Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:2024.70 km (w terenie 1.00 km; 0.05%)
Czas w ruchu:74:31
Średnia prędkość:26.90 km/h
Maksymalna prędkość:68.40 km/h
Suma podjazdów:8777 m
Maks. tętno maksymalne:194 (97 %)
Maks. tętno średnie:151 (75 %)
Suma kalorii:70533 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:74.99 km i 2h 51m
Więcej statystyk

Korona Gór Sowich

Sobota, 11 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria >150km, runner
Wyjazd z Arturem, Piotrem i Krzyśkiem.

Były różne plany na ten sobotni wyjazd, skończyło się jak widać :) Wymienieni panowie zapowiedzieli swój udział na zbiórce. Z Piotrkiem spotykam się już pod blokiem i jedziemy przez całe miasto, dojeżdża do nas Krzysiek na swoim niezniszczalnym, super ciężkim, stalowym i ogumionym 2" oponami MTB :) Artur sporo się spóźnia, ale ruszamy sprawnie do przodu.

Krzysiek jak rozjuszony byk widząc Ślęże przystępuje do ataku i próbuje rozerwać peleton.


Co raz bliżej.


Do Sobótki płasko, nie spinamy się ponieważ w planach cały dzień jazdy, tylko Krzysiek na zmianach podkręca tempo. Na przełęczy jestem ostatni po drodze zagadując z MTBowcem, który robił rundy wokół Ślęży. Dość ciężko mu to szło :) W Dzierżoniowie była szansa, że dołączy do nas Grzegorz, ale nie dało rady.

Tak, tak panowie. Zniszczę was na tym rowerze :D


Na walimskiej znowu zostaje z tył, dogania mnie kolejny MTBowiec i ciśnie ze mną, podpuszczam go, że ma jeszcze z przodu 3 innych do gonienia. Dojeżdżamy we dwójkę do szczytu i okazuje się, że dawał z siebie wszystko i nieźle go wykończyłem... wlekąc się na końcu naszej grupki :D On odbił w teren, a my w dół na Walim.

Po zjeździe z walimskiej czekamy chwilę na Artura.


Na zjeździe oczywiście doganiamy i wyprzedzamy Artura, który utrzymywał się z przodu. Sokolec daje nam znowu popalić, ale jest zdecydowanie lepiej niż poprzednio. Ostatnia sekcja 10-12% męczy.

Następnie po zjeździe atakujemy jugowską. Ten odcinek nie jest zbyt stromy i zaczyna się piękno gór czyli zjazdy. Dzieje się sporo, a ja testuje nową pozycję zjazdową. Piotrek jak zwykle pierwszy na dole. Jeszcze na szczycie spotkaliśmy gościa na MTB, z którym jechałem - zrobił spory skrót terenem :P

Sesja na podjeździe jugowskiej.

Piotrek pięknie złapał góry w tle.


Chwila postoju przy sklepie, płaski odcinek i zaczynamy wjazd na woliborską (711mnpm), nawet jakoś idzie. Krzysiek ma za dużo sił, łapie go z tył za koszulkę i wciąga mnie na górę :D Od razu lepiej się jechało :) Na zjeździe auta nas wyprzedzają i blokują :/ Potem już tylko Srebrna Góra, która od tej strony jest dość łatwym celem.

Gdzieś tam jest woliborska.


A tu gonimy ucieczkę przed Srebrną.


Piotrek czuł się na tyle dobrze, że 10% podjazd na Srebrną Górę postanowił zrobić na tylnem kole.


Wydaje się stromo? JEST stromo. Srebrna Góra.



Tu plan był rozdzielić się, ja z Arturem mieliśmy jechać na Radków, Kudowę, Zieleniec i Międzylesie - czyli jeszcze bardzo dużo. Niestety czas mieliśmy dość słaby i nie byłoby szans żeby zdążyć na ostatni pociąg. Wszyscy razem zjechaliśmy ostatecznie do Kamieńca Ząbkowickiego.

W Kamieńcu posiłek i piwko, a potem w drogę na dworzec. Wyprzadza nas jakiś ~13-latek w stroju na MTB, odstawia nas na podjeździe. Z Krzyśkiem doganiamy go i siadamy na koło :D Mamy niezły ubaw i trochę żartujemy bo tempo wcale mocne nie było ;) Ostatecznie pytam się go i dostaję wskazówki jak dojechać na dworzec.

Zbliżamy się do PKP, góry zostawiamy z tył.


Niestety ślad w Garminie źle się zapisał, można odczytać w urządzeniu, ale nie da się nigdzie go wgrać. Jak ktoś się umie takimi rzeczami się zajmować to mam 1MB plik tcx do naprawy.

Wyjazd się udał, było trochę chłodno, ekipa jak zwykle świetna. Dzięki Wam! :)
Imho wyjazd trudniejszy niż tydzień temu, zdecydowanie stromsze podjazdy mocno nas wymęczyły.


