Wpisy archiwalne w kategorii

runner

Dystans całkowity:28364.41 km (w terenie 138.00 km; 0.49%)
Czas w ruchu:1026:06
Średnia prędkość:27.36 km/h
Maksymalna prędkość:84.10 km/h
Suma podjazdów:109148 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:872736 kcal
Liczba aktywności:478
Średnio na aktywność:59.34 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Velo Tour
Dzień

Niedziela, 20 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <50km, Velo Tour, runner
Velo Tour
Dzień 3


Pogoda: słonecznie
Wiatr: brak
Temperatura: umiarkowanie (długi rękaw do jazdy)
Teren: 100% pagórków
Czas: 18:00 - 21:00


Cały dzień wiał huraganowy wiatr i nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić na rower, pod wieczór natomiast zupełnie ustał. Mały wypad z rodzinką, potem wizyta w Załęczańskim Parku Narodowym, zakopanie się w piasku i powrót przez Działoszyn. Tam natknąłem się na kolegę z roku i Dni Działoszyna.

Velo Tour
Dzień

Sobota, 19 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <150km, Velo Tour, runner
Velo Tour
Dzień 2


Pogoda: pochmurno
Wiatr: średni
Temperatura: umiarkowanie (długi rękaw do jazdy)
Teren: 100% pagórków
Czas: 10:00 - 17:30

Tym razem w planach było zwiedzanie zamku w Olsztynie oraz podjechanie na Jasną Górę.
Droga Działoszyn - Częstochowa znajduje się w fatalnym stanie, jeszcze rok temu można było śmigać nią, a teraz łata na łacie i komfort z jazdy bardzo mały. W planach nie było przejazdu przez Częstochowe, a objechanie jej dużym łukiem po okolicznych wioskach do samego Olsztyna. Stamtąd już główną drogą do miasta, wjazd na JG i powrót trasą Kamyk-Miedzno-Działoszyn. Po odbiciu z głównej drogi na wioski napotkałem grupę czterech rowerzystów. Było to 4 panów po 60 roku życia, obładowanych bagażami, którzy jechali z Jeleniej do Włoszczowej, było to ich 7 dzień wyprawy, a na liczniku już ponad 900km. Potoczyłem się z nimi kilkanaście km rozmawiając po czym wróciłem na swoją trasę.

Oczywiście nie mogło obyć się bez przygód, i tym razem się pogubiłem jadąc drogami i przez wioski w ogóle nie uwzględnione w moim atlasie, na szczęście po pewnym czasie ukazał mi się znak "Olsztyn 5". Po obejrzeniu z roweru zamku ruszyłem na Częstochowę, na trasie jakiś typ zaczął na mnie trąbić, potem jak leciałem 40km/h zrównał się ze mną otworzył okno i krzyczał, że mam jechać ścieżką rowerową, która jest niby za drzewami... kij mu w oko :D

Częstochowa to strasznie nieprzyjazne miejsce dla rowerów, wszędzie znaki zakazu wjazdu dla rowerów, a na tamtejszych ścieżkach rowerowych kolarką można się co najwyżej zabić. Później obiad pod JG i droga powrotna do bazy.

Poniżej trasa przejazdu:

Velo Tour
Dzień

Piątek, 18 lipca 2008 · Komentarze(0)
Velo Tour
Dzień 1


W końcu dorwałem się do jakiegoś komputera więc trzeba uzupełnić wpisy żeby ktoś nie pomyślał, że przestałem jeździć ;P

Pogoda: pochmurno
Wiatr: brak
Temperatura: umiarkowanie (długi rękaw do jazdy)
Teren: 70% płaski, reszta pagórkowata
Czas: 9:20 - 13:45

Wstałem rano, zapakowałem kilka rzeczy na bagażnik i ruszyłem w trasę, pogoda była dobra do jazdy, a co najlepsze nie było żadnego wiatru. Pierwszy raz jechałem w takich warunkach. Chciałem zrobić ten dystans na raz, jednak plany się troch pokrzyżowały. Na 90 kilometrze straciłem orientacje i musiałem sprawdzić na atlasie gdzie jadę... sprawdziłem i i tak pojechałem źle nadkładając coś około 15km. Tak się kończy jazda z niedokładnym atlasem. W atlasie jedno odbicie z wioski w lewo, w rzeczywistości były dwa i zacząłem cofać się na Wieluń :) Potem jeszcze jeden postój na sprawdzenie drogi, a następnie przystanek w działoszyńskim sklepie gdyż od ładnych paru km w bidonach pustki. Stamtąd już tylko 7km do celu. Spożycie płynów to 1.25l z bidonów i litr soku :)

