Wpisy archiwalne w kategorii

runner

Dystans całkowity:28364.41 km (w terenie 138.00 km; 0.49%)
Czas w ruchu:1026:06
Średnia prędkość:27.36 km/h
Maksymalna prędkość:84.10 km/h
Suma podjazdów:109148 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:872736 kcal
Liczba aktywności:478
Średnio na aktywność:59.34 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Żądło Szerszenia

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Pierwszy maraton w tym sezonie. Formy jeszcze nie ma, ale przygotowałem się dobrze, sporo wyjazdów w góry i trening na podjazdach, jeszcze nigdy tak mocno sezonu nie zaczynałem. Celem było wskoczenie do pierwszej setki i czas 4h oraz objechanie kolegów z teamu :D Ten ostatni wydawał się mało realny, ale trzeba być ambitnym.

W piątek Artur odebrał nam numery startowe, w sobotę o 7 byłem już u Darka, zapakowaliśmy auto i w drogę. Trzebnica była już pod oblężeniem rozgrzewających się kolarzy. Udało się znaleźć miejsce parkingowe koło Artura, kawałek dalej stanął Artur z Marcinem, po chwili dojechał do nas rowerem Krzysiek. Pozbieraliśmy i ruszyliśmy na rozgrzewkę na podjazdach, a potem na start.

Od lewej ja, Marcin, Krzysiek, Darek.


Artur nie mógł z nami wystartować bo organizator rozdzialił M2 od M3, a Artur G. startował 2 minuty przed nami. Przez Trzebnicę musieliśmy jechać z motocyklami, na jednym podjeździe Krzysiek tak szarpnął, że zrobiłem hr maxa wyścigu :) Poza miastem poszedł ogień i praktycznie od razu grupa się porwała, zostały 4 osoby z 10. Lecieliśmy 40, niestety jeden gość ciągle na swoich zmianch dokręcał do 45 co było strasznie męczące. Później okazało się, że zajął 27 miejsce w open. Tak wszystkich wyprzedzliśmy próbując dogonić pociąg jadący jakieś 400m przed nami. Po 26km i średniej 40km/h odpuściłem bo jednak nikt się do nas nie przyłączył i za często trzeba było wychodzić na zmiany.

Hr 190 :)


No i to był kluczowy moment dla mnie bo od tego momentu jechał praktycznie sam co chwilę wyprzedzając jakieś grupki, niestety nikt się za mną nie zabrał. Koło 50km dogonił mnie krótki pociąg, trochę z nimi pojechałem, ale jak po mojej zmianie poszło szarpnięcie to zostałem. Kolejny pociąg złapał mnie koło 70km, przed PŻ na podjeździe, nawet nie próbowałem łapać :D Chwilę później dogonił mnie Krzysiek, a jak stanąłem dolać wody to jeszcze Marcin. Teraz widzę, że te 3 minuty na PŹ to był ogromny błąd bo wody i tak by starczyło do końca.

Przy wjeździe na PŹ dogoniłem Michała (WrocNam) i zamieniliśmy kilka słów. Kolejne kilometry dalej jechałem sam, w końcu dogoniło mnie dwóch panów M6 jadących giga :D Jechliśmy spokojnie rozmawiając aż do pierwszy poważnych podjazdów gdzie ich zostawiłem.

Punkt kulminacyjny wyścigu gdzie według organizatorów ludzie będą prowadzić rowery (średnio 14%).




Na takim w miarę płaskim wyścigu ten podjazd robi wrażenie, ale jak ktoś jeździ w górach to wie, że spotyka się o wiele trudniejsze :) No to rozpęd, wysoka kadencja, potem cięższe przełożenie i na pedały, kilka osób wyprzedziłem, a na szczycie usłyszałem "Patrzcie, ten to jest mocny.", myślałem, że padnę ze śmiechu :D

Ostatnie 30km wyścigu było najtrudniejsze, ale trasa mi znana także spokojnie przejechałem. Trochę się zdołowałem jak ekipka M4 z Harfy mnie wyprzedziła jakbym stał w miejscu. A mieli numery 400+ także startowali ponad 30 minut po mnie :D

Na mecie zameldowałem się z czasem 4h 10m 21s co dało ostatecznie 158/464 w open mega.



