląduje prosto na metalowej barierce mini mostku nad rowem. Wygląda to tragicznie, Damian krzyczy że stracił zęby i tylko otwierając buzię zalewa wszystko krwią, do tego ma rozwalone kolano. Dzwonię od razu po czeską karetkę ale nie mogę się z Czechem dogadać. Zatrzymuje się Gosia Pawlaczek, daje jej telefon i dzwoni do organizatora. Osoby zjeżdżające z góry mówią, że kilka zakrętów wyżej też ktoś leży. Zostaje z Damianem, ale już chwilę później po górach niesie się sygnał karetki. Była gdzieś w dole i przy niej zatrzymał się Tomek z Cyklofanu z którym wcześniej jechałem, dzięki temu była pewnie dużo szybciej. Czekam aż Damian usiądzie w karetce i zjeżdżam dalej.

Czwarty czeski podjazd na 41km (4km @ 7.2%) i jadę cały czas sam, wyprzedzam z powrotem osoby, które mi odjechały. Organizm dobrze reaguje i jestem w stanie jechać na poziomie 86% HRmax, ja na mnie w górach kadencja też cudowna 80-90rpm.

Granica polsko - czeska po 4 zjeździe.


Zjazd miód malina, lecę szybko - po rozmowie z resztą drużyny wyszło, że mimo to zjeżdżałem jak mała dziewczynka tam :D Na jakiejś długiej prostce widzę około 5 osobowy pociąga, postanawiam ich dogonić. Niestety ta pogoń trwa aż 27km!, całość pod czołowy wiatr. Na zjeździe utrzymuję ponad 80% HRmax i co jakiś czas składam się maksymalnie aby zbić tętno. Co jakaś dłuższa prostka albo hopka widzę tą samą grupę, ale czuję bezsilność bo dystans pozostaje bez zmian. Na 22km pościgu aż wyciągam aparat żeby im zdjęcie zrobić, ale łapie tylko końcówkę chowającą się za drzewa.



Kończy się dobra droga i odbijam na Różankę. Kawałek później zaczyna się podjazd. Nie mija chwila i połykam tak zaciekle uciekający mi pociąg, poznaje jednego Szerszenia i Tomka z Eski. Kawałek zjazdu razem, ale potem im odjeżdżam. Później na prostce widziałem, że we dwójkę próbowali mnie gonić, ale w końcu odpuścili.

Dojeżdżam do Poręby (5km @6.5% ze sztywną drugą częścią +10%), noga dalej podaje i kasuje kolejnych zawodników, na stromej końcówce doganiam Tomka z Cyklofanu, z którym startowałem. Jeszcze chyba ze 2 osoby próbują się utrzymać i we 4 wjeżdżamy na bufet na szczycie. 5km Poręba zrobiona w równo 19 minut co daje średnią na poziomie prawie 15.8km/h, poniżej 10 spadłem na ostatnich metrach. Nie sądziłem że będę w stanie tak mocno pojechać pod sam koniec. Na drugim bufecie już ponad minuta, tankuje, zjadam owoce, grupa odjeżdża. Kilka machnięć korbą, dobre składanie się i są znowu moi :)

Końcówka Poręby i dogonieni przeze mnie zawodnicy (Tomek po lewej). Chyba było stromo bo na innych zdjęciach kolarze prowadzą rowery :P


Zebraliśmy jeszcze kilka osób, chyba było nas 7. Przez dużą stratę z wypadku czuję, że nie powalczę już o dobry wynik, ale postanawiam dać z siebie wszystko i urwać każdą możliwą sekundę. Daję bardzo mocne zmiany, tempo chyba jest dobre bo mało kto chce dawać zmiany. Starają się mi pomagać Tomek i jego kolega z Cyklofanu, raz na jakiś czas ktoś z pozostałych da króciutką zmianę, ale nawet to daje mi chwilę na regeneracje i pozwoli poprawić.

Na zdjęciu dopiero zauważyłem, że za nami jeszcze peletonik się zebrał :P


Mostowice.


Na wjeździe do Zieleńca jestem już na tyle ujechany, że grupka urywa mnie 1000m od mety. Nie jestem w stanie już z nimi walczyć choć powinienem bo Tomek startował ze mną i była to dla mnie pewna strata miejsca, reszta startowała nawet sporo po mnie więc nie byli konkurencją. Z przodu widzę, że zrobili sobie jeszcze finisz pod metą. Do Tomka straciłem 30s.

