Pradziad

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(4)
Kategoria >150km, Pradziad, runner
Tym razem zdecydowaliśmy się jechać na Pradziada, jest to mój 6 wjazd na tą górę, a 3 w tym roku. Zapowiadana pogoda była przyzwoita, chłodno, ale bezchmurnie - i faktycznie mieliśmy cały czas słońce, a niska temperatura przeszkadzała tylko na zjazdach. Chęć udziału zgłosił Artur, Krzysiek, Paweł (który jechał z nami tydzień temu), Łukasz (z forumszosowego) i druga ekipa, który miała podobny plan do naszego czyli Artur (vel kierownik :D), Artur (vel p.o.s.t), Jacek i Mietek (wszyscy sporo podnosili średnią wieku :D ).

Plan był następujący, pociągiem jedziemy do Ziębic, stamtąd kierujemy się prosto do Czech na Jawornik. Z Jawornika na Jesenik i przez przełęcz Wilce Sadlo do Karlovej i Pradziada. Powrót zjazdem do Vrbna pod Pradedem i Zlotych Hor (przy Głuchołazach), a następnie ciągła jazda wzdłuż granicy (po czeskiej stronie), aż do Jawornika i z powrotem do Ziębic. Plan prawie udało się zrealizować, z tym że musieliśmy jechać do Kamieńca Ząbkowickiego bo do Ziębic nie zdążylibyśmy na ostatni pociąg, a kolejny rano :D

Trasa i profil


O 5:40 koło Korony spotykam się z Krzyśkiem i razem jedziemy na PKP. Na dworcu we Wro ekipa bardzo szybko się zebrała, do pociągu załadowaliśmy się błyskawicznie, podróż przeleciała raz dwa na różnych rozmowach. W Ziębicach pierwszy kapeć u Mietka, kilka kilometrów dalej Jacek jadąc z tył wpada w dziurę i łapie gumę. Robi się nerwowo gdyż ma on pretensje że nikt mu jej nie pokazał. Kilka km dalej na stacji chcemy dopompować oponki, ale niestety Mietek urywa wentyl i kolejna dłuższa przerwa. Tak po 20km mamy już godzinę postojów, nie wygląda to dobrze :D

Transport.


Następnym problemem okazuje się być Łukasz, który dość szybko zaczyna odstawać. Okazuje się, że on coś tam na rowerze jeździ, ale w górach w sumie był raz O.o Dodatkowo jest strasznie silny wiatr, który bardzo utrudnia nam jazdę. Podobna sytuacja jak z Czarkiem w Jeleniej. Jedziemy tak jeszcze do 50km, zwiększając ciągle wysokość n.p.m. Tam udaje się namówić Łukasza żeby zawrócił bo to nie ma sensu, przejechana do tej pory trasa jest "płaska", w porównaniu z tym co się dopiero ma zacząć. Niestety kolega zdecydowanie przecenił swoje możliwości (a tempo i tak było baaardzo spokojne).

Po rozstaniu zaczyna się robić stromo - przed nami przełęcz Wilce Sadlo na wysokości ~1000m n.p.m, tablice informują nas o długich odcinkach o nachyleniu 12%. Mi jakoś noga nie podaje i wjeżdżam strasznie wolno, za to na niskim tętnie w tlenie :) Na tej wysokości zaczyna robić się już zimno, ale nie decyduje się na wyjęcie zimówki, którą wiozę na bagażniku. Kiedy już wszyscy dojechali rzucamy się w dół, myślałem, że ja szybko zjeżdżam, ale Kierownik to prawdziwy szaleniec, ledwo za nim nadążałem :D Przed Karlovą czeka nas jeszcze kolejny podjazd na przełęcz, ale Mietkowi schodzi powietrze i znowu tracimy sporo czasu :(

Od lewej: Jacek, Krzysiek, Łukasz, Mietek, Artur, Artur, ja. Zdjęcie robił Kierownik.


W Karlovej wszyscy mamy już puste bidony i w pijalni tankujemy "wodę życia", na podjazdach smakuje cudownie, dodatkowo ustanawiam swój rekord na zjeździe po kostce brukowej na 60km/h :) Na szczyt Pradziada startujemy różnie, ale na prowadzenie wybijają się Krzysiek i p.o.s.t, ja startujac później po kolei wyprzedzam resztę kolegów. Jadę tragicznie wolno, ale tętno utrzymuje się na poziomie 70-75% HR max O.o jeszcze nigdy tak spokojnie nie robiłem tego podjazdu, nie mam zadyszki i spokojnie mogę rozmawiać w czasie jazdy. Dziwne. Na szczycie pierwszy jest Krzysiek z czasem 43m, następnie p.o.s.t 45m, ja 53:35 (średnia 10.1km/h), Jacek ~58m, Artur 64m (chyba), Kierownika i Mietka nie widziałem bo siedziałem już wtedy w restauracji czekając na obiadek.

