Wpisy archiwalne w kategorii

runner

Dystans całkowity:28364.41 km (w terenie 138.00 km; 0.49%)
Czas w ruchu:1026:06
Średnia prędkość:27.36 km/h
Maksymalna prędkość:84.10 km/h
Suma podjazdów:109148 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:872736 kcal
Liczba aktywności:478
Średnio na aktywność:59.34 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Dzień zaczął się beznadziejne,

Sobota, 5 lipca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria <150km, >30km/h, runner
Dzień zaczął się beznadziejne, prawie jak wczoraj. Miałem jechać na Ślężę i odpuściłem sobie z powodu huraganu, tym razem byłem zdeterminowany żeby jechać :] Koło 12 przyjechał transport, pakowanie wszystkich rzeczy zajęło sporo czasu, potem wycieczka do sklepu rowerowego, spore zakupy i powrót.

Po 16 zdecydowałem się jechać ( Psiak-Jelcz-Oława-główna droga 94 przez Brzeg do Opola), pogoda znacznie się poprawiła, mimo wiatru była super do jazdy. O 16:28 start. Tempo na trasie zadziwiająco dobre, miałem się nie przemęczać, a tutaj na wyjeździe z Oławy licznik pokazuje średnią prędkość 32km/h, wliczając przejazd przez 2 miasta :] Nie czując zmęczenia przycisnąłem jeszcze mocniej na Brzeg, koło 37km/h ciągle. Parę km za Oławą wyprzedziłem jakiegoś, jak mi się wtedy wydawało, dziadka mając 40km/h i się oddalałem. Po niedługiej chwili czuję czyjś oddech na plecach ( a raczej czyjś rower za mną ;D ), patrzę na licznik - 40km/h, a tu ktoś mnie wyprzedza... zgadnijcie :D Dziadek okazał się na być dziadkiem, a gościem, który dla siebie sporo trenuje (4000km w tym roku już ).

Okazało się, że Darek jedzie trasą z Wrocławia do Opola, w Opolu nawrót i do Wrocka, 200km na 8 godzin rozłożone :) A że wyprzedziłem go i jechałem tą 40-stką to chyba pomyślał, że to moje tempo na trasę więc zwolniliśmy tylko do 36km/h i tak przez większą cześć do Opola jechaliśmy (choć zdarzały się odcinki gdzie trzeba było spaść do 30km/h :> ). Ciekawa sprawa to to, że dla mnie wyglądał na 35-letniego Brazylijczyka ( dosłownie kopia Roberto Carlosa ), okazało się, że ma lat 46 ;D

Na 65km trasy, w Łosiowe dogonił mnie transport moich rzeczy z Wrocka, który wyjechał godzinę po mnie. W najśmielszych marzeniach myślałem, że łyknie mnie gdzieś jeszcze przed Brzegiem :D Dowiedziałem się, że Darek wybiera się w najbliższym czasie rowerem nad... morze, jednak jego trasa w ogóle nie pokrywa się z moją planowaną, a do tego chce robić codziennie +200km i szybko wszystko zaliczyć.

Ostatecznie w Opolu byliśmy 19:40, przejechałem ponad 101km, w trochę ponad 3 godziny, nie robiąc żadnego postoju i wciągając tylko 1.5l wody na trasie (Darek miał 1.5l wody na cały dzień, stwierdził, że woda osłabia i on mało pije :D ). Jest to mój najlepszy wynik na dłuższej trasie i chyba za szybko takiego nie powtórzę... chyba, że znowu trafię na niego.

Nie było ściągania licznika bo poza światłami nigdzie się nie zatrzymywałem ani wolno nie jechałem ;P I jeszcze nadmienię, że nie jechaliśmy na kole tylko jeden obok drugiego przez całą trasę.

Na koniec jeszcze przez godzinę rozmawialiśmy, potem Darek zapalił światła i ruszył na drugie 100km do Wrocka.

Pojechałem obejrzeć nowy rower

Wtorek, 1 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, runner
Pojechałem obejrzeć nowy rower Adama, była 21 i było jeszcze jasno... ale na tyle dobrze się jeździło, że zdecydowaliśmy się pojeździć więcej po mieście. W sumie zeszło nam do 23:30. Świetna zabawa... gdybym tylko miał jakieś światła :D W centrum tłumy ludzi po zmroku wyległy na ulice, dodatkowo na rynku jakiś koncert trwał. Czas zainwestować w światła i pobawić się w nocną jazdę :>

Zależało mi na czasie więc wyskoczyłem

Sobota, 21 czerwca 2008 · Komentarze(1)
Kategoria <100km, >30km/h, runner
Zależało mi na czasie więc wyskoczyłem na krótką trasę, bardziej treningową, natomiast Adam pojechał do Sycowa (czekam na wpis ;P ).