Szkoda finiszu ale nie wyglądam żeby coś we mnie zostało :)



Podsumowanie

Na finiszu byłem bardzo zadowolony. Wiem, że pojechałem na maksimum swoich możliwości i z każdego podjazdu byłem zadowolony. Nie chciałem ryzykować na zjazdach, ale znając trasę można było je zrobić znacznie lepiej. Jedyny odcinek gdzie faktycznie przydałaby się grupa, czyli zjazd z 4 podjazdu w Czechach aż do Różanki byłem zmuszony przejechać sam tracąc strasznie dużo sił. Szkoda też czasu który uciekł przy wypadku (prawie 7 minut) gdyż dałoby mi to 3 miejsce w M2. Jak się później okazało, partner z 3 pierwszych podjazdów, Przemek Furtek (275) wygrał Open więc mogło być dużo lepiej.

Husaria jednak wraca z tarczą gdyż w swoich kategoriach Kasia zajęła 1 miejsce, Artur 1, a Piotrek 3.

Organizacja zawodów bardzo dobra i do niczego nie mam zastrzeżeń. Obiad dobry (choć mało), do końca nie zabrakło owoców, ciasta i drożdżówek, podobnie picia i izotoniku. Trasa była oznaczona bardzo dobrze, a w jedynych miejscach gdzie miałem chwile zwątpienia ktoś stał i jak się zapytałem kierował. Jakość dróg fantastyczna, nie spodziewałem się. Jedynie Różanka to nieporozumienie i trasa nie powinna tamtędy przebiegać. Ponoć jest idealna alternatywa, ale zjazd jest tam tak niebezpieczny, że orgowie nie chcą tam puścić więcej ludzi (wypadek kilka lat temu).

Na 3 miejscu obok Piotrka Bartek Huzarski. [zdjęcie od Greten]


Huzar wystartował w KK na dystansie mega. Wykręcił najlepszy czas, skomentował, że jechał na 70% mocy. Z relacji ludzi jadących z nim w grupie: <na pierwszym podjeździe słyszymy "cyk, cyk... pium" i tyle go było> ponoć objechał ich jakby stali w miejscu, a on zjeżdżał z górki :)

Na koniec podziękowania dla PiotrkaA za transport... i niezapomniane doznania na drodze, powinienem z pulsometrem jeździć z nim :D Żaden wyścig nie podbije ci tak tętna jak TURBO BENZYNA :D

Kadencja jak na góry też super: 88/131

Na koniec jeszcze wyniki drużyny:

Giga:
Kasia 32/61 open i 1/1 w K2
Artur 7/52 open i 1/9 w M2
Piotrek (Suchy) 18/62 open i 3/9 w M2
Marcin DNF

Mega:
Piotrek 56/130 open i 19/32 w M3


I pucharki dla czołówki: Artur, Kasia, Piotrek.


3x Przełęcz Jugowska

Wtorek, 24 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria kajo, <100km
Po pracy Husaria w składzie:

Artur, Krzysiek, Marcin, Piotrek, Piotrek i ja

wybrała się w Góry Sowie. Artur z Marcinem dotarli tam wcześniej, reszta autem PiotrkaA dojechała później do Bielawy. Szybko się przebraliśmy i ruszyliśmy do Pieszyc skąd 3x podjeżdżaliśmy ostatnie 9.6km (430m przewyższenia) jugowskiej. Na wszystkich 3 podjazdach bezkonkurencyjny był Krzysiek, reszta walczyła o dalsze pozycje.

1. Po dość długiej gonitwie dorwałem Artura jadącego na 2 pozycji, ale nie starczyło sił na końcowy sprint i wjechałem kilka metrów a Arturem i PiotrkiemR.

Czas: 26:12
Vsr: 21.98 km/h
HRsr: ~88% (176/187bpm)
kad: 85rpm

2. Artur zastosował zagranie ala Shleck i zrzucił łańcuch, Krzysiek ostatecznie odjechał, a ja z niewielką, ale kontrolowaną przewagą wjechałem na drugim miejscu przed Piotrkiem.

Czas: 28:55
Vsr: 19.92 km/h
HRsr: ~85% (170/186bpm)
kad: 84rpm

3. Nie wytrzymałem i musiałem odpuścić tempo przez co ze sporą stratą (~2minuty) wjechałem na 4 pozycji za Krzyśkiem, Arturem i Piotrkiem.

Czas: 32:07
Vsr: 17.9 km/h
HRsr: ~79% (159/173bpm)
kad: 77rpm

Zjazdy odpowiednio: 44.7km/h, 47.3km/h. 46.6km/h i kadencja: 88/91/92.

