Urlopu dzień 5 - Geldern i oklice (południe)
Decyduje się pojechać pociągiem do Antwerpen skąd będę mial jeszcze 50km. Wychodzę o 15 kiedy to deszcz trochę zelżał i naciskam do Velno. Niestety znowu wieje, maksymalnym wysiłkiem wyciskam tylko 27km/h i spóźniam się na pociąg :/ Czekanie na kolejny to potencjalna jazda w nocy do stolicy Belgii. Do tego jest zimno. Stoję tak i myślę co by tu zrobić, zerkam na pulsometr, a tam 49 bpm, niedługo po ostrej jeździe :) Podchodzi do mnie starszy rowerzysta i pytam na bagażnik, od razu przechodzimy na english i wywiązuje się długa rozmowa. Kiedy kończymy przejaśnia się.
Warunki wyglądają na tyle obiecująco, że decyduję się zwiedzać okolicę. Jadąc z Velno na zachód do Krefeld drugi raz na urlopie mam wiatr w plecy, toż to pedałować nawet nie trzeba. Cały tydzień wieje na wschód, a ja uparcie robię trasy na północ, południe i zachód.
Przed Hinsbeck.
A jednak są tu jakieś podjazdy. Vmax uzyskane na zjeździe.
Wiatraków w okolicy jest mnóstwo. Mała sesja.
A to już Kempen gdzie zrobiłem małą przerwę.
Potem byla wizyta w Krefeld, miasto dosc duze, zdecydownie slabiej przystosowane do ruchu rowerowego jednak i tak duzo lepiej niz Wroclaw.
Końcówka ostra bo chciałem zdążyć do sklepu po pieczywo na jutro :) Mimo to znalazłem czas na fotkę w Aldekerk.
Szkoda, że pogoda tak miesza moje plany. Zgodnie z oryginalnym planem jestem już ponad 200km w plecy i chyba nie zobaczę Brukseli :(