Wyjazd z Maćkiem i Darkiem. Maciek zaplanował trasę więc poza orientacyjnym dystansem niewiele wiedziałem. Zbiórka jak zwykle na przeciw stacji kolejowej Psie Pole. Pojechaliśmy z Wrocławia do Trzebnicy, potem na Zawoje, Oleśnicę i do Wrocka ósemką. Maciek przez cały dystans prowadził :] Dodatkowo ostatnich 30km za dobrze nie pamiętam bo pilnowałem koła Darka żeby nie zgubić go :D a jechaliśmy średnio 35km/h. Przez całą trasę pochmurno, zimno tylko po postoju.
Jechało się fajnie, choć przez mocne jak dla mnie tempo wymęczyłem się :) Częste zmiany, tak na oko średnio co 4-8km. Bilans: 3 power banany, power Lion, Powerade, power multiwitamina z tymbarku 1l i woda 1l (już nie power).
Najpierw na ściankę, potem ustawka z Maćkiem i jazda do Oleśnicy ósemką.
Pierwsze 30km w 49m. Do Oleśnicy średnia 36.5km/h, we Wro na 47km średnia 35.5km/h. Warunki pogodowe dobre, na kole jechało się przyjemnie, ale tym razem dałem jakieś zmiany ;]
Spotkanie przy stacji kolejowej Psie Pole i jazda ósemką na Oleśnicę. Po dojechaniu średnia 35km/h łącznie z jazdą przez Wro. Jedyne co pamiętam to tylne koło, na które się gapiłem ;P
Dalej jazda po Oleśnicy i jazda na Kiełczów. Wszystko przy silnym wietrze, trzeba przestawić się na jakieś treningi siłowe żeby szybciej kręcić :]
Nareszcie zrobiło się lepiej, tzn. sucho. Postanowiłem się przejechać, najpierw poza Opole, potem powrót i na obwodnicę, na koniec przez miasto do domu... przez miasto.
A tu testy aparatu z komórki, którym mam zamiar robić fotki ;]
Pochmurnie, ale ciągle ładnie.
Postarali się, dobra ścieżka do samej obwodnicy Opola, później jej kontynuacja wzdłuż obwodnicy.
Bardzo fajnie się jechało, choć po zatrzymywaniu się robiło się strasznie zimno. Wjechałem w końcu do miasta i miałem przebić się przez ZWM do domu. Jechałem sobie główną drogą i... warto teraz zobaczyć tą reklamę: http://www.youtube.com/watch?v=lsJs4AYa8sU
Następnie za to autko wstawić tego maluszka:
A za motor to:
Niestety pewna 19-letnia blondynka, stwierdziła, że zdąży wyjechać z podporządkowanej drogi przed kolarzem będącym 20m przed nią i jadącym prawie 50km/h... nie zdążyła. Uderzyłem w nią w słupek zaraz za oknem kierowcy przyjmując cały impet uderzenia na prawą rękę i bark, tylko dzięki temu nie znalazłem się w środku. Odbiłem się od auta i wylądowałem na nogach. Dziewczyna tłumaczyła się, że myślała iż zdąży :/
Kierownica się wygięła, widelec złamał, a dętka o dziwo wytrzymała. Mój palec chyba nie miał tyle szczęścia i jutro jadę na prześwietlenie. Kolano też mocno oberwało, ale będę żył.
Wezwałem policję, spisali raport, wlepili dziewczynie 100zł, a ja teraz muszę się stawić w PZU, ciekawe ile odzyskam z tego. Na szczęście kolega, który mieszka niedaleko był w domu i wpadł po mnie samochodem za co bardzo mu dziękuje.
Najpierw wydostanie się z Gliwic w kierunku na Łabędy, droga szeroka z poboczem, ale z ogromnymi koleinami, ciężka do jazdy bo cały czas wyrzucało mnie do góry. Za Toszkiem jakieś 45km idealnej drogi z 1.5m poboczem do samego domu :]
Z uwagi na krótszy dystans i dobrą znajomość trasy postanowiłem pojechać na maxa. Po pierwszych 30km czas wynosił trochę ponad 59m, co daje na następnych 40km średnią 35.1km/h. Praktycznie cała druga część trasy na rogach, a lało się ze mnie przez cały czas jak na ostatnich metrach podjazdu na Pradziada :D
Czas: 11:30 - 16:30 Warunki: chłodno, potem ciepło, wiatr umiarkowany
Wczoraj nic nie jeździłem, rano było strasznie brzydko, po południu jak pogoda zrobiła się ładna impreza rozkręcała się na całego ;]
Trasa powrotna, lekko zmodyfikowana. Na ~15km widziałem dwóch łebków na przeciętnych rowerach, którzy ruszyli za mną spod sklepu. Jechałem sobie spokojnie na ~27km/h, lekko pod górkę z wiatrem w twarz. W końcu usłyszałem jakieś odgłosy rowerów za plecami, pomyślałem, że szczyle chcą się ścigać, z uwagi, że jeszcze spory kawałek do przejechania przycisnąłem tylko 30km/h. Odgłosy były co raz bardziej słyszalne, w końcu ktoś zaczął się ze mną równać...