Profil:




Praca

Piątek, 10 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria praca, miasto, trekking
Wczoraj zaryzykowałem jazdę autem inną trasą. 45 minut w jedną, 35 minut powrót... w dalszym ciągu szybciej rowerem dojeżdżam.

Game Of Thrones "Official" Show Open (HBO)

Basen / Praca

Środa, 8 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
W końcu z wiatrem w plecy. Dwóch gości minęło mnie, za jednym pojechałem i jak zwykle po chwili z 30 na 20km/h.

Na basenie spotkałem znajomego, z którym często chodziłem na 6 na basen, a który pływa lepiej ode mnie. W końcu jakaś motywacja do pływania. Nikt nam na torze nie przeszkadzał.

1000m x rozgrzewka
2x50m x delfin
500m x kraul ręce
500m x grzbiet
200m x kraul
200m x klasyk
= 2400m

Praca

Wtorek, 7 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Wczoraj powrót pod wiatr, dzisiaj do pracy też pod wiatr, a wieje mocno. Jak się tak nie bawię.

Praca

Poniedziałek, 6 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Z wiatrem w plecy.

Oleśnica rozjazdowo

Niedziela, 5 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, >30km/h, runner
Straszny wiatr dzisiejszego wieczora. Do Oleśnicy przez wioski, powrót na dk8 z wiatrem w plecy. Na tym odcinku średnia prędkość 37.5km/h, a średniu puls 136 bpm - jak bym sobie lekko truchtał ;)

Wrocław - Harrachov - Zgorzelec

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(12)
Kategoria >150km, runner
Wyjazd z Arturem, Adamem, Piotrem, Tomkiem i Mateuszem. Część zdjęć od Adama i Piotra.


Wyjazd zorganizowany na ostatnią chwilę... w piątek około 22 :D Dałem propozycję, Artur przystał na nią, obdzwonił resztą, ja namówiłem Adama i ekipa się zebrała. Plan zakładał Łysą Górę, Jelenią, Jakuszyce, Czechy, Bogatynię, Niemcy i pociąg 18:55 ze Zgorzelca. Zbiórka bardzo późna bo o 7:30 także rozkład napięty bez możliwości błędów nawigacyjnych czy też technicznych... a Piotrek spóźnia się ponad 10 minut na zbiórkę :D

Warunki mamy bardzo dobre, wiatr w plecy, piękna pogoda. Pierwszy odcinek jedzie się wyśmienicie, Artur zna świetną trasę do Jeleniej, przyzwoita nawierzchni, piękne widoki i prawie zerowy ruch przez 120km !! Jedziemy parami, spokojnym tempem dając zmiany co 5-8km.

Szyk bojowy :)



Pierwsze hopki.


Na trasie pojawia się Łysa Góra, pierwszy podjazd po 90km i nogi protestują, muszą się dopiero "przepalić" :) Było to chyba najcięższy podjazd tego dnia, niespecjalnie długi, ale z bardzo stromymi sekcjami (7km, średnio 4.4%, max 11% kilka razy). Peleton całkiem się tu rozrywa, pierwszy przyjeżdża Artur, na końcu ja i chwilę później Adam. Spotykamy tam starszego kolarza, robi nam zdjęcie grupowe, potem będziemy go jeszcze kilka razy mijać ponieważ okazało się, że jedzie tą samą drogą do Czech co my.

Od lewej ja, Artur, Tomek, Mateusz, Piotrek, Adam.



Widoki na zjeździe z Łysej Góry.






W Jeleniej mamy ciągle średnią ponad 30km/h więc jesteśmy do przodu z planem wyjazdu. Szybko przelatujemy przez miasto po dk3 i kierujemy się znakami na Jakuszyce. Piotrek nas tam bardzo ładnie i długo pociągnął. W końcu zaczyna się podjazd do Szklarskiej, nic specjalnego (6km, średnio 3.95%). Peleton od startu się rozrywa. Jadę na końcu przed Adamem, reszta odjechała już daleko. Nagle dostaje jakiegoś powera, kadencja 100 i cisnę 25-26km/h. Po kolei wszystkich wyprzedzam jakby stali w miejsci ;) Jestem już prawie na kole Tomka, który był pierwszy i odpuszczam. Zerknąłem na pulsometr a tam 184. Głupio byłoby strzelić na drugm podjeździe dnia :D Kilometr dalej Szklarska i czekamy tam, aż wszyscy się zjadą.

Kolejny podjazd pod Jakuszyce też idzie dobrze (5.5km, 3.8% średnio), Tomek jadący kilka metrów z przodu ciągle próbuje mnie zgubić, a ja dokręcam żeby nie stracić.

Kawałek zjazdu.


Na szczycie czekamy na wszystkich. Udaje się przekonać Tomka i Piotrka żeby jechali z nami na Czechy, wcześniej planowli powrót do Jeleniej na pociąg. Sam zjazd do Czech bardzo przyjemny (7.7km, 3.7%), nawet trochę ścigamy się na nim :), Tomek składał się na rowerze jak pro i trzeba było ostro kręcić żeby się utrzymać za nim.

