W Pasie spotkałem Krzyśka, który zaproponował Jelcz. Ostro pracowałem.. na kole, a pogoda dopisywała (może poza wiatrem). Za to powrót szybki i relaksujący. Taką złotą polską jesień to ja rozumiem.
Wypadało w końcu ruszyć tyłek, a okazja była dobra - ostatni oficjalny, środowy trening whirlpoolowy. Było nas może z 12 osób, od początku leciało mocne tempo, przed Czeszowem pomyliłem zakręty i leciałem na zmianie 52-53km/h o jeden za wcześnie co poskutkowało wjazdem na ostatniej pozycji na tablicę, którą zgarnął Arek. W Tarnowcu pojawił się Artur z Kasią, tempo też żwawe, z przodu odjechał Robert, Artur, Arek i Poroś, a ja goniłem. Myślałem, że tylko Piotrek jest za mną, a przed tablicą wyskoczyła cała chmara :) Tablica dla Roberta a ja chyba jeszcze nigdy nie jechałem tego podjazdu tak mocno, na wykresie pozioma linia 187bpm :) Jak na razie chyba najszybszy środowy trening.
Dojazd, powrót, rozgrzewka oraz rozjazd po zawodach w Zawonii. Byłem jednym z nielicznych, którzy dotarli rowerem. Reszta drużyny mijała mnie autami :) Zdecydowanie chłodniej, do tego okrutny wiatr. Pod wieczór wracało się bardzo przyjemnie.
Planowałem wpaść w niedzielę do Zawonii pokibicować chłopakom na zawodach, ale dzień wcześniej zadzwonił Artur i namówił mnie na start w kategorii par mieszanych z Kasią. Po piątkowym bieganiu ledwo mogłem się ruszać więc w ramach testu jeszcze w nocy posiedziałem trochę na trenażerze :)
Na start ruszyłem na rowerze, akurat 25km na rozgrzewkę, przekonałem się też jak mocno wiało. Po drodze wszyscy wyprzedzali mnie autami, w tym Artur i Kasia. Na miejscu jeszcze rozgrzewka i o 15:04 startujemy.
Trasa zaczyna się od podjazdu w stronę Ludgierzowic, taktycznie źle to rozegraliśmy, troszkę spokojniejsze tempo a czasu i tak byśmy nie stracili za to sił więcej na później. Mimo to jedzie się przyzwoicie. Przy sporej prędkości przelatujemy gładko nad dziurami :) Dopiero za Czeszowem zaczyna się coś dziać. Wyprzedza nas Dolmet z wozem serwisowym, ale utrzymują się tak z 40m z przodu, a wóz jedzie cały czas lewym pasem żeby nam nie przeszkadzać. Trener cały czas krzyczy na zawodników (pewnie dopingując choć nie jestem pewien co słyszałem... ;) ), dopiero przed metą powiększają dystans. Tymczasem mijamy jeszcze Henryka Charuckiego startującego z marszałkiem województwa. Na meta wprowadza nas Kasia, serwujemy sobie jeszcze rozjazd.
Ostatecznie wynik wyszedł całkiem ładny, okazało się że straciliśmy sekundy do 2 i 3 miejsca, ale w obu przypadkach byli to zawodnicy indywidualnie dużo mocniejsi ode mnie więc i tak jest się z czego cieszyć. O 18 jeszcze dekoracja, pucharek + nagrody pieniężne i można wracać do domu.
Impreza udała się doskonale, bardzo wielu znajomych, można było spotkać się i pogadać. W open 3 pierwsze miejsca dla Whirlpoola, Artur z Arkiem byli 3 w open i 1 w swojej kategorii, Piotrek z Grześkiem byli 3 w kategorii. Za rok zdecydowanie trzeba będzie to powtórzyć :) Na koniec jeszcze wieczorny powrót, znowu wszyscy mijali mnie autami tym razem wracając do miasta, wiatr w plecy umilał i te rozjazdowe kilometry.
Dawno już nie jeździłem i dawno nie byłem na treningu teamowym więc postanowiłem połączyć dwie rzeczy :) Było ze 20 osób, gdzieś tam z tyłu się kitrałem na wysokim tętnie, ale powoli organizm się adaptował. Ostra jazda zaczęła się dopiero za Zawonią gdy skręciliśmy na trasę sobotnich zawodów. zrobił się długi wężyk i cała grupa się mocno rwała. Ja stopniowo przeskakiwałem z samego końca stawki między kolejnymi zawodnikami, którzy mieli dość. W końcu złapałem Krzyśka, który był zdeterminowany dogonić czołówkę co też zrobił. Po wjechaniu na górki co podjazd tętno na 95% na samym końcu stawki. Za to na Prababce było przyjemnie (min. 17km/h), wyprzedziłem większość, dogoniłem Arka i na szczycie przede mną były tylko 4 osoby. Po tej akcji miałem już jednak dość i z Piotrkiem w Skotnikach skręciliśmy w prawo na Wrocław. Do końcu już tylko plotki :)
Zebrało się dzisiaj 20 osób, 10 z drużyny. Jechało się bardzo przyjemnie, ArturG próbował zaciągać, niestety w złym momencie i będąc z przodu przegapił nasz skręt w Trzebnicy. O dziwo tym razem zaraz na wyjeździe ustawił się rządek i szło cały czas mocne tempo. Normalnie jedziemy jeszcze spokojnie do Zawoni. Właściwie tak mi się bardziej podobało :) Na Czeszów jak zwykle zaczęło się wcześniej, średnia przez las ze 46 wyszła. Przed samą tablicą tempo mocno spadło to wyskoczyłem żeby trochę rozprowadzić. Na Skotnikach trzymałem się w czubie i cały czas przeskakiwałem do kolejnych małych, atakujących grupek. Wytrzymałem prawie do końca, tam mi odjechali ale ostatecznie rozegrałem finisz o 4 miejsce. Na Pasikurowice też był ogień, z tyłu miałem 56km/h :)
Jeżdżę od lipca 2007. Najczęściej można mnie spotkać w okolicach Wrocławia. Poza szosą dojeżdżam trekingiem do pracy. Trochę informacji:
największy dystans w grupie - 461,7km @ 31,66km/h (nad Bałtyk z Krzyśkiem "chris90accent")
największy dystans w pojedynkę - 260km @ 31.40km/h
największa prędkość - 84,1km/h - gdzieś w Alpach
największa średnia na odcinku 100km - 39.59km/h (Amber Road)
największa średnia na krótkim dystansie - 41.12km @ 40.08km/h
największy miesięczny dystans - 2025km
najwyższe zdobyte drogi:
- Passo di Stelvio 2758m
- Col du l'Iseran 2770m
- Cime de la Bonette 2802m
najtrudniejsze zdobyte szczyty:
- Monte Zoncolan
- Hochtor
- L'Alpe d'Huez
zaliczone kraje na rowerze:
- Polska
- Niemcy
- Austria
- Holandia
- Czechy
- Słowacja
- Włochy
- Szwajcaria
- Francja
- Monaco
- Chorwacja
- San Marino