#4 Passo dello Stelvio (2758m)

Wtorek, 6 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Kategoria >150km, Alpy 2013, kajo
Uczestnicy
#3 Val d'Ultimo (1322m)
#5 Regeneracja

Kolejna upalna noc, ale tym razem w planach było zaliczenie alpejskiej legendy więc pobudka już po 6 rano. Jedyny moment kiedy jest przyjemnie chłodno, dzisiaj robimy Stelvio atakując z Merano przez Prato. W Perspektywie dojazd do Prato 50km ścieżką rowerową, wspinaczka na przełęcz i powrót tą samą drogą. Zbieraliśmy się ponad godzinę, ale w końcu udało się ruszyć. DDR miód, malina, suniemy sprawnie do przodu wyprzedzając innych rowerzystów w bardzo dużych ilościach. Odnoszę wrażenie, że chyba wszyscy dzisiaj chcą pojechać na Stelvio.



Na 30km trafia się jednak awaria, rzecz która mi się nigdy nie przydarzyła, a o której dwa dni wcześniej opowiadał i straszył Darek. Przy wciąganiu łańcucha na blat spadł on z małej tarczy i wżynając się w karbonową ramę zablokował się między nią a zębatką 34T. Opcje były dwie, albo na siłę kręcąc korbą do tyłu wyrwać łańcuch ryzykując jeszcze większe uszkodzenie ramy albo odkręcić korbę. Bez gwiazdki było to niemożliwe, ale Darek dowiedział się, że obok jest sklep i serwis rowerowy. Razem z pracownikiem odkręcili korbę i mogliśmy jechać dalej. Od teraz razem z imbusami będę woził gwiazdkę do korby :)



Jak popularna jest to ścieżka w kierunku Stelvio mogą świadczyć tworzące się na niej zatory :)


Przed 11 udaje się dotrzeć do Prato.


W Despare robimy zakupy i mentalnie przygotowujemy się do ataku szczytowego. Miejscówka nie najlepsza ale przynajmniej było chłodno, wszystkie inne zajęte przez dziesiątki innych rowerów. Mi nie udaje się już wypić 0.5l Coli, którą kupiłem i wiozę ją na plecach na szczyt żeby wypić jako triumfalny szampan :)


Ostatnie mocowania kasku na rowerze i o 12 ruszam. Od początku mocno z celem wykręcenia dobrego czasu. Dość szybko mija mnie dwóch gości na elektrykach, musieli wjeżdżać ze 40km/h, ciekawe na ile im baterie starczają i ile te rowery ważyły? Stopniowo wyprzedzam kolejnych kolarzy, niektórzy próbują ze mną jechać, inni tylko odpowiadają na moje "Ciao". Ktoś nawet dał mi zmianę, ale jak z niej zszedł to na dobre i tyle go widziałem. Zadziwiająco dobrze radziły sobie też kobiety które wyprzedzałem. Gdzieś na wysokości 2000m mijam dwóch dziadków z czego jeden prosi o 'aqua', mam praktycznie jeszcze cały drugi bidon więc mu go daję i po chwili jadę dalej. Na 2200 ten sam pan mnie dogania i siada na kole. Jedziemy tak aż do 2400 gdzie widzę pierwszy strumień, przez wysokie temperatury reszta była wyschnięta. Macham, że będę stawał, a on jedzie dalej. Wylewam sobie na głowę 4 bidony lodowatej wody i od razu ruszam dalej. Po chwili go łapię, zatrzymał się przy swoich kolegach i przelewał od nich wodę, jeszcze raz podziękował mi za pomoc, a ja poleciałem dalej. Na końcowych serpentynach jechało się już dość ciężko i straciłem tam sporo czasu ale oznaczenia 6-5-4km do końca dodawały energii bo wiedziałem że to już finisz :) Wyprzedził mnie też pierwszy szosowiec, leciał tak ze 2km/h szybciej.

Darek gdzieś na podjeździe.


Ostateczny bilans to 30 wyprzedzonych, mnie wyprzedziło dwóch na elektrykach i jeden szosowiec, całkiem przyzwoicie. Ostatecznie czas wjazdu: 2:13:49 + ze 2 minuty na postój przy strumieniu, średnia 11.1km/h, HR 80% (tętno trochę zaniżone zmęczeniem organizmu z poprzednich dni).

W zeszłym roku ten podjazd robiony od Bormio wszedł w 1:47:17 przy 11.5km/h jednak z Bormio jest 4km krócej oraz średnie nachylenie to 7.1% w porównaniu do 7.5% z Prato, dodatkowo wtedy nie miałem 60km w nogach przed startem.





Stelvio zaliczyłem już w chmurach i deszczu, w śniegu, no i w końcu przyszedł czas na piękną pogodę. Na górze było tak ciepło, że nie trzeba było się dodatkowo ubierać po wjeździe.


Kiedy wszyscy już dotarli wjechaliśmy gdzieś na 2800 do restauracji na browarka.






Z góry mogliśmy też obserwować helikopter asystujący przy pracach zabezpieczających na zboczach.



Jeszcze moment na fotki.




Darek też znalazł wyciąg kolejki, którą za 20 euro można było wjechać na 3450m, ciekawa opcja, ale nie skorzystaliśmy. Ostatnie przygotowania i byliśmy gotowi do zjazdu.


Okazało się jednak, że droga jest zablokowana. Helikopter transportował ciężkie elementy konstrukcji siatek zabezpieczających przez co ze względów bezpieczeństwa ruch był wstrzymany. Odczekaliśmy jakiś czas zanim pojazdy nie pozjeżdżały i sami ruszyliśmy. 70-80 między serpentynami i dohamowania. Tak nam dobrze szło, że w końcu dogoniliśmy auta i motory zjeżdżające wcześniej. Ostatecznie do Prato udało mi się wyprzedzić z 15 aut i tyle samo motorów, ogólnie Stelvio to bardzo słaby alpejski zjazd, a to zapewniło dodatkową rozrywkę :)

Na dole zaczekałem na resztę i ruszyliśmy ścieżką do Merano. Niestety bateria w moim Garminie padła i nie zanotowałem całego przejazdu. Na szczęście podjazd się zapisał.

Komentarze (5)

Ile razy jestem w Alpach tyle razy mówię, że trzeba by się tam na MTB wybrać. Może kiedyś... :)

Platon 18:36 sobota, 17 sierpnia 2013

Lepiej poczekać i pojechać to na szosie niż kalać taki podjazd oponami i rowerem nie do tego przeznaczonym. Cierpliwość popłaca, a przyjamność zdecydowanie lepsza :)

MAMBA 08:51 sobota, 17 sierpnia 2013

Dzięki chłopaki.

Krzysiek nie polecam MTB, tam jest tylu kolarzy i tyle okazji do ścigania się na podjeździe, że będziesz żałował jak jacyś wylajtowani szosowcy będą Cię wyprzedzali na kolarkach :P

Platon 18:44 czwartek, 15 sierpnia 2013

Chłopaki->

Napiszę tylko tyle, ze Wasze zdjęcia wrzucam sobie jako tapety na pulpit :).
Coś pięknego !!!

Za rok jadę z Wami... na MTB :).

chris90accent 13:32 czwartek, 15 sierpnia 2013

To jest wysiłek! Podziwiam i zazdroszczę ;P

completny 20:28 środa, 14 sierpnia 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zymni

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]