158 258 TOMASZ M2/35 (M)157 04:10:21 32.35
Między czasy, miejsce, średnia:
02:35:25 / 162 [33.97]
03:00:49 / 166 [35.84]
03:21:14 / 163 [34.29]

Jak widać po międzyczasach i średniej ostatnie kilometry były najtrudniejsze. Tylko tam straciłem do Krzyśka aż 18 minut! Jak zaczęły się podjazdy Krzysiek awansował ze 117 miejsca na 87, ja z 162 na 158 :D

Popas. Od lewej Mateusz, Darek, ja, Krzysiek, Artur.


Z wystartowania w maratonie jestem zadowolony, ale już z wyniku nie. Zdecydowanie za mocno pojechałem początek, przez to później nie zabrałem się do wyprzedzających mnie pociągów co kosztowało mnie jakieś 5-10 minut. Na podjazdach natomiast czułem się bardzo dobrze i nie miałem żadnych problemów. Organizacja zawodów była idealna i do niczego nie mogę się przyczepić.

+ eskorta motocykli przez miasto
+ idealne oznakowanie trasy
+ poza jendym kawalekim nawierzchnia bardzo dobra
+ dużo bardzo dobrego jedzenia po wyścigu
+ po wyścigu można było brać wodę, banany, batony do woli
+ aktualne wyniki praktycznie po przekroczeniu lini mety
+ dobrze pozamiatane zakręty na zjazdach gdzie wcześniej był piach


Na koniec zostawiłem najważniejsze :D

57 ARTUR G M2/11 (M)57 03:42:52
87 KRZYSZTOF M2/17 (M)87 03:49:12
128 ARTUR Ś M3/28 (M)127 04:02:34
153 MARCIN M2/33 (M)152 04:08:15
158 TOMASZ M2/35 (M)157 04:10:21
275 DARIUSZ M2/39 (M)263 04:37:39

Jak widać trzeba wziąć się mocniej do pracy.

Dorzucę na pewno jeszcze jakieś zdjęcia jak tylko pojawią się w necie. Tymczasem jest już jeden bardzo fajny film z wyścigu. O 9:40 pojawia się tam Artur.


Góra Św. Anny x2

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria <100km, runner
Znalazłem dzisiaj trochę czasu żeby wyjść na rower. Podjechałem pod GSA, wjechałem od Wysokiej, zjechałem na Leśnicę i z powrotem. Sporo kolarzy na trasie, ale w tak cudowną pogodę to nic dziwnego. Jechałem bardzo spokojnie, bez naciskania, jedynie na końcówce podjazdu kiedy ktoś zaczął mnie doganiać dołożyłem do pieca :D

Piękne szpalery owocowych drzew.


Zdzieszowice w oddali.

ITT Oleśnica

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <50km, >30km/h, runner
Przeliczyłem i ostatnie 6 wyjazdów na szosie to wycieczki średnio po 107km i 1423m przewyższeń, trzeba wrócić na niziny w końcu :) Postanowiłem spróbować tego w czym kiedyś czułem się najmocniej czyli jazdy indywidualnej na czas. Wyszło całkiem nieźle, do Oleśnicy wiatr w twarz, z powrotem w plecy, ale byłem już zmęczony żeby go dobrze wykorzystać. W sumie musiałem stawać 5x na czerwonym świetle. Po rozgrzaniu się nie potrafiłem wskoczyć do wyższej strefy tętna, a nogi już paliły.