Pojechałem na Swojczyce, Wojnów, potem Czernica i Jelcz Laskowice, tam na Miłoszyce i trasą równoległą tyle, że przez inne wioski wracałem do Wrocka. Zahaczyłem o nowy objazd z okazji budowy kanalizacji na Swojczyckiej. Sam objazd ma bardzo dobrą nawierzchnię... tylko jest problem żeby na całej jej szerokości minął się samochód z rowerzystą :D Objazd leci przez Dobrzykowice i Kiełczówek, a z niego wypadam na drogę około kilometra przed Wilczycami.

Do Jelcza leciało się idealnie bez wysiłku. Cóż w drodze powrotnej okazało się, że wtedy miałem z wiatrem, a powrót był cały czas pod wiatr. Mimo wszystko ładna prędkość została. Dla Adama dodam max. speed: 44.73km/h ;P

Dom - Teki - dom, dom

Poniedziałek, 9 czerwca 2008 · Komentarze(0)
Dom - Teki - dom, dom - uczelnia - dom. I kapeć na tyle z niewiadomego jeszcze powodu. Za 3 tygodnie kolarce minie rok, a już co najmniej 8 kapci się doliczyłem :/

Adam zadzwonił żeby wyjść

Sobota, 31 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Adam zadzwonił żeby wyjść pojeździć więc nie dałem długo się prosić :)
Trasa na Oleśnicę przez Kiełczów (a reszta tej trasy jest gdzieś wcześniej opisana :P ). Od razu po powrocie pakowanie, zmiana roweru i na ściankę.

Jechało się bardzo przyjemnie, spiekłem sobie ręce na czerwono, droga powrotna zdecydowanie lepsza, chyba cały czas z wiatrem i z górki.

Drugi dzień rozpoczęliśmy od pobudki

Niedziela, 11 maja 2008 · Komentarze(2)
Kategoria <150km, runner
Drugi dzień rozpoczęliśmy od pobudki o 7:30, potem śniadanie, pakowanie i w drogę. Postanowiliśmy zjechać/zejść tą samą trasą do turystycznego przejścia granicznego, którą dzień wcześniej na koniec pokonywałem. Szybka zmiana butów i rower sprowadzony. Większość oczywiście wcześniej ruszyła w Czechy więc zacząłem pościg. Zaraz za przejściem znajduje się miejscowość Machov, naszym celem były Teplice i Skalne Miasto jadąc przez Police. Praktycznie od przejścia granicznego do samego Skalnego Miasta był zjazd z kilkoma małymi podjazdami. Rozpędziłem się mocno i po chwili dogoniłem czołówkę. Cały zjazd odbywał się z prędkościami 50-66km/h :) Momentami pękałem i dawałem ostro po hamulcach. Jednak kolarka nie ma 2.5" opon i wolałem nie ryzykować śmierci/kalectwa ;P Pod koniec zjazdu niestety zajechał nam drogę jakiś Mercedes i zdecydowanie nas spowolnił zmuszając do ciągłego hamowania :D

Znowu całą trasę prowadziliśmy z Adamem, Piotrkiem i Jakubem, podczas wizyty w supermarkecie wyprzedził nas peleton jednak niedługo trwała ich ucieczka, wyprzedziliśmy wszystkich na dość ciekawym odcinku. Patrząc do przodu było z górki, patrząc do tył też było z górki, a jednak ostro naciskaliśmy na pedały jadąc ~15km/h. Okazało się, że Rafał zna Czeski więc wypytał sie o drogę na Skalne Miasto. Po dojechaniu zostawiliśmy rowery pod okiem kilku osób i ruszyliśmy na pieszy podbój gór. Około 2.5h zwiedzania Skalnego Miasta i powrót. Okazało się, że wszyscy już na nas czekali. Byliśmy głodni, jednak grupa stwierdziła że chcą zdążyć na pociąg z Wałbrzycha i my możemy jeść, ale potem musimy ich gonić. Zrezygnowaliśmy z posiłku i ruszyliśmy za nimi. Ja przy okazji zapomniałem kasku i musiałem się wracać. Przycisnąłem trochę, dogoniłem Adama i razem rzuciliśmy się za czołówką. Niedługo to trwało i już w stałej czwórce cisnęliśmy na przodzie.