Poniżej trasa przejazdu:

Jazda po Opolu w poszukiwaniu

Środa, 16 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <50km, miasto, runner
Jazda po Opolu w poszukiwaniu opon. Jak się okazało nie tak łatwo znaleźć opony 700x23C, w trzecim sklepie mieli składane continentale za 69zł... w kolorze czerwonym :) Za to w pierwszym sklepie posiadali jedną gumkę do przypinania bagażu :D

Rano wpadł Rysiek i zjedliśmy

Niedziela, 13 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Rano wpadł Rysiek i zjedliśmy śniadania... zajęło to nam chyba z 2 godziny :) Następnie zaczęliśmy się zbierać do wyjazdu. Po oględzinach mojej tylnej opony Rafał doradził mi abym zabrał różaniec, który wisiał na obrazie w kuchni... dętka ewidentnie chciał już wyjść z tej opony ;D Znalazł kawałek grubej gumy i wyciął tak żeby pasowała do środka opony, gdyby ta nie wytrzymała.

O 12 opuściliśmy Równe i udaliśmy się na nowy rynek w Głubczycach.



Potem ruszyliśmy w kierunku Opola. Pogoda była bardzo przyjemna, droga też bardziej zjazdowa w tym kierunku. Moja szczęście trwało tylko 30km, kiedy to dziura w oponie była na tyle duża, że dętka z niej wyszła i przycięła się. Zabrałem się za wymianę, gumowa łata Rafała okazał się idealna i można było dalej jechać.

W Krapkowicach postanowiliśmy zwiedzić ruiny w centrum miasta, wieża i kawałek murów oraz rynek. To z kolei okazało się być pechowe dla Adama, który dobił dętkę na podjeździe pod schody.


Krapkowice - nieszczęsny zabytek ;P

Później droga przebiegała już spokojnie, dobrze się jechało więc podkręciliśmy tempo i w końcu znaleźliśmy się w Opolu. Zatrzymaliśmy się u mnie na obiad po czym przejechałem się z Adamem i Rafałem do wyjazdu z Opola na Kluczbork skąd ruszyli do Byczyny (jeszcze ~65km). Dość szybko po naszym rozstaniu nadeszła burza nad Opole...

Poniżej zamieszczam całą trasę wycieczki, widoczny zielony odcinek jest z trasy powrotnej do Opola.

Pobudka po 7, porządne śniadanie

Sobota, 12 lipca 2008 · Komentarze(1)
Kategoria >150km, runner, Pradziad
Pobudka po 7, porządne śniadanie i o 8:30 byliśmy już na miejscu zbiórki w Gołuszowicach. Rysiek poprowadził nas na turystyczne przejście graniczne, dokładną trasę można obejrzeć niżej.



Pierwsza część wyprawy była znacznie trudniejsza, mimo zjazdów większość trasy prowadziła stopniowo w górę pod Pradziada. Ciekawy zjazd trafił się dopiero za Hermanowicami aż do Vbrna, kilka km w dół i 65km/h bez pedałowania.

Już na początku trasy Rysiek zwrócił mi uwagę, że coś jest nie tak z moim tylnym kołem. Okazało się, że opona zaczyna się rozpadać i zrobił się na niej wężyk i górka przez którą podrzucało mnie przy każdym obrocie koła :) Na szczęście nie było tragicznie i jechać się dało.


Tankowanie, od lewej Adam, ja, Rysiek.


