Dlouhé Stráně - Pradziad
Był jeszcze mały procent szans, że Adam nie będzie mógł jechać, ale rano potwierdził, że wszystko gra i o 8 ruszyliśmy z Wrocławia. W Głuchołazach zaczęło padać, po zakupach stanęliśmy w Zlatych Horach i szykowaliśmy się do jazdy. Deszcz nas trochę martwił więc padła propozycja skrócenia trasy - podjechania autem za Jesenik. Przypuszczenia okazały się trafne i po drugiej stronie przełęczy za Dolni Udoli o deszczu nikt nie słyszał. Wszystkie chmury zatrzymały się na pierwszym wzniesieniu :] W Horni Domasov zrobiliśmy naszą starto/metę.
Ubraliśmy się ciepło, a do kieszeni schowaliśmy kurtki deszczowe. Na start podjazd na Červenohorské sedlo (1013 m), 9km, średnio 5%, droga szeroka, asfalt pierwsza klasa.
Tak mniej więcej wyglądały drogi w Hruby Jesenik poniżej wysokości 900mnpm.
Na szczęście każdy z nas miał tylne światło bo już na wysokości 800m wszystko pokrywały chmury.
W niższych partiach było dość ciepło, na szczytach za to bardzo zimno. Przed każdym zjazdem stawaliśmy ubrać kurtki.
Zjazd z pierwszej przełęczy był mokry i cały w chmurze, prędkość zjazdowa ~35km/h :) Tu już Adam na samym dole.
Następnie trafiliśmy na wyścig, nie wiem co to było, ale zawodnicy zjeżdżaliśmy z Dlouhe Strane po stronie której robiliśmy podjazd, musiał to już być koniec gdyż dojrzeliśmy czerwoną skodę z kogutem na dachu zamykającą stawkę.
Podjazd miał 12km, po kilku pierwszy dotarliśmy do elektrowni oraz pierwszego zbiornika. Na trasie sporo turystów (jeździły tam autokary) i wielu rowerzystów (trochę ich wyprzedziliśmy :P ).
Adam i instalacje elektrowni w dole.
Ja i pierwszy zbiornik.
Im wyżej tym widoczność malała, niektórych rowerzystów zauważaliśmy dopiero jak byli kilka metrów przed nami.
Daliśmy też popis naszym umiejętnościom aktorskim :D
Sam podjazd jest ciekawy, są momenty bardzo strome, ale są też łagodne, a nawet zjazdy w dół! Im byliśmy wyżej tym zimniej się robiło, mimo podjazdu ubraliśmy kurtki. Nie mogliśmy też znaleźć dobrej drogi bo widoczność była zerowa. W końcu jednak się udało i wdrapaliśmy się do zbiornika.
Na szczycie.
Znaleźliśmy tablicę informacyjną, jest na niej narysowane i opisane co widzimy stojąc przed nią i patrząc się przed siebie. Adam wskazuje na podpis Pradziada i pokazuje mniej więcej gdzie jest :D
Nie mogliśmy dojrzeć wody, ale słyszeliśmy jak fale uderzały o brzeg, Wiatr był tak niesamowicie silny, że woda z dołu była podrywana i leciała prosto na nas. Trochę zajęło nam znalezienia wyjazdu, nawet pobłądziliśmy :)
Następnie rozpoczął się zjazd mega stromą, wąską na jedno auto, prowadzącą między gęstym lasem dróżką. Praktycznie wszystko na zaciśniętym hamulcu, mgła, ostre zakręty i serpentyny robiły swoje. Adam raz przestrzelił i tylko cudem nie wylądował na drzewie, mimo że jechałem za nim dalej nie wiem jak wyprowadził rower z zakrętu na mokrej gęstej trawie. Następnie mi niewiele brakło i resztę robiłem już bardzo wolno.
Ogólnie z obu stron podjazd jest bardzo fajny, będzie to mój nowy cel wypadów do parku Jesenik :) Później zaliczyliśmy jeszcze jeden podjazd i od Rymarova rozpoczęła się wspinaczka na Pradziada (23km). Zdecydowaliśmy się nie stawać i wszystko zrobić z rozpędu. Zaczęło nawet przebijać się słońce jednak na wysokości Owczarni rozpętało się piekło. Znowu jazda w chmurze, temperatura odczuwalna koło 0, bardzo morko i wściekle zacinający wiatr. Na szczęście na stromych częściach wiał w plecy i nie było najmniejszych problemów z podjazdem. Na koniec próbowałem z rozpędu wjechać pod wieżę jednak po skręcie dostałem taki wiatr w twarz, że prawie stanąłem. Zdążyłem też nagrać Adama:
A teraz piękny widok na Dlouhe Strane :D
Zjazd natomiast to była rzeźnia. Na pierwszy zakręcie wleciałbym w barierkę, wiatr boczny był tak silny, że nie mogłem skręcić i mnie spychał. Mimo wszystko zjeżdżałem bardzo szybko :D Ciężko mi to opisać, ale był to najbardziej hardcorowy zjazd w mojej historii. Na dole nie czułem rąk, nóg i ogólnie telepałem się z zimna. Żeby się rozgrzać na podjeździe do Vidly kilkukrotnie atakowałem i zawracałem w dół. Przy okazji na ostatnim zjeździe udało mi się osiągnąć Vmaxa 80.4km/h.
Wyjazd udał się super, dobry sprawdzian przed wyprawą, przekonaliśmy się co będzie nam jeszcze potrzebne. Brawa należą się Adamowi, który drugim wypadem w góry w tym roku pomógł mi uzyskać rekordową sumę przewyższeń :)
Na koniec pokonany profil: