Dzisiaj trzeba było wracać, miałem jechać rano, ale wszystko się przesunęło i ruszyłem po 15, w Opolu pełne zachmurzenie i na obwodnicy złapał mnie deszcz. Ale już 20km dalej pełne słońce i ręce spaliłem sobie jeszcze mocniej :( Jechało się bardzo dobrze bo ruch był mały, jednak nogi czuły ogromne zmęczenie po wczorajszym, do tego ciężko było mi wyjść powyżej tętna 150, a 160 uzyskałem na wjeździe na wiadukt :) Gdybym wczoraj nic nie jeździł to dzisiaj na tej trasie by się działo ;D
kad 88/110
I jeszcze fotka z wczoraj zapożyczona od Piotrka :)
Ekipa: Artur (post), Marcin, Piotr i ja. Trasa: Wro - Oleśnica - Namysłów - Kluczbork - Opole
Pogoda dzisiaj super dopisała, może zbyt super, nie posmarowałem niczym rąk i sobie je spaliłem :( Wiatr za to miał dzisiaj z nami sojusz :)
Wyjechaliśmy o 9:00, choć wszyscy na zbiórce byli zgodni, że powinniśmy wyjechać o 7. Następnym razem :) Szybko się przejaśniło i lecieliśmy do przodu, tempo było żwawe, Artur na swoich zmianach jeszcze mocniej dokręcał. Przed Namysłowem policja skierowała nas na objazd, zderzył się tam bus wiozący dzieci z ciężarówką LINK. Ogólnie ruch mały i nawierzchnia dobra. W Namysłowie Artur i Piotrek zdecydowali się zawrócić do Wrocławia, a ja z Marcinem pojechaliśmy dalej na Kluczbork.
O dziwo tempo nie spadło i we dwójkę na zmianach mocno ciągnęliśmy. W planach była dużo dłuższa trasa, ale Marcin chciał szybciej być w domu, a mi średnio widziało się jechać samemu i odbiliśmy na Opole. Tu już wiatr nie chciał nam pomagać, więc trzeba było pokazać mu kto tu rządzi... i tempo tylko nieznacznie spadło :P
6km przed Opolem przy mocno świecącym słońcu złapała nas ogromna ulewa. Byliśmy obok przystanku więc szybko się schowaliśmy i zdecydowali ją przeczekać. Po 15 minut ruszyliśmy żeby przekonać się, że 300m dalej nic nie padało! O.o Droga była idealnie sucha, a kawałek wcześniej jechaliśmy w strumieniu :D
Ostatecznie Marcin wsiadł w pociąg, a ja zostałem w Opolu.
Po wykresie tętna bardzo ładnie widać kiedy wychodziłem na zmiany :)
Dzisiaj z wiatrem w plecy jechało się świetnie. Wczoraj widziałem tramwaj, który zrobił kanapkę z osobówki na osobowickiej. Wracając do domu spotkałem Piotra, z którym jechałem w sobotę.
Dzisiaj trąbił na mnie kierowca autobusu, patrzę, a to znajomy kolarz :) W sumie dość często na mieście się widujemy. Kiedyś na pętli jak mnie zobaczył wysiadł pogadać, i przy okazji spóźnił się ze swoim odjazdem. Ogólnie to dzisiaj zimno i straszny wiatr.
Na dzisiaj była zaplanowana ambitna trasa poprowadzona przez przełęcze: Tąpadła, Walimską, Sokolec, Jugowską, Woliborską, Srebrną Górę i zjazd do Kłodzka. Nie do końca nam wyszło, ale jeszcze kiedyś spróbujemy :)
Miałem nadzieję, że cała Husaria się stawi, ale dwie osoby odpuściły i zostało nas pięciu, do tego jeszcze Jacek i nowi zawodnicy - Tomek i Piotrek. Ruszyliśmy z miejsca zbiórki i parami dawaliśmy zmiany. Jechało się bardzo sprawnie mimo przeciwnego wiatru. O dziwo kierowcy byli bardzo tolerancyjnie, nawet na dk35.
Cała ekipa.
Do Sobótki przeciętna wyszła 33km/h, odcinek na Tąpadła już dużo słabiej, 25km/h. Potem błyskawiczny zjazd na Wiry gdzie urwałem wszystkich przy okazji osiągając v max :P Na odcinku do Dzierżoniowa spotkaliśmy Grześka, który jechał nam na spotkanie. Razem zaatakowaliśmy walimską, ale już na kostce odpuściłem i do końca jechałem sam.
W pewnym momencie drogę zastąpiły mi konie, który chyba wybierały się do Biedronki w Pieszycach ;) Jak już je minąłem dwa zawróciły i chciały iść ze mną :D Niestety nie zdążyłem tego uwiecznić na drugiej fotce.
Ostatni na przełęczy, ale za to pierwszy na dole. Z niezrozumiałych dla mnie powodów wszyscy boją się kostki na zjeździe, dzisiaj wyciągnąłem na niej 63.1km/h przy okazji wyprzedzając auto, które strasznie się wlokło ;) W sumie lepiej tak zjeżdżać bo przy 50km/h jeszcze czuć nierówności kostki, szybciej to się nad nimi przelatuje.
Sokolec tym razem dał mi w kość, trochę się ujechałem i ciężko było podjechać, zakosami jakoś dało radę. Przydałby się jednak kompakt bo 39-26 to jednak ciągle za ciężko.
Po tym odcinku było widać, że wszyscy są już dość mocno zmęczeni, zrezygnowaliśmy z planowanej trasy i podzieliliśmy się na dwie grupy. Ja, Krzysiek, Artur i Jacek zdecydowaliśmy się jechać do Kłodzka na pociąg, reszta ekipy przez jugowską pojechała do Wrocławia.
Przed Kłodzkiem postój na fotkę. Od lewej ja, Krzysiek i Jacek.
W Kłodzku mieliśmy jeszcze czas na zakupy, a na dworcu stawiliśmy się 7 minut przed pociągiem. Idealne wyczucie czasu.
Pogoda nam nie do końca dopisała, było mocne zachmurzenie i niezbyt ciepło, do tego wiatr potrafił przeszkadzać. Popełniłem jeden, ale podstawowy błąd. Za późno zacząłem jeść, a do tego zdecydowanie za mało. To co miałem zacząłem jeść na 80km, a wtedy to już wszystko powinno być zjedzone, a ja powinienem uzupełniać prowiant.
Za tydzień coś płaskiego, trzeba lepiej przygotować się do Leszna.
Wczoraj z pracy wyszedłem jak zaczynała się burza, po chwili wyglądałem jakbym wjechał do jeziora, było ostro :) Dzisiaj za to pod straszny wiatr, oby z powrotem pomagał.
1000m x rozgrzewka zmiennym 250m x kraul 250m x grzbiet 250m x kraul ręce 250m x klasyk 2x50m x delfin 100m x kraul = 2200m
Jeżdżę od lipca 2007. Najczęściej można mnie spotkać w okolicach Wrocławia. Poza szosą dojeżdżam trekingiem do pracy. Trochę informacji:
największy dystans w grupie - 461,7km @ 31,66km/h (nad Bałtyk z Krzyśkiem "chris90accent")
największy dystans w pojedynkę - 260km @ 31.40km/h
największa prędkość - 84,1km/h - gdzieś w Alpach
największa średnia na odcinku 100km - 39.59km/h (Amber Road)
największa średnia na krótkim dystansie - 41.12km @ 40.08km/h
największy miesięczny dystans - 2025km
najwyższe zdobyte drogi:
- Passo di Stelvio 2758m
- Col du l'Iseran 2770m
- Cime de la Bonette 2802m
najtrudniejsze zdobyte szczyty:
- Monte Zoncolan
- Hochtor
- L'Alpe d'Huez
zaliczone kraje na rowerze:
- Polska
- Niemcy
- Austria
- Holandia
- Czechy
- Słowacja
- Włochy
- Szwajcaria
- Francja
- Monaco
- Chorwacja
- San Marino