Ogólnie byłem bardzo zadowolony z mojej dyspozycji, poza Stelvio chyba tak mocno jeszcze górek nie jeździłem :) Przez znacznie większe tempo pierwszy raz wjeżdżałem z dość wysoką kadencją jak na mnie. Do tej pory preferowałem 60-70rpm. Powrót zajął trochę czasu i w domu byłem na 23, nie nastawiałem budzika na rano do pracy :D

Trening

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria <100km, >30km/h, kajo
Husaria w składzie Piotrek, Piotrek i ja wybrała się na Jelcz. Zapomnieliśmy ustalić na starcie jaki rodzaj treningu robimy i wyszło takie nie wiadomo co ;) Najpierw rozgrzewka, ale od Swojczyc 40-50 za wolno poruszającymi się autami. Potem już jechaliśmy jak kto miał fantazje, raz dokręcając ostro na wielu kilometrach żeby zaraz potem zwolnić na ploty :D I tak zleciał nam cały wyjazd. Miało być trochę więcej km, ale złapał nas zachód. Przed Jelczem dopadliśmy kogoś z ekipy Sky na MTB ze spuszczonym powietrzem. Siadł na koło i tak przez kilka kilometrów leciał za nami 40, niestety nie chciał już odbić na Oleśnicę. Trochę chyba za gruby był na Frooma :P Dane bez rozjazdu.

kad 88/112

Rozjazdowo Strzelce Opolskie

Czwartek, 19 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria <100km, kajo
Kolejny dzień zabawy z wiatrem, dzisiaj według zapowiedzi miałem 8-9m/s. Pod wiatr 20km/h, z wiatrem 40, a przy bocznym ćwiczyłem technikę jazdy w przechyle :D Zdecydowanie najwięcej dzisiaj tego ostatniego. Najniebezpieczniejsze były nagłe boczne podmuchy bo rzucały po całej drodze. Pod koniec zaczęło kropić, a jak dojechałem do domu lać także biała koszulka Husarii została biała :)

Tu akurat zawiewało z lewej. Pozwiedzałem nowe wioskowe drogi koło Opola.



kad. 81/103

Bełchatów - Ożegów czyli wietrzny hardcore

Środa, 18 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >150km, kajo
Miałem wracać już we wtorek, ale od rana padało i nie było jak jechać. W środę tylko trochę lepiej, poczekałem aż przestało padać i pojechałem. Warunki niesprzyjające, 15 stopni, czołowy wiatr na całej trasie 6-7m/s oraz przelotne opady. Do tego miałem ze sobą tylko spodenki, podkoszulek i koszulkę. Żadnych nogawek czy wiatrówki, było chłodno.

Od początku zaczęło się oranie pod wiatr albo przepychałem 75-85rpm na blacie albo jak miałem dość z 34 jechałem koło 100rpm. Nawierzchnia cały czas mokra, a koło Osjakowa już tak lało że musiałem się schować choć i tak nogi w butach pływały. Po 20 minutach deszcz osłabł więc ruszyłem do Wielunia, kręcę mocno, na twarzy pot i łzy, a na liczniku 23 :)

Na dojeździe do Wielunia trochę obeschłem, ale już 40 kilometrów do Kluczborka w deszczu. Najpierw stanąłem na przystanku, ale niebo było tak zaciągnięte, że stwierdziłem iż nie doczekam się na pogodę i pojechałem.

Od Kluczborka, 50km do Opola, już przestało padać, ale pod wiatr jechało się dalej koszmarnie. Na całej trasie ratowały mnie lesiste odcinki i zabudowania gdzie można było trochę odetchnąć. Dobre też były kolumny tirów, po wyprzedzeniu mnie jeszcze tak z 500m za nimi nie czuć było wiatru :)

Nie wiem czy kiedyś zafundowałem sobie mocniejszy hardcore na rowerze, dzisiaj ledwo po schodach chodzę i boli mnie lewa noga w miednicy. Ostatecznie wyszła cała trasa pod wiatr i jakieś 80km w deszczu, a ze 120km po mokrej drodze. Napęd wygląda jak po Alpach.

Max. speed uzyskany po starcie ze świateł za ciężarówką, ale nie miałem siły mocniej za nią jechać.

kad. 83/146

Elektrownia Bełchatów

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · Komentarze(5)
Kategoria <100km, >30km/h, kajo
Tym razem pojechałem z Ożegowa odwiedzić rodzinę w Bełchatowie, a stamtąd jeszcze autem do rodzinki w Łodzi. Dk8 na 15km przed Bełchatowem ma całkowicie zniszczone pobocze, a ruch jest na tyle duży że strach jechać pasem. Przejeżdżam Bełchatów odwiedzając stare śmieci i kieruje się na Elektrownie do której przez 9km poprowadzona jest ścieżka. Pod samą elektrownią łapie mnie deszcze, ale wpadam na herbatę. Potem niestety powrót po mokrej nawierzchni i wszystko uwalone.

Zbliżam się do Elektrowni Bełchatów.


A tu już widok na nową chłodnię i blok.


Akurat podjeżdżałem od mocno zalesionej strony więc nie ma widoku na cały obiekt.