1. 19.27km - 31:41 - 36.5km/h
2. 20.81km - 33:19 - 37.4km/h
= 40.08km - 1:05:00 - 37.0km/h

kad avg = 92

Objazd trasy Radkowa + Walimska i Jugowska

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria <150km, runner
Na dzisiaj planowany był objazd trasy maratonu radkowskiego w większym gronie Husarii, ostatecznie jednak było nas trzech. Rano szybkie pakowanie i jazda przez miasto zgarnąć Darka i dalej Artura. W Pieszycach znaleźśliśmy Biedronkę i około 10 byliśmy gotowi ruszać. Pierwsze 10km to podjazd z 300 na 760m, w sam raz żeby się rozgrzać bo mimo, że dzień bardzo ładny to jednak temperatura nie przekraczała 10 stopni.

Skorzystaliśmy z parkingu Biedronki, w ramach reklamy stała się bohaterem drugiego planu.


Następnie zjazd i ponowny podjazd na 774m, pięknie ułożona trasa ;P Na zjeździe do Nowej Rudy spotkaliśmy Odblaskowego Anioła, rozpoznałem go już z daleka. Jechał z Nowego Targu do Lwówka Śląskiego. Pełny szacunek bo w górych z taką przyczepą jechać to jest szok. Ciekawe co by było gdyby siadł na szosę... :)

Spotkany Odblaskowy Anioł ze Szczecina, ledwo już jechał po tych górach ze 100kg przyczepą :D


Następnie zaczęliśmy doganiać i wyprzedzać "dziadków" na dobrych szosach w cywilu...? Nie mam pojęcia co to miało być, ale jednym z nich okazał się znajomy Artura z Wro i trochę razem pojechaliśmy. Niestety kiepska nawigacja poprowadziła nas złą drogą i wpuściła w niezły kanał. Asfalt był tragiczny.

Trasa maratonu, 9km podjazd przez las. Najbardziej strome 2km miały 8.2%.


Na zjeździe spotkaliśmy jednego z organizatorów maratonu, robił objazd trasy. Zapewniał, że reszta trasy jest lepszej jakości. Ostrzegał też przez zjazdami, mówił, że mimo to rok temu zaraz po starcie sporo kolarzy leżało.

Po prawej organizator maratonu przypadkiem spotkany na trasie :)


Tempo wyszło wolniejsze niż zakładaliśmy, a czas nas gonił dlatego odpuściliśmy jazdę do Kudowy i skręciliśmy na Karłów, proto na 7km podjazd. Na końcu sesja zdjęciowa i mega zjazd do Radkowa pięknym asfaltem. Oj działo się, lecieliśmy ciągle 50-60km/h, większość zakrętów dobrze wyprofilowana.

Szczeliniec w tle.


Darek i Szczeliniec :D


Już za Radkowem Artur nad czeską granicą.


Na koniec wycieczki zostawiliśmy sobie 18km podjazd na Przełęcz Jugowską, początek łagodny, później bardziej stromo. O tej porze zaczęło już się robić zimno i marzło się na podjeździe. Rana tubylcy mówili, że było -5 :) Na szczycie dobre humory, już tylko 13km zjazdu nowiótkim asfaltem (810 na 300m) prosto do auta.

Wyprawa była bardzo udana, ale nie spodziewałem się, że ten profil tak nas wymęczy. W sumie niewiele zjadłem i wypiłem tylko 2.5l ale bardzo przyjemnie się jechało. Niestety ogólne wrażenie dróg w Kotlinie bardzo słabe. Zapewne jeśli jesteś lokalnym bikerem to możesz dobrać odpowiednie drogi, ale jadąc tak jak my trafia się na całkowity syf. Aż nie chce się tam wracać. Dla porównania ostatnie kilka wyjazdów w Czechy i gdzie bym nie ruszył tam super asfalt. Jak się chce to można.

Mapa i wykresy.