Ciężko mi powiedzieć, którędy jechaliśmy do Wałbrzycha i którym przejście bo bardziej skupiałem się na samej jeździe :) Przejechaliśmy przez jakieś przejście turystyczne, za którym był baaaardzo ładny i długi zjazd i uderzyliśmy na Wałbrzych, wcześniej pytając się młodzieży o kierunek. Dziewczyna stwierdziła, że to bardzo daleko, a po chwili ukazała nam się tabliczka Wałbrzych 16km :D Dobrze, że nie wiedziała, że z Adamem planujemy do Wrocławia dalej rowerami jechać (a pod napisem Wałbrzych 16km było "Wrocław 90km" ;D ). Przed samym Wałbrzychem trafiliśmy na ciekawy znak... droga szła prosto i w lewo, natomiast pierwszy znak pokazywał do Wałbrzycha prosto, a drugi do Wałbrzycha w lewo :] Zaczekaliśmy na jeszcze kilka osób i postanowiliśmy jechać prosto. Droga była bardzo dobra, jednak był to ciągły podjazd, który wziąłem z jednym minutowym postojem. Warto było wjechać, bo za nim rozpoczął się kilka razy dłuższy ostry zjazd :D Cisnąłem cały czas 60km/h i żaden samochód nie próbował mnie wyprzedzać. Jakaś terenówka tylko za mną jechała. Niestety na tym zjeździe dwa razy stawałem bo aż zwątpiłem czy czasem gdzieś po drodze dworca nie minąłem. Ostatecznie jednak dojechałem do końca, gdzie na wielkim skrzyżowaniu ze znakami na Wrocław siedział już Adam.

Skierowaliśmy się w kierunku dworca. Wałbrzych jest ciekawym miasta, można by tam odcinki górskie trenować z uwagi na ciągłe ostre zjazdy i podjazdy. Po dotarciu do dworca oznajmiliśmy reszcie, że my jedziemy na rowerach, a pozostałe 16 osób (?) wpakowało się w pociąg. Postanowiłem tym razem zrezygnować z wody i zaopatrzyłem się w Żabce w Powerada i ruszyliśmy na poszukiwanie innych sklepów bo Adam akurat tutaj nie chciał nic kupować. Ostrzegałem go, że są Zielone Świątka, ale nie chciał wiedzieć dopóki nie napotkaliśmy kilku zamkniętych sklepów ;P Ostatecznie zrobiliśmy większe zakupy w delikatesach, dokręciłem bloki i ruszyliśmy na podbój Wrocławia.

Wypytaliśmy się dobrych ludzi jak wyjechać na Wrocław, bez problemu dobiliśmy do rogatek Wałbrzycha. Na liczniku miałem wtedy 63km, można to uznać, za samą jazdę po górach. Dalej do Wrocławia większość trasy to były zjazdy, a potem tereny płaskie, tylko kilka podjazdów się trafiło. Jechaliśmy cały czas drogą numer 35. Na szczęście ruch nie był duży. Same zjazdy bardzo przyjemne. Na początku jednego położyłem się na kierownicy i bez pedałowania długi odcinek zjeżdżałem cały czas 55km/h :) Zadziwiająco szybko dojechaliśmy do Świdnicy i już wtedy mogliśmy podziwiać Ślężę w całej okazałości. Na szczęście pogoda przez cały weekend była świetna więc i widoczność dobra. Na jakiejś stacji benzynowej zrobiliśmy postój, najadłem się i napiłem i ruszyliśmy dalej. Kolejny postój był na przystanku, tym samym gdzie zatrzymywaliśmy się wracając ze Ślęży 2 tygodnie temu - 6km przed Bielanami. Adam praktycznie przez całą trasę ciągnął pierwszy, jechaliśmy cały czas +30km/h więc droga się nie dłużyła zbytnio :D

Dotarliśmy w końcu na Bielany, przebiliśmy się Alejami Karkonoskimi do Powstańców. Wydaje mi się, że była to już 18:30. Stamtąd dotarliśmy już ścieżkami rowerowymi na Grunwald gdzie też się rozstaliśmy. Adam skoczył na pizzę do Brawo (?), a ja ruszyłem do domu, jeszcze tylko 8km :) Kiedy dojechałem byłem strasznie głodny, w końcu 140km na śniadaniu, bananie i 3 batonach to ładny wyczyn ;D Zjadłem wszystko co było jadalne w domu, zaliczyłem kąpiel i poszedłem spać. A teraz (poniedziałek rano) to wszystko pisze nie mogąc stanąć na nogi ;D

Podsumowując, zrobiłem 230km w 2 dni, z czego ~145km jazdy po górach, reszta na szosie z górki bądź po płaskim terenie. Wypiłem niewiele bo jakieś 5l wody, 0.5l koli i 3xPowerade :) Na trasie spędziłem 26 godzin, z czego prawie 10 pedałując i około 4 chodząc po górach.

Wycieczkę uznaję jak najbardziej za udaną :]

Pozdrowienia dla Adama vel Turistas i jego bardzo turistas tempo :D Oraz pozdrowienia dla Konrada za wygraną walkę na 2.5 calach ;P

Dodaję przybliżoną trasę całej wycieczki:

Dwudniowy wyjazd do Kotliny

Sobota, 10 maja 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Dwudniowy wyjazd do Kotliny Kłodzkiej.