Ciepła herbata i ryba z frytkami działają cuda, skusił się jeszcze na to Artur, p.o.s.t i Krzysiek. Mimo słońca na szczycie było na tyle zimno, że nawet nie podziwiałem widoków tylko po wyjściu z wieży od razu rzuciłem się w dół. Wcześniej jednak ubrałem wiezione specjalnie na ten zjazd zimowe ciuchy, warto było. Na zjeździe dużo ludzi, dlatego max wyszedł tylko 70km/h, a czas zjazdu 09:39 (rekord ponad minutę krótszy). Najpierw dogoniłem i wyprzedziłem Kierownika, ale chyba pojechałem mu po ambicji bo potem mnie wziął i zjeżdżałem już na kole :)

W Karlovej znowu tankownie i małe zakupy. Zjeżdżamy teraz 8km do Vrbna... tam Mietkowi pada tylna przerzutka i resztę trasy musi robić na 39x26 lub 53x26 O.o Raz zrzucamy łańcuch gdzieś niżej ale potem wskakuje z powrotem na 26. Zaliczamy kolejny podjazd i jesteśmy przed Zlotymi Horami. Od początku zależało mi na przejechaniu tej części trasy bo na długim zjeździe pojawia się odcinek 700m o średnim nachyleniu 14% ! Biorę odpowiedni rozpęd i zjeżdżam, niestety udaje się osiągnąć tylko 76km/h, Artur identycznie, Kierownik i p.o.s.t wyciągnęli po 82km/h :D

Zjazd trwa aż do Zlotych Hor, tam czekamy na wszystkich i zaczyna się oczywiście dyskusja kto ile miał i jak się zjeżdżało :) Teraz zostały nam już tylko małe hopki do podjechania i większość zjazdów do Jawornika, cały czas wzdłuż granicy. Okazuje się, że droga, którą wybrałem to był strzał w dziesiątkę. Idealny, nowy asfalt i żadnego ruchu. Lecimy jak błyskawica, niestety w Jaworniku łapie nas zmrok. Na szczęście ekipa była przygotowana i było sporo lampek.

Zamek w Jaworniku.


Mamy 1h 20m na pociąg w Ziębicach i 25km do zrobienia. Damy radę, następny pociąg jest o 6 rano więc musimy dać radę :D Z Jawornika jedziemy cały czas pod górę... coś nam trasa nie pasuje, wygląda zupełnie inaczej niż rano, może to przez noc? Po chwili z góry wraca p.o.s.t i krzyczy nam, że jedziemy w zupełnie inną stronę na Lądek Zdrój :D No to, że tak powiem plan nam się rozłożył. Zawracamy, mamy 27km i godzinę czasu, ludzie są zmęczeni, a dodatkowo jedziemy już po ciemku. Nie ma szans dojechać na pociąg.

Okazuje się jednak, że z Kamieńca Ząbkowickiego 15m później odjeżdża TLK do Wro, mamy 24km i 1h 15m czasu. W całkowityach ciemnościach wydaje się, że jedziemy 40km/h, niestety tak nie jest. Drogi zupełnie nie widać, dziur też nie, skupiam się tylko na tylne kole osoby przede mną. Nigdy jeszcze nie jechałem w takich warunkach. Muszę powiedzieć, że jest to bardzo ciężkie. Pełna mobilizacja daje jednak rezultat, na dworzec wpadamy 8 minut przed ostatni pociągiem. Rozważaliśmy już alternatywę nocnej jazdy rowerami do Wro :) Z rowerami pakujemy się do 3 przedziałów i przez całą drogę dyskutujemy o wyprawie.

Dla Artura jest to rekordowy wypad, max prędkość, dystans, przewyższenie. Na mnie przewyższenie robi wrażenie bo wyszło nam ponad 3km w pionie. Na koniec zostaje mi jeszcze przebicie się po ciemku do domu i o 22:30 jestem już u siebie.

Podsumowując, wyprawa znowu się udała, pogoda dopisała, humory też, forma na podjazdach trochę słabsza, za to tętno bardzo niskie.

Basen / Praca

Piątek, 17 września 2010 · Komentarze(1)
Kategoria miasto, praca, trekking
Dzisiaj przekroczyłem 2000 km na dojazdach do pracy :)

Znowu sam na torze, jeszcze się do tego przyzwyczaję :( Wczoraj i przedwczoraj na mieście ogromne korki, ciekawe jak będzie dzisiaj? Nie rozumiem jak ludzie z własnej woli pakują się w puszki i tracą po godzinie czy dwóch na stanie w korkach?