Hrubý Jeseník #2 / Dzień 2

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria >150km, runner, Pradziad
O 6 rano obudziło mnie ostre słońce. Piękny dzień. Na dzisiaj była zapalnowane inna trasa o podobnej długości. Krótka męczarnia po polskich drogiach i jesteśmy w Czechach. Tam trzeciorzędny drogi są lepszej jakości niż nasze krajówki. Tempo narzuciliśmy bardzo spokojne praktycznie cały czas robiąc podjazdy. Ale taki urok tej trasy, pierwsza połowa pod górę, druga w dół.

Już w Czechach, nawet kilku rowerzystów spotkaliśmy.



Tak mniej więcej wyglądają wszystkie drogi, którymi jechaliśmy :)



W Hermanovicach zjechaliśmy na Zlote Hory, tym razem spróbowałem dokręcić na zjeździe, ale tylko 77km/h dało radę. Objechaliśmy Pricny Vrch wbijając się na 9km (4%) podjazd z końcówką 2km - 7.3%, w sam raz rozgrzekwa przed Pradziadem, niestety łyknął nas tam stary dziadek i nie byliśmy w stanie trzymać koła :D Szczyt przełęczy był na 780m skąd ładnymi serpentynami zjechaliśmy do Hermanovic.

Zakupy w Zlotych Horach.


Niestety przez moją nieuwagę i durne oprogramowanie komórki wszystkie kolejne zdjęcia przepadły. Nie zauważyłem, że skończyła pamięć, a komórka nie informuje w żaden sposób, że nie ma miejsca tylko nie zapisuje zrobionych zdjęć i pozwala pstrykać kolejne.

Na 7km podjeździe do Karlovej wyprzedził nas szosowiec. Próbowałem go dogonić, ale na całej trasie utrzymywał dystans 50m. Tętno trochę za wysoko powędrowało. Następnie spotkaliśmy Czecha, chciał wiedzieć czy da się do Owczarni podjechać. Ruszył przed nami, ale dogoniliśmy go. Sam wjazd na Pradziada straszny, pełno wody, żwiru, piasku, nawet lodu, zadziwiająco lekko się podjeżdżało. W Owczarni na około 1300 mnpm śnieg i lód, po bokach ludzie na nartach i skutery śnieżne :D Fizycznie nie dało się już jechać. Zrobiliśmy tutaj kilka fotek, których najbardziej szkoda. Na jednej wdrapałem się na połowę 3-metrowej śnieżnej ściany. Dogonił nas też Czech i zrobił wspólne zdjęcie na tle wieży Pradziada.

Zjazd w potokach zamarzającej wody był hardcorowy i dojechałem kompletnie przednie klocki. Cały zjazd na zaciśniętych klamkach, strach był aby obręcze za bardzo się nie rozgrzały i dętki nie strzeliły. Ostatecznie wyszła średnia zjazdu 38km/h. Reszta trasy to już w większości zjazdy świetnymi drogami. Tylko się złożyć na lemondce i odpoczywać.

Na koniec zostało pozbierać się, zapakować w auto i ruszyć na Wrocław, dopiero po północy byłem w domu.

Trasa i wykresy:


Hrubý Jeseník #2 / Dzień 1

Sobota, 2 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria <50km, runner
20 stopni, słońce i przelotny deszcz... tak mówiła prognoza pogody. Rzeczywistość była mniej różowa. Pełne zachmurzenie, 12 stopni i deszcz. Mimo tego duch walki był silny i z Darkiem ruszyliśmy na podbój Czech. W planach 160km i ponad 2.5km w pionie. Mokry asfaly i mżawka nam nie straszne, niestety po przekroczeniu granicy trafiliśmy na ulewę, a mimo że byliśmy w górach to gór widać nie było. Wierząc że pogoda będzie jak w prognozie dzielnie czekaliśmy na jeziorkiem, ale deszcz tylko wzmagał. Ostatecznie postanowiliśmy zawrócić, chociaż jeden podjazd udało się zaliczyć. Po 17 pogoda zaczęła się poprawiać, ale było już za późno. Poszliśmy spać z nadzieją na lepsze jutro.