Pobudka o 4 rano, przygotowania i o 5:20 wyjazd na dworzec główny PKP. Wszyscy się zebraliśmy i zapakowali do pociągu żeby po niecałych 3 godzinach i przesiadce w Kłodzku znaleźć się w Domaszkowie. Pociąg dalej nie jechał więc tam zaczęliśmy wycieczkę. Z Domaszkowa pojechaliśmy do Międzylesia dość przyjemnym asfaltem. Stamtąd już wzdłuż granicy do Lesicy zaliczając naprawdę ostry podjazd po dość kiepskiej jakości nawierzchni, a potem ogromny zjazd po jeszcze gorszej... zaciśnięte hamulce i jakoś się toczyłem. Na podjeździe dość sporo odskoczyli mi Adam i Piotrek z bratem, ale jak już dorwałem się do normalnej nawierzchni spokojnie nadgoniłem. Dalej jechaliśmy już w czwórkę, najpierw Mostowice, Lasówka aż do Zieleńca gdzie na pierwsze dojeżdżające osoby czekaliśmy 40 minut :] W Zieleńcu mieliśmy jeść, jednak okazało się, że poza sezonem nic tam nie dostaniemy. Telefon do prowadzącego, po kilku minutach telefon od niego i dowiadujemy się, że oni nie będą podjeżdżać na górę tylko zaczekają na nas na dole. Po takim odpoczynku dla nas nie było to problemem jednak osoby, które właśnie wtoczyły się na górę miały nieciekawe miny :P

Rozpoczęliśmy 10km zjazd do Dusznik, było dość ostro wiele razy spękałem i przy 60km/h hamowałem, za dużo piasku na drogach i stanowczo za dużo zakrętów. Szkoda zdrowia :P W Dusznikach zjedliśmy porządny obiad, czekaliśmy ponad godzinę na niego, ale było warto. Następnie większość osób wyruszyła do Karłowa, a nasza czwórka plus jeszcze Rafał i jedna osoba zostaliśmy trochę dłużej. Nie przeszkadzało na to jednak na tej trasie - głównie pod górkę wyprzedzić większość osób. Nie dogoniliśmy do Karłowa tylko prowadzącego i jego kolegi oraz 3 chłopaków, którzy jak dojechaliśmy zaczęli wspinaczkę na Szczeliniec. Po dojechaniu zostawiliśmy sprzęt, ja zmieniłem buty i zaczęliśmy się wspinać na Szczyt, ze Szczytu poszliśmy na szlak płatny (2.5zł) i obejrzeliśmy wszystko co się dało. Kiedy zeszliśmy na dół okazało się, że wszyscy pojechali już do Pasterki na nocleg, a został tylko prowadzący z kolegą pilnując naszych rowerów.

5 osób pojechało szlakiem pieszym do Pasterki (tablica Pasterka -> 40m ), a ja zostałem wysłany z powrotem w stronę Dusznik, dalej z odbiciem na Ostrą Górę, którędy to po rzekomym asfalcie miałem dojechać do schroniska... zaliczyłem więc dodatkowy podjazd, a następnie 5km ostry zjazd serpentynami, gdzie tylko połowa była po dobrym asfalcie, a drugą połowę jechałem na zaciśniętych hamulcach. Po dotarciu do Ostrej Góry okazało się, że jestem na turystycznym przejściu granicznym do Czech i innej drogi w pobliżu nie ma. Po stronie czeskiej znalazłem mapę turystyczną i moje obawy się sprawdziły... prowadzący wysłał mnie w zupełnie złą stronę :D Znalazłem więc szlak pieszy na Pasterkę i zacząłem wnosić rower na niemiłosiernie ostry szlak pieszy. Po kilka metrach spadł na mnie jakiś rowerzysta z góry. Ku mojemu zdziwieniu był to kolega prowadzącego, a po chwili z góry stoczył się i sam pan Gryszko. Pytali się co ja tutaj robię, ja na to, że idę do Pasterki pod górkę, a oni stwierdzili, że też jadą do Pasterki ale w dół... ja miałem rację ;D Zdecydowali się zawrócić i razem targaliśmy rowery pod górę. Potem spokojny zjazd do schroniska. Tam prysznic, rozpalanie ogniska i odpoczynek. Ja wytrzymałem do 22 i poszedłem wykończony spać.

Samego pedałowania było trochę ponad 4 godziny, natomiast na rowerze byłem od 5:20 do 20:00 :]

PS. Fotki będą...

Trening. Trasa Psie Pole - Oleśnica

Środa, 7 maja 2008 · Komentarze(1)
Kategoria <100km, >30km/h, runner
Trening. Trasa Psie Pole - Oleśnica przez Raków i Oleśniczkę, powrót przez Oleśniczkę, Brzezią Łąkę. Chciałem sprawdzić ile przejadę bez postoju oraz w jakim max tempie. Wynik mi się podoba. Taki mały personal best :)