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x dowolny sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
450m x rozpływanie
= 1850m

A tutaj pokazane co można zrobić na rowerze szosowym w dolnym chwycie :D

Basen / Praca / Wspinaczka

Czwartek, 16 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria miasto, praca, trekking
Znowu ciepło i nawet sucho. Wyjechałem wcześniej to też nie musiałem się śpieszyć. Na basenie ponad godzinę (63m) i udało się ustanowić nowy rekord - 2700m. Plany były ambitniejsze, zakładałem, że dam radę 2800, a może nawet 3000m jednak pierwsze 1.5km popłynąłem za słabo.

400/400/400/400/400/400/300m x żabka/kraul
= 2700m

A Ty jaką masz drogę do pracy? :D



Nie wytrzymałem i musiałem zrobić zdjęcia. Nagminna sytuacja na Kasprowicza.


Po przyjściu z pracy wypiłem kawę i ruszyłem na ściankę spotkać się z Marcinem.

Basen / Praca

Środa, 15 września 2010 · Komentarze(4)
Kategoria miasto, praca, trekking
Zadziwiająco ciepło dzisiaj z rana... ale oczywiście padało.

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x kraul sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
400m x rozpływanie
= 1800m

PS. Dzisiaj zrobiony 6666 km w tym roku :D

Powrót. Całe miasto zakorkowane, aż przyjemnie było patrzeć na te wszystkie samochody :)

Basen / Praca

Wtorek, 14 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Wczoraj dorzuciłem jeszcze dwa zdjęcia z wypadków, które widziałem. Dzisiaj na basenie pływało mi się wyjątkowo dobrze. W 50 minut zrobiłem dystans, który jeszcze 3 tygodnie temu pływałem w 60m :)

400/400/400/400/400/400m x klasyczny/dowolny
= 2400m

Takie tempo w teście Coppera dałoby mi 575 metrów czyli 23 baseny.

Powrót oczywiście w deszczu, w ciągu ostatnich 3 tygodni ponad 70% przejazdów miałem w deszczu :(

Na przejeździe kolejowym koło Korony zrobili ludziom niespodziankę... zamknęli go nie dając wcześniej żadnych znaków, około kilometrowy korek był na dojeździe, a ludzie jak widzieli zamkniętą drogę to wykręcali i zawracali. Paranoja :D

Basen / Praca

Poniedziałek, 13 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria trekking, praca, miasto
Z nowym napędem jechało się dzisiaj świetnie. Na basenie luźno.

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x dowolny sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
400m x rozpływanie
= 1800m

W drodze powrotnej dwa wypadki obok Korony.

Bardzo niebezpieczne miejsce na ścieżce rowerowej. Ja zawsze tam zwalniam sprawdzić czy nie jedzie samochód. Tutaj ktoś nie zwolnił, wbił się z drugiej strony w auto robiąc spore wgniecenie, przeleciał nad nim łamiąc rower na pół. Nie wiem czy rowerzysta jeszcze tam był czy zabrała go karetka, policja sporządzała raport stanu roweru.



A tutaj ktoś próbował wymusić pierwszeństwo na większym od siebie :)

Wrocławski Maraton

Niedziela, 12 września 2010 · Komentarze(2)
Kategoria trekking, miasto
Rano byłem umówiony z serwisantem na odbiór roweru. Nowy napęd działa super, w końcu da się na tym rowerze jeździć. Za wymianę wolnobiegu, łańcucha, korby, supportu, pedałów i kółek w przerzutce + robocizna dałem 200zł. Ostatecznie cały remont roweru (pierwszy od 10 lat :D ) wyniósł mnie 465zł. Poza napędem zmieniłem mostek, nowe tylne koło, z serwisem Konrada wymieniłem linki, pancerzyki oraz hamulce. Oby teraz jeździł kolejne 10 lat.




Potem wybrałem się na Rynek, od razu zauważyłem poblokowane drogi. Szybko przypomniałem sobie, że dzisiaj jest Maraton Wrocławski (ciekawe czy WrocNam startował). Przed biegaczami startowali rowerzyści, jestem pełen podziwu dla nich.




Tu już biegacze.


Pierwsi pojawili się czarnoskórzy zawodnicy... cóż za zaskoczeni. Biegli oni ze średnią prędkością ~20km/h !!! Dla mnie prawdziwy szok. Zobaczyłem, że z wieloma biegaczami jedzie wóz, a raczej rower techniczny... też się dołączyłem :D Kolejni zawodnicy biegali ~17km/h, moje biegi ~11km/h się przy tym chowają. Ostatecznie pokonałem z maratończykami jakieś 25km.



Policja bardzo dobrze sterowała ruchem, miasto dla samochodów zakorkowało się kompletnie.


Na Milenijnym wypatrzyłem jeszcze masę żaglówek, wiało im dość mocno.


W pewnym momencie zrezygnowałem z maratonu i chciałem jechać do domu... i przypadkiem z powrotem trafiłem na jego trasę, trochę skróciłem jednak i dogoniłem czołówkę (w oddali rowerzysta na poziomce).