Kręcenie pod górkę, okazało się, że Rafał robił nam na trasie fotki-niespodzianki :>

Po zjechaniu do Vrbna czekał nas podjazd do Karlovej Studanki, 7km w górę o stałym nachyleniu, z Adamem trzymaliśmy 18km/h przez całą dystans i jakoś udało się wjechać. Tam Rafał i Adam zatankowali wspomagacz w pijalni wód, mi niestety przez gardło nie przechodził ;P Potem dłuższa wizyta przy wodospadzie i ruszyliśmy na parking skąd zaczyna się wjazd na Pradziada o nachyleniu, jak podawał znak przy szlabanie wjazdowym, 12%.



Widok na Karlovą Studanke w dół.

Znaki głosiły, że mamy 6km podjazdu więc zaczęło się pedałowanie i odliczanie metrów. Z Rafałem trzymaliśmy stałe, zawrotne tempo 9km/h, co jakiś czas mijały nas samochody i pędzący rowerzyści jadący w dół. Na 5-tym km stwierdziłem, że muszę się zatrzymać bo nie wycisnę ostatniego kilometra. Łyk wody, kilka głębszych oddechów i ruszyłem w pogoń za Rafałem... okazało się, że za dwoma zakrętami był już szlaban wjazdowy na górze. Gdybym wiedział to bym jeszcze docisnął ;D

Jednak na szczyt nam to nie pasowało, z boku zobaczyliśmy górującą nad nami budowlę na szczycie obok.Okazało się, że te 6km było tylko do zabudowań niżej, a na szczyt zostały jeszcze 3. Stanęliśmy na pedały i udało się nam jakoś dokręcić na górę. Podjazd 9km zajął nam 60 minut, z tego co czytałem najlepsi wykręcają tutaj czasy poniżej 30 minut :D


Widok ze szczytu.


Sporo czasu spędziliśmy tam, okazało się, że nawet za dużo bo nagle zaczęła zbliżać się do nas burza. Niestety nie udało nam się uniknąć deszczu, dodatkowo zrobiło się tak zimno, że mimo założenia długiego rękawa nie mogłem wytrzymać. Zjechaliśmy 3km w dół i schowaliśmy się przy hotelu. Przy okazji zanim zrobiło się całkiem mokro udało mi się wyciągnąć 70.6km/h, jednak przy tej prędkości rower zaczął się dziwnie zachowywać co było pewnie związane z defektem opony.


Po ulewie.

Niestety spadło tyle deszczu, że zjazd wyglądał jak strumyk co zniechęciło mnie to rozwijania dużych prędkości. Następne 6km w dół pokonał na zaciśniętych hamulcach jadąc między 50 a 60 km/h :]

Na dole o dziwo było sucho i ciepło. Ruszyliśmy na Bruntal, tym razem znacząca część drogi, praktycznie aż do Krnova leciała w dół. Na zjazdach bez pedałowania jechało się ciągle ~50km/h. W połowie drogi siadły nam na kole dwie rowerzystki, jednak uparcie nie chciały nas wyprzedzić i trzymały dystans, dopiero w Bruntalu pojechały w inną stronę.

Następnie zjechaliśmy do Krnova i po przejechaniu rynku udaliśmy się na przejście graniczne. Timing mieliśmy idealny bo jak tylko wjechaliśmy pod zadaszenie przejścia zaczęło strasznie lać. W końcu burza nas dogoniła, było już około 19:30. Kiedy przestało padać ruszyliśmy do Głubczyc na zakupy. Rysiek pojechał się przebrać, myśmy zrobili zakupy i po 21 we czterech ruszyliśmy do Równego na wieczorną ucztę. Było już ciemno i znowu padło więc włączyliśmy światła i dotoczyliśmy się na miejsce. Niestety ogniska zrobić się w tych warunkach nie dało więc zostaliśmy w domu. Drugi dzień wyprawy dobiegł końca.

Pierwszy dzień wyprawy. Czekałem

Piątek, 11 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Pierwszy dzień wyprawy. Czekałem na telefon od Adama i Rafała, którzy mieli dotrzeć do Opola z Byczyny w okolicach 14. Przechwyciłem ich na obwodnicy Opola, przejechaliśmy miasto i przez Metalchem polecieliśmy na Przywory, Chorulę i Krapkowice. Tam małe zakupy i ruszyliśmy na Głubczyce, od Głogówka zaczęły się już małe górki. Jak się później okazało od Krapkowic do Głubczyc droga idzie cały czas pod górę, niewielkie nachylenie ale z powrotem leciało się na tych samych odcinkach dużo szybciej.