Wydajne chłodzenie na zjeździe. Na podjeździe było ze 100 stopni :P


Po pierwszym zjeździe w Czechah.



Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i zaczynają się podjazdy. Robimy 3 hopki i wracamy na wysokość z Jakuszyc. Po drodze mijamy ładne jeziorko, drogi i widoki w Czechach cudne, do tego masa rowerzystów i rolkarzy. W Czechach zaliczamy przełęcz na 880 mnpm i rozpoczyna się zjazd praktycznie do poziomu 0 :D Niestety chwilę wcześniej padało i wszystkie zakręty mokre. Prowadzę na zjeździe, ale przed każdym zakrętem trzeba praktycznie do 0 wyhamować, każdemu chyba koło się uślizgnęło na zakręcie i wszyscy nabrali respektu dla zjazdu... wszyscy poza Piotrem, który mimo, że dawałem z siebie wszystko po wyjściu z zakrętów wyprzedza mnie :D Na kilku zakrętach wyrzuca mnie aż na przeciległe pobocze. Doganiamy dwa auta, myślę sobie że teraz trochę się uspokoi, ale Piotr bierze się za wyprzedzaniem. Dokręcam i jestem za nim :) Mimo praktycznie stawania na zakrętach średnia z 9km zjazdu wyszła 50km/h.

Postój przy jeziorku.



I zjazd.


Ostatni podjazd dnia... żartuję, btw. zawsze myślałem, że stroizny podjazdu nie da się uchwycić dobrze na zdjęciu :D


Gdzieś w Czechach.


Kolejnym punktem na trasie było czeskie miasteczko Frydlant. Tomek, Piotrek i Adam mieli stamtąd 28km do Zgorzelca i chcieli zdążyć na na wcześniejszy pociąg. Ja, Artur i Mati jechliśmy w zupełnie inną stronę, do Bogatynia a potem przejście graniczne w Zittau w Niemczech. Pierwsza grupa miała 1h 20m także powinni zdążyć, my mieliśmy jeszcze 3h na naszą trasę.

Przed Bogatynią dopada nas deszcz, a z boku gonią granatowe chmury, po chwili błyska i słychać grzmoty. Robimy zakupy w Netto i decydujemy się na krótszy wariant do Zgorzelca, trochę szkoda, ale alternatywą byłaby jazda prosto w burzowe chmury. Przy sklepie zapytaliśmy jeszcze miejscową kobietę ile kilometrów jest do Zgorzelca. Z przekonaniem odpowiedziała nam, że 325! Próbowaliśmy się dowiedzieć, czy jest tego pewna... była, w końcu często tam jeździ i tyle jest napisane na bilecie autobusowym... podziękowaliśmy, a kiedy weszła do sklepu padliśmy ze śmiechu :D

Smagani bocznym wiatrem ciśniemy przed siebie, spodziewałem się płaskiej trasy, a tu wyrósł nam ponad 3km podjazd (3%), Artur dzielnie nas wciągnął na niego. W Zgorzelcu byliśmy 50 minut przed odjazdem naszego pociągu.

Stojąc przy dworcu podszedł do nas... Adam :) Okazało się, że Piotr padł na trasie, Tomek pocisnął i zdążył na pociąg. Z całej tej sytuacji wyszła zabawna historia, ale o łapaniu stopa "na wypadek" trzeba poczytać już u Adama :P Na miejscu kolacja w McDonaldzie i zakupy w markecie. Pociąg z Niemiec przyjechał punktualnie, wygodny szynobus. W Węglincu niespodzianka, do pociągu wsiada Tomek. Okazało się, że nie zdążył na przesiadkę i drugi pociąg odjechał minutę wcześniej. Niestety musiał tam czekać 1.5h przez co spóźnił się na koncert.

Wyjazd się udał. Wspaniała trasa, którą można by robić wielokrotnie, świetna ekipa, cudna pogoda, sprzyjający wiatr, dużo łagodnych podjazdów, czego chcieć więcej? Dodatkowo respekt dla Adama, za zrobienie tego na MTB :P

Dzięki chłopaki za wyjazd!

Profil trasy:


Basen / Praca

Piątek, 3 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Wczoraj pojechałem autem do pracy i pożałowałem, myślałem, że po 9 dojadę szybko, a zajęło mi to ponad 40 minut... rowerem jest szybciej :/ Chociaż powrót był lepszy, ale szybko autem znowu do pracy nie pojadę.

Na basenie obłożenie średnie.

1000m x rozgrzewka
2x50m x delfin
500m x kraul ręce
400m x grzbiet
200m x kraul
100m x klasyk
= 2300m

VI Leszczyński Maraton Rowerowy

Środa, 1 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Tak, tak, w końcu dodałem opis i fotki :)

http://platon.bikestats.pl/498338,VI-Leszczynski-Maraton-Rowerowy.html

Na basenie pływałem trochę ponad godzinę, tylko 3 osoby były.

1000m x rozgrzewka zmiennym
1000m x kraul ręce
500m x grzbiet
250m x klasyk
250m x kraul
= 3000m