Przełęcz Jugowska, Czechy, Wałbrzych

Sobota, 11 września 2010 · Komentarze(5)
Kategoria runner, >150km
Wszystko zaczęło się w środę kiedy Artur zadzwonił do mnie z propozycją wypadu w sobotę. Potem jeszcze potwierdził to w piątek. Po solidnie przepracowanym weekendzie po przebudzeniu się myślałem tylko o tym żeby cały dzień wylegiwać się w łóżku... zdecydowałem się jednak nie wystawiać kolegów i okrężną drogą (przez Milenijny, 16.5km) pojechałem na zbiórkę. Tam już czekał Krzysiek i nowy kolega Jarek. Chwilę później dojechał Artur i Paweł. Krótka dyskusja odnośnie trasy i ruszyliśmy. Tempo przyzwoite, na Przełęczy Tąpadła średnia ciągle powyżej 31km/h.

Trasa:



Tam niestety Jarek podziękował nam za jazdę. Trochę nie rozumiem czemu, na płaskim zdarzyło mu się zostać z tył, ale na przełęcz wjechał razem z Krzyśkiem. Ja za to czułem, że nie jest to mój dzień. Na Tąpadła wjechałem ostatni i strasznie ciężko kręciło się pod górkę, na zjeździe też mnie szybko dogonili, czyżby negatywny wpływ basenu?

Dalej pojechaliśmy na Dzierżoniów i zaczęliśmy wspinać się na Przełęcz Jugowską. Bardziej stroma część podjazdu to 8km o średnim nachyleniu 5.2% i nowiótkim asfalcie sponsorowanym przez Dzierżoniów jak poinformowały nas tablice :] Całość podjazdu to 17km i średnie nachylenie 3%. Za to zjazd jest tragiczny, kostka na Walimskiej jest już lepsza i można na niej szybciej zjeżdżać. Na zjeździe Artur zatrzymuje dwóch górali, którzy strzelają nam fotę.


Od lewej ja, Artur, Krzysiek, Paweł.


Następnie przez Nową Rudę kierujemy się na przejście do Czech w Tłumaczowie. Tam czeka nas kawał prostej trasy, jednak po decyzji o jeździe na Teplice nad Metuji zaczynają się górki, w tym dwa podjazdy o nachyleniu 12% (tam na zjeździe miałem max speed), dały nam w kość. Na zjeździe ruch zostaje zablokowany i na asfalt wjeżdżają zawodnicy Specialized Rally Race MTB. Górale sobie nie radzą zbyt dobrze na asfalcie i połykamy ich jednego za drugim, a jest ich sporo.

Dwóch górali w tle.


W Teplicach znaleźliśmy nawet metę.


Okazało się, że jest tam Skalne Miasto, dokładnie to samo, przez które w maju 2008 przejeżdżaliśmy na 2-dniowym wypadzie z turystyki rowerowej razem z Adamem (141km, opis TUTAJ ). Dalej skierowaliśmy się na super-asfaltowe przejście graniczne zamknięte dla aut :)



Stamtąd mieliśmy już jakieś 20km do Wałbrzycha, w tym jeden podjazd (średnio 5%) i potem ostre 4.5km zjazdu. Miasto przelecieliśmy raz dwa, znaleźliśmy dworzec i kupili bilety. A właściwie bilet rodzinny, 4 osoby i 4 rowery za 40zł. Pociąg niestety przyjechał przedziałowy i ciężko było się w nim upakować. Ostatecznie było mi w nim wygodnie :D



Na końcu z Krzyśkiem jechaliśmy przez miasto już po ciemku. Wypad jak najbardziej się udał, pogoda i humory dopisały, forma ostatecznie też. Z ciekawostek dodam, że na trasie zjadłem 2 banany i pół kanapki, sam jestem ciekawy jak to przejechałem? :D

Basen / Praca

Piątek, 10 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Udało się w końcu stawić punktualnie na basen. Były w sumie 4 osoby. Pływałem pełną godzinę i niestety ratownik przerwał mi gwizdkiem.

400m x rozgrzewka
100/100/100/200m x dowolny sprint
100/100/100/200m x klasyczny sprint
300m x rozpływanie
= 1700m

Podrzuciłem też rower do serwisu na wymanę całego napędu, powinien byc do odebrania po pracy.

Basen / Praca

Czwartek, 9 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Ale dzisiaj leje :( Wypróbowałem worki foliowe na buty, a i tak jakoś dostała się tam woda i jeden pływał :/ Najgorsze, że w pracy jest ograniczone miejsce na rozwieszenie mokrych rzeczy.

Na basen się mocno spóźniłem dało się tylko 1600m zrobić.

Wytrzymałościówka
400/400/400/400m x klasyczny/dowolny
= 1600m