Po dojechaniu do Głubczyc skontaktowałem się z naszym przewodnikiem - Ryszardem ;] i dowiedziałem się gdzie jest Biedronka. Tam po zakupach i postoju ruszyliśmy na miejsce noclegowe w Równym. Po drodze zatrzymaliśmy się koło Ryśka i omówili kilka szczegółów wyjazdu dnia następnego. Jeśli się nie mylę na miejscu byliśmy dopiero o 20, zostawiliśmy rzeczy i ruszyli na górkę za wioską skąd zrobiliśmy zdjęcie naszego jutrzejszego przeciwnika.



Było dość gorąco i musiałem strasznie dużo pić, do tego wiał jeszcze nieprzyjemny wiatr, dopiero pod wieczór zrobiła się idealna pogoda do jazdy. Na koniec jeszcze trasa pierwszego dnia.


Do 16 pogoda była fatalna,

Środa, 9 lipca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria <100km, runner
Do 16 pogoda była fatalna, potem trochę lepiej i przed 17 zdecydowałem się skorzystać. W atlasie ustaliłem trasę i ruszyłem. Wiatr był straszny i po dotarciu do Elektrowni Opole zastanawiałem się czy nie zawrócić jednak wtedy trafiły się odcinki leśne co podbudowało moje morale. Dojechałem do Kup, tam odbiłem na Jełowę, dotarłem do znaków Opole na prawo i Kluczbork 27km na lewo... oczywiście pojechałem w lewo :] W Bierdzanach odbiłem na Ozimek, jednak tam nie dojechałem bo w połowie drogi dojrzałem znak na Opole przez Turawę. W domu byłem punkt 20.

Niestety nie pomyślałem i pojechałem w krótkim rękawie przez co strasznie zmarzłem. Do tego tak się wykończyłem, że jutro wołami nikt mnie na rower nie zaciągnie :D

No może tylko podjadę do rowerowego ;]


EDIT

Miałem chwilę czasu więc przygotowałem moje trasy :]



I wczorajsza :

Rano pogoda była świetna

Wtorek, 8 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, runner
Rano pogoda była świetna więc postanowiłem jak najwcześniej wyjechać żeby nie popsuła się jak wczoraj. Cel - Góra Św. Anny, trasa przez Tarnów Opolski i Kamień Śląski, bardzo malownicza, wiatr dość mocny, ale jeszcze dało się spokojnie jechać. 50km do podjazdu pod górę i średnia 28, po 2km podjeździe spadła do 27. Trochę pokręciłem się na górze i zjazd, jako że trasę już trochę kojarzę pozwoliłem sobie na mały rozpęd i przestałem kręcić przy 69.20km/h :)

Potem jadać piędziesiątką w dół dotarłem do główniejszej drogi na Strzelce Opolskie. Zatrzymałem się na stopie, a tu ciągnik omal nie zdmuchnął mi kasku z głowy ;D Ruszyłem w pogoń i kolejne 8km przejechałem mu na ogonie jadąc około 46km/h. Pomyślałem, że gdziekolwiek on jedzie zostanę mu na ogonie, jednak w Strzelcach utknął w korku i postanowiłem zawrócić na drogę 94 do Opola.

Czekało mnie jeszcze 25km do domu, droga z poboczem, że 3 rowerzystów mogłoby jechać obok siebie, jednak na całkiem otwartym terenie. Pogoda się popsuła i zaczęło wiać. Wyglądałem na drodze jak chorągiewka próbując kontrować na kolejne boczne uderzenia wiatru. Wydawało mi się, że w pewnym momencie pedałowałem będą pochylonym na bok :D

Nie było wyjścia, chwyciłem baranka za rogi, brodę oparłem o licznik, oczy wlepiłem w przednie koło (trasę znam i wiem, że dziur nie ma) i tak przez 25km jechałem do Opola mając trzydziestkę na liczniku :]

Miałem dokręcić jeszcze 30km na mieście ale godzinę po przyjeździe zaczęło lać. A teraz sklepy już zamknięte.