okazało się, że to młodziki (3) z trenerem z klubu kolarskiego w Wieluniu :D Trener zawołał żebym przyłączył się na rundkę, głupio było nie skorzystać. Przyłączyłem się, tzn. siadłem ostatniemu na koło i jechaliśmy. Tempo było zabójcze, co chwila zmiany dawali i cisnęli na ~43km/h (pod górę i pod wiatr), jechałem z nimi tak jakieś 10km do Jaworzna, gdzie oni pojechali na Wieluń, a ja na Częstochowę. Na kole dało się to tempo wytrzymać, ale gdybym miał dać zmianę to bym padł :D Myślę, że robili jakiś trening interwałowy bo wątpię aby tak cisnęli całą trasę.
Potem jak się nakręciłem to cisnąłem ostro, choć tym razem więcej wiatru było w twarz (jazda na zachód). Na 100km miałem średnią 30,05km/h, za punkt honoru postawiłem sobie nie spaść poniżej 30 i jak widać udało się, choć kosztowało mnie to sporo wysiłku na obwodnicy Opola :)
Na kolarce przejechałem dzisiaj jubileuszowy 5000km i stan licznika wskazuje: 5071km i 209h 40m ;P
18-nastka Gosi najważniejsza więc jak obiecałem tak musiałem jechać mimo bardzo niesprzyjającej pogody. Na początku było nawet zachęcająco, z wiatrem w plecy kilku kilometrowe prostki leciałem ze średnią +40km/h, jednak kiedy droga skręcała dostawałem ten sam wiatr w twarz i cisnąłem ile się da na 25km/h :)
Na 35km, zaraz za Bierdzanami pierwsza wielka ulewa... tyle, że do następnej wioski było 7km. Tam na przystanku przeczekałem trochę i cały mokry, w słabszym deszczu ruszyłem dalej. Na 75km kolejna wielka ulewa i znowu do przystanku daleko. Przez cały czas raz wiało w plecy, że ze strachu trzeba było hamować ;] a raz w twarz, że jechać się nie dało.
Uratowało mnie fakt, że wczoraj byłem we Wro i zwiozłem ciuchy do jesiennej jazdy, w tym grube rękawice, które tutaj zdały egzamin celująco :D
Równe -> Opole trochę inną trasą przez Krnov, Albrechcice, Prudnik, Białą, Prószków. Warunki: ciepło, wiatr słaby Teren: pierwsze 60km górki, przy czym chyba więcej zjazdów niż podjazdów :) Czas: 15:40 - 20:20
Wybór trasy przez Czechy był bardzo dobry, te trzydzieści kilka kilometrów przejechało się błyskawicznie po świetnej nawierzchni i z pięknymi widokami. Po przejechaniu granicy było już tylko gorzej. Pierwszy przystanek na 71km kiedy to okazało się... że droga się skończyła. Zaklejone znaki wskazujące drogę na Opole, od samego wyjazdu z Prudnika musiały coś znaczyć :D
Od robotników dowiedziałem się, że jest tam 7km odcinek, na którym robią nową drogę, ale że mogę przejechać. Odcinek bez nawierzchni prowadziłem, potem kawałek z nowym asfaltem, aż wjechałem na świeży, jeszcze miękki asfalt. Zszedłem na pobocze i prowadziłem rower próbując nie wpaść do głębokiego rowu.
Po minięciu walców postanowiłem jechać dalej... jednak za dobrze się jechało i coś musiało się stać... jak najlepiej unieruchomić się na dłużej jadąc na rowerze ? Wdepnąć blokami w świeży asfalt i zorientować się o tym jak już zastygnie :D Przez następne 40m siedziałem i skrobałem bloki żeby dało się gdziekolwiek dojechać.
Ostatecznie już po ciemku wracałem przez Opole do domu.
Jeżdżę od lipca 2007. Najczęściej można mnie spotkać w okolicach Wrocławia. Poza szosą dojeżdżam trekingiem do pracy. Trochę informacji:
największy dystans w grupie - 461,7km @ 31,66km/h (nad Bałtyk z Krzyśkiem "chris90accent")
największy dystans w pojedynkę - 260km @ 31.40km/h
największa prędkość - 84,1km/h - gdzieś w Alpach
największa średnia na odcinku 100km - 39.59km/h (Amber Road)
największa średnia na krótkim dystansie - 41.12km @ 40.08km/h
największy miesięczny dystans - 2025km
najwyższe zdobyte drogi:
- Passo di Stelvio 2758m
- Col du l'Iseran 2770m
- Cime de la Bonette 2802m
najtrudniejsze zdobyte szczyty:
- Monte Zoncolan
- Hochtor
- L'Alpe d'Huez
zaliczone kraje na rowerze:
- Polska
- Niemcy
- Austria
- Holandia
- Czechy
- Słowacja
- Włochy
- Szwajcaria
- Francja
- Monaco
- Chorwacja
- San Marino