Ostatnie przygotowania do wyjazdu.


Praktycznie nie uczęszczane drogi. Biały strój w takich warunkach nie jest najlepszą opcją :P


Postój nad Jeziorkiem, zaraz za drzewami są góry, przez ścianę wody nic nie było widać.

Hrubý Jeseník

Środa, 30 marca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria <150km, runner
Dzisiaj z Krzyśkiem postanowiliśmy zaatakować Park Jesenik. Rano zapakowaliśmy się w auto i udaliśmy się do Javornika po Czeskiej stronie. Tu muszę pomstować na polskie drogi, ponad 100km dziur, takiej tragedii jeszcze nie wiedziałem, nie wiem jakim cudem auto to przeżyło. Dosłownie cały odcinek Wrocław - Paczków tak wygląda. Po przekroczeniu granicy idealna nawierzchnia, nawet jednej łaty nie ma...



Trochę czasu zabrało nam pozbieranie się.


Dalej już tylko piękne drogi, gdyby nie ten wiatr.


Ciągle pnąc się w górę zauważyliśmy pierwszy śnieg.


Później na koło siadł mi jakiś gość, ani nie przywitał się tylko się wiózł, kiedy podjazd zrobił się stromszy odpuściłem, a ten doskoczył do Krzyśka i wiózł się za nim :)

Jak do tej pory cała trasa prowadziła pod górę z bardzo mocnym czołowym wiatrem, to co kolarze lubią najbardziej :D Dodatkowo dojechaliśmy do 12% ścianki. Jak zmierzyłem na odcinku 2.7km ma średnio około 9.3%.

Tak, mam tu już dość :D


865 mnpm, 9%, a to dopiero początek zabawy.


Pierwsza przełęcz zdobyta, czas na drugą, na około 950m niespodzianka, choć może nie tak niespodziewana. Zjazd był bardziej niebezpieczny.


Ogólnie pierwsze 55km zrobiliśmy pod górę i pod wiatr, podjeżdżając 1220m osiągając zabójczą przeciętną 21.9km/h. Następnie zawiataliśmy na Parking. Niestety mimo dobrze rokujących warunków plan wycieczki nie obejmował podjazdu na Pradziada dlatego odpuściliśmy.


W pijalni uzupełniliśmy zapasy w bidonach i strzeliliśmy fotkę w teamowych strojach :]


Dalej czekał nas dość szybki zjazd, potem podjazd i jeszcze szybszy zjazd. Niestety znowu przed Zlotymi Horami wyciągnąłem tylko 75km/h :/ Potem już praktycznie cały czas wzdłuż granicy jechaliśmy do Javornika. Super pagórki z idealnym asfaltem, w większości zjazdy. Kilka poglądowych fotek:







Końcówka była równie zabójcza jak początek, pod ostry wiatr, coś siły natury nas nie lubią. Na szczęście mimo wiatru warunki były dobre i bardzo przyjemnie się kręciło. Pierwsze jazdy chcę robić w tlenie i założenie tym razem się udało, dość niskie HR wyszło.

Wykresy:


Trasa:

Wzgórza Trzebnickie

Wtorek, 29 marca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria runner, <100km
Jadąc na Wzgórza zadzowniłem do Krzyśka, który też wybierał się na trening. Przeprowadził mnie naprawdę świetną trasą, w tym kawałkami po Żądle Szerszenia. Trafiła się nawet stroma ścianka. Na odcinku 200m podjeżdżamy 29m czyli średnie naychlenie wychodzi około 14.5%. Na warunki górskie nie powala, ale tu mamy wzgórza i kiedy zza zakrętu wyrasta tak ściana to robi wrażenia. Tak duże, że zapomniałem ją sfotografować :( Mam za to jej wirtualne zdjęcie :D



