Wycieczka była planowana wcześniej, została jeszcze do uzgodnienia pora wyjazdu. Zależało mi żeby po południu być w domu więc zbiórkę z
Maćkiem zrobiliśmy o 6 rano na Mostach Warszawskich. Temperatura od 6 do 8 oscylowała koło 6 stopni więc miałem cały długi strój. Później, jak robiło się cieplej, stopniowo pozbywałem się balastu. Powrót o godzinie 17.
Trasa prawie taka jak planowane, drobne rozbieżności się pojawiły: http://gpsies.com/map.do?fileId=tlganhirftitdmkc
Przejazd przez miasto o tej porze był przyjemny, potem drogą 35 żeby dojechać do Sobótki. Poniżej Maciek na łagodnym podjeździe pod przełęcz Tąpadła.
Wjazd był lajtowy, a zjazd ostry, cisnęło się nieźle :) Za zjazdem widać nasz dalszy cel:
Po przejechaniu Dzierżoniowa, wspomagając się Maćka nawigacją w komórce ruszyliśmy na główny cel wyprawy czyli podjazd w Rościszowie. Nie zaczynał się zachęcająco:
W sumie 7 km ciągłego podjazdu zaczynającego się na 270 mnpm, a kończącego się na 670m. Pierwsze 1.3km było po kostce brukowej, udało się wykręcić średnią prędkość w okolicach 14km/h. Po dotarciu na szczyt miała miejsce eksplozja radości :]
Najlepsze było co się działo potem. Zjazd jakich mało, zaskakujący kostką brukową, szczególnie na zakrętach. Końcówkę całą w kostce ciąłem ponad 50km/h, rower przeżył. Na zjeździe w jednym miejscu wyhamowałem żeby strzelić fotkę:
Na dalszej części zjazdu ktoś postanowił nagle zapytać się o drogę samochód nadjeżdżający z przeciwka, sunąc bokiem zatrzymałem się mm od jego bagażnika. Na szczęście kawałek dalej zobaczyliśmy policję spisującą typa :]
Kolejnym wartym odwiedzenia miejscem jest wjazd do Wałbrzycha drogą 381. 4-pasmówka ciągnąca się w dół przez kilka ładnych kmów. Zajmowaliśmy ciągle jeden pas jadąc ponad 60km/h. Podobna zabawa jest na wyjeździe z Wałbrzycha drogą 35 na Wrocław. Podobna 4-pasmówka. Cud, miód i orzeszki :P
Niestety za Strzegomiem (150km) wiatr zmienił kierunek i dostaliśmy czołówkę, dając częste zmiany byliśmy w stanie z dużym wysiłkiem jechać koło 25km/h przez blisko 35km. Dawno się tak nie namęczyłem. Przerwa na toaletę i zdjęcia :>
Ślęża z drugiej strony:
W końcu dotarliśmy nad Jezioro Mietkowskie, wiatr jednak dalej nas dymał :(
Losy na szczęście trochę odwróciły się na dk35, boczny wiatr pozwolił jechać już 30km/h, kiedy ustawał skakaliśmy do 40, częste zmiany gdyż mimo wszystko wiatr dalej męczył.
Na pewno oboje liczyliśmy na lepszą średnią, jednak na usprawiedliwienie mogę dodać, że zrobiliśmy 40km przez Wrocław, dodatkowe 30km przez inne miasta. Profil wzniesień też dał nam ładnie popalić :)
Postoje kontrolowane były 4, na Tąpadle, na szczycie 670m, w wałbrzyskim Carefurze oraz nad jeziorkiem. Kilka razy także trzeba było sprawdzać drogę na GPSie.
Niestety chamstwo w narodzie siedzi, kilka razy trąbiono na nas, dwa razy półgłówki prosto z siłowni wychylały się przez okna i krzyczały w naszą stronę. Chyba nie podobało im się, że korzystamy z drogi :)