Po drodze w Domaszczynie widziałem pracę na nowych słupach, dobrze się prezentują:


Próbowałem Krzyśkowi zrobić zdjęcie, ale cały czas mi odjeżdżał. Kiedy już się udało okazało się, że nie zapisało się w komórce :(



Trasa:

Kad: 80

Wzgórza Trzebnickie

Niedziela, 13 marca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria <100km, runner
Próbowałem dzisiaj zorganizować ekipę na rozjazd, ale tylko Darek był chętny. Wybrałem trasę na Trzebnicę, Oborniki, Trzebnicę, Wro. Pogoda dobra, ale znowu wiatr szalał, szczególnie na powrocie czym nas niemiłosiernie wymęczył. Na trasie bardzo dużo kolarzy, choć nie tylu co wczoraj, a powiedziałbym, że wokół Ślęży spotkaliśmy przynajmniej 50 :)

Stan dróg na przebytej trasie zadziwiająco dobry, spodziewałem się czegoś dużo gorszego. Trzeba będzie częściej tam jeździć bo na podjazdach ciągle brakuje mocy.

Profil:


Trasa:

Przełęcz Tąpadła x2

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(8)
Kategoria <150km, runner
12 kolarzy, palące słońce, poskramiający wiatr i Przełęcz Tąpadła. To jest przepis na udaną sobotę :D

Nie wiedziałem do końca kto dzisiaj będzie, na pewno mieli się stawić Artur, Krzysiek, Darek i post. Darek niestety zrezygnował. Ja postanowiłem pojechać na zbiórkę nową trasą... i zgubiłem się we Wrocławiu :D Tak, tak, plan był jechać ulicą Grabiszynśką, myślałem że będę musiał gonić grupę, ale nie tylko ja się spóźniłem. Krzysiek rozwalił oponę na DDR.



Na zbiórce stawiło się 12 osób. Ruszyliśmy korzystając z nowego prawa - parami, o dziwo kierowcy nie trąbili na nas i czekali na dogodny moment do wyprzedzenia. Jak na pierwsze jazdy sezonu tempo było mocne, do tego przez cały czas poniewierał nami boczny wiatr. Na dk35 tempo poszło jeszcze mocniej w górę i peleton zaczął topnieć. Przed Sobótką było nas już tylko 3 i postanowiliśmy zaczekać.

Na podjeździe podjąłem szybką decyzję, daje wszystkim odjechać i swoim spokojnym tempem wjeżdżam. Z dwóch stron podjeżdżaliśmy na Przełęcz Tąpadła, za każdym razem byłem ostatni :) Wjeżdżało się dobrze, ale wolno. Nie wiem co się działo z przodu, ale z tego co słyszałem Artur wszystkioh odstawił ;) Godziny spędzone na trenażerze dają efekty. Dla mnie odpoczynków prawie nie było i ruszaliśmy dalej. W zeszły sezonie bardzo często plecy mnie bolały od ciągłej jazdy, już po 50km. Tym razem po całej trasie nic, myślę że basen ma w tym swój udział, plecy się rozrozły i teraz więcej dają radę znieść.

Na powrocie tempo też mocne, nasz peleton rwał się ostro, grupki 1 i 2 osobowe rozciągnęły się chyba na kilometrze. Kierowcy mieli sporo nerwów przez nas bo droga wąska i ruchliwa :) Spotkaliśmy potem kolarzy z Harfy i trochę razem pokręciliśmy, ale musiałem odpuścić bo tempo średnie ~45km/h na początku sezonu to trochę dużo :] Zresztą po kolei wszyscy poza jedną osobą od nich odpadli.


Końcówka to już dla mnie męczarnia, wiatr nie odpuszczał, dogonił nas tcp i do Wro to on nas ciągnął. Potem przez miasto w ślimaczym tempie dostałem się do domu.

Trasa:


Wykresy:


Na koniec jeszcze zdjęcia grupowe od Artura: