Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1520.98 km (w terenie 1.00 km; 0.07%)
Czas w ruchu:54:57
Średnia prędkość:27.68 km/h
Maksymalna prędkość:80.40 km/h
Suma podjazdów:10229 m
Maks. tętno maksymalne:187 (93 %)
Maks. tętno średnie:158 (79 %)
Suma kalorii:57934 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:69.14 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Pradziad

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(8)
Kategoria >150km, Pradziad, runner
Myślałem, że pojadę sam, ale okazało się, że jest więcej chętnych. Można powiedzieć stała ekipa: Artur, Krzysiek i Piotrek. Jechaliśmy na dwa auta także nie było ciśnienia z czasem, mogliśmy o normalnej godzinie wystartować (8:00) i nie śpieszyć się z powrotem, ogromna wygoda.

Do Zlotych Hor dojechaliśmy o 10, a pół godziny później mogliśmy ruszyć.


Trasę ułożyłem dość wymagającą z wieloma trudnymi podjazdami. To teraz małe zestawienie w kolejności ich pokonywania.

1. Zlote Hory Hermanowice
394-706m, 6.4km, 4.9%

2. Holcovice - Karlovice
471-653m, 2.5km, 7.3%

3. Karlovice - Pradziad
391m - 1493m, 25km, 4.1%

4. Vidly 1
779-1002m, 3.4km, 6.6%

5. Vidly 2
774-923m, 2.3km, 6.5%

6. Jesenik - Rejviz
455-792m, 7.2km, 4.7%

7. Prameny Opavice
518-783m, 5km, 5.3%

8. Petrov Boudy
453-701m, 4.2km, 5.9%

Na żadnym podjeździe pierwszy nie byłem, ale jechało się super ;) 13% ścianka za Zlatymi Horami wydała nam się jak 5%, co dają świeże nogi :P Miło zaskoczył podjazd za Holcovicami bo miejscami miał 9-10%.

Holcovice +


Na szczycie okazało się, że widać Pradziada, moja lewa ręka na niego wskazuje.


Następnie rozpoczął się 25km podjazd na Pradziada, pierwsze km bardzo łagodne, ostatnie bardzo strome.

Na trasie.


Tradycyjnie w Karlovej zatankowaliśmy wodę życia :)


I w końcu znaleźliśmy się na szczycie.


Każdy z nas ustanowił swój najlepszy czas wjazdu tego 9km odcinka licząc od szlabanu.

Krzysiek 36m
Artur 37m 37s
Ja 38m 09s - poprawiony o ponad 5 minut!
Piotrek 40m z sekundami

Na finiszu próbowałem jeszcze nagrać Piotrka, ale za późno zorientowałem się, że już jest. W trakcie podjazdu mijając parę Czechów usłyszałem "kolejni z Husaria", niby nic, a cieszy :D



Tak od wysokości 900mnpm było dość zimno, poza Piotrkiem reszta z nas marzła.

Na szcycie fota naszego następnego celu, zbiornika Dolne Stranie i elektrowni szczytowo pompowej.


Zjazd niestety był fatalny, dzikie tłumy ludzi zastawiające całą drogę, było nawet jedno czy dwa niebezpieczne hamowania.

Przy dolnym parkingu zatrzymaliśmy się na obiad. Nie dość że wpuścili nas potem do środka z rowerami to jeszcze na koniec każdy z nas dostał po kawałku ciasta gratis!


Zjazd z miejscowości Vidly jest dość stromy, sekcje po 12% pozwalają się mocno rozpędzić, Piotrek wziął tam dwa motocykle i auto dostawcze :D Ja spokojnie zjechałem za nimi :P Za Jesenikiem trafiliśmy na dość długi podjazd, ale dopiero wjazd na Prameny Opavice nas wykończył bo końcówka miała stale ~10%.

Piotrek zrobił tam genialne zdjęcie.


Tu już szczyt przełęczy (780m).


I zjazd.


Jeszcze tylko wizyta w sklepie i zakup wody "bez bubli" :D Tutaj na 110km mieliśmy już 2600m w pionie. Teraz czekał na odpoczynek od podjazdów, 36km zrobliśmy na zmianach ze średnią 38.1km/h, ale na kole jechało się prawie bez wysiłku.

Na niższej wysokości było zdecydowanie cieplej, w końcu też świeciło na słońce, którego przez większość dnia brakowało.

Tutaj ochoczo jedziemy do ostatniego podjazdu dnia.


Petrov przywitał nas dość długą, 12% sekcją. Było ciężko, ale jak zrobiło się 5-6% to wystrzeliłem jak na płaskim i dojechałem do czekającego na szczycie Krzyśka :)

Petrov Boudy (701m).


Potem czekał nas już tylko 4km zjazd do aut. Wyjazd się udał, jedyny minus to to, że jednak nie udało się pobić rekordu przewyższeń (który na razie wynosi 3011m).

Dzięki chłopaki, bawiłem się wyśmienicie!

Praca

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Od września Adam zaczyna ze mną pracować, a że mieszkamy blisko siebie to szykują się ciekawe powroty... może będzie z kim się pościgać :P

Praca

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Śmieszy mnie kiedy kierowcy wyprzedzają mnie i zjeżdżają do krawędzi jezdni żebym nie mógł ich wyprzedzić. Czy oni nie zdają sobie sprawy, że robiąc tak zostawiają z drugiej strony często ponad metr miejsca? :)

Jadąc do pracy spotkałem na światłach Łukasza (ziele), a wczoraj z pracy całą drogę wracałem z Adamem.

Praca

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Z wiatrem w plecy.

EDVIN MARTON - MAGIC STRADIVARIUS

Praca

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Masakra, niby czuję się bardzo dobrze, ale kolejna noc po 11h spania i nie mogę wstać myśląc tylko żeby zostać w łóżku :) Po następnym długim wypadzie rezerwuje sobie cały dzień na spanie. O basenie nawet nie myślę. Do pracy znowu najkrótszą trasą.

Praca

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria miasto, praca, trekking
Wstałem dzisiaj o 9 i to ledwo, najchętniej w łóżku cały dzień bym przeleżał :D Ale ja już tak mam, w weekend jest ostro, a w tygodniu w pracy przed komputerem odpoczywa się ;)

Powrót - PKP

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(0)
Rano jeszcze padał deszcz, kiedy wyszliśmy było po wszystkim, nie zostało dużo czasu, coś zjedliśmy, chwila na plaży i do PKP. TLK i rowery to zawsze były pomyłka, tym razem nic innego. 6.5h w męczarniach, było to cięższe niż 20h rowerem nad morze ;)

Pamiątki.


Bałtyk 20h

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(14)
Kategoria >150km, >30km/h, runner
Sam pomysł istniał odkąd jeżdżę na szosie, a ewoluował od 4 dniowej wyprawy :) Żeby doszedł do skutku musiało być spełnionych kilka warunków. Ciepło, krótka noc i pomyślny wiatr. Planowany na weekend był Pradziad, ale widzą idealne warunki nie mogłem nie spróbować. Kilka osób wyrażało zainteresowaniem takim wyjazdem, ale nastawiałem się na samotną jazdę.

W piątek pobudka o 6 i do pracy, potem w domu przygotowania, a koło 20 Krzysiek daje znać, że jedzie :)

Zapakowałem z 5kg bagażu na bagażnik i o godzinie 00:05 w sobotę wyruszyliśmy spod mojego mieszkania.


Uzbrojeni w czołówki (podziękowania dla Ryśka i Piotrka za sprzęt) przejechaliśmy całe miasto jadąc dk94 na Lubin. W nocy prawie zerowy ruch, a droga w idealnym stanie. Od początku zdecydowaliśmy się jechać na 5km zmianach. Jazda szła bardzo sprawnie. Za Lubinem po 102km robimy postój, sprawdzam a tam średnia 30.7km/h. Nie spodziewałem się takiego wyniku na nocnej jeździe. Postój kończymy po 25 minutach, ale dodatkowo się ubieramy bo jest zimno (13 stopni).

Jakoś po czwartej rano udaje mi się uchwycić wschód słońca. Jedziemy już dk3 na północ.


W Nowej Soli stajemy schować oświetlenie, ale jeszcze ani myślimy rozbierać się.

Niestety trójka przed Zieloną Górą zmienia się w S3 z zakazem dla rowerów dlatego jesteśmy zmuszeni objechać ten kawałek wioskami dokładając ponad 10km, na szczęście droga jest pusta, a asfalt bardzo dobry.

O 7 jesteśmy na 195km w Sulechowie. Robimy tu drugi postój, brak snu od 25 godzin daje o sobie znać. Szybkie zakupy, mrożona kawa i kładziemy się na parkingu Lidla. Ludzie dziwnie się na nas patrzą, jedna osoba podeszła zapytać się czy wszystko jest ok :) Podnosimy się, a tu okazuje się, że minęło 1.5h O.o


Zrobiło się już ciepło i można było zrzucić ciuchy, mój bagaż stawał się co raz cięższy, Krzysiek spróbował podnieść rower to jak zrobił rwanie podniosło się tylko przednie koło :D Dla sakwiarza taka waga to pikuś, dla szosowca to zwiększenia jej o prawie 100%. W końcu też pojawił się zapowiadany tylny wiatr. Do tej pory panowała idealna cisza.

Po drodze wypatrujemy ciekawy posąg, nie ma czasu na zwiedzanie dlatego tylko fotka z daleka.

Przed Skwierzyną mijamy auta stojące w korku... przez dwie pełne zmiany czyli jakieś 10km, a wszystko czeka do... ronda w mieście, jeszcze czegoś takiego nie widziałem :D W każdym razie raz z lewej, raz z prawej wszystko wyprzedzamy, wtedy osiągam też Vmax wyjazdu.

Na 281km, w Gorzowie Wielkopolskim robimy 3 postój, znowu rozbijamy obóz na parkingu Lidla, znowu wypijam mrożoną kawę (x2) i znowu mija nam tam ponad godzina!

Ruszamy i niespodzianka, za miastem jest od razu S3 po której nie możemy jechać. Na szczęście okazuje się, że wzdłuż nie biegnie stara trójka z idealnym asfaltem, szerokim poboczem i minimalnym ruchem! Jedziemy tak aż do rogatek Szczecin mijając pierwszego szosowca dzisiaj.

W międzyczasie na 340km trafiamy na... Lidla i ponownie uzupełniamy płyny bo przez temperaturę bidony szybko wysychają. Mogło to mieć też związek z tym, że tempo poszło w górę ;)

Za Szczecinem musimy jechać przez wioski, trochę bawię się nawigacją. Na 400km w Goleniowie robimy piąty postój przy sklepiku. Zaczyna też padać deszcz więc decydujemy się szybko ruszać dalej. Za miastem S3 zmienia się w 3 minus 'S' i od razu przyśpieszamy. Wyprzedza nas traktor, na którego koła szybko wskakujemy.

Jedziemy tak przez 17km, średnio 40km/h.

Niestety po 10km wjeżdżamy w obszar po wielkiej ulewie... tak, spod kół woda leci jak z prysznica. Szybka wymiana spojrzeń z Krzyśkiem i zapada decyzja, że nie puszczamy koła :D Po minucie i tak jesteśmy porządnie uwaleni więc nie robi już to nam różnicy. W końcu ciągnik jednak zjechał na parking, podziękowałem mu i dostałem odpowiedź :)

Już prawie Wolin i znowu zakazy dla rowerów. Zjeżdżamy z głównej i robimy fotę tego co wisi gdzieś w pobliżu.

Za miastem wskakujemy na trójkę by po chwili znowu zobaczyć znak zakazu. Tym razem olewamy to. Jedziemy cały czas przez lasy, droga jest kompletnie mokra, świec tak ostre słońce, że ledwo coś widać, do tego z mokrego asfaltu wszędzie unosi się para.

Brak błotników i jedziemy w większych odstępach.

Ostatecznie udaje się dotrzeć do zjazdu na Międzyzdroje i po kilku kilometrach świętujemy sukces!

Plan zakładał założenie koszulki Husarii i fotę w wodzie z rowerami nad głową, ale już mi się nie chciało :)

Krzyśkowi mało! Chce atakować Bornholm, rower nad głowę i daje ;)


Teraz zostało nam jeszcze znalezienie noclegu... zbliżała się północ, zbliżała się wielka burza (która trwała do rana), a nigdzie nie było miejsc. Krzysiek w niesamowity sposób uratował nas z tej beznadziejnej sytuacji i w końcu po 42 godzinach mogłem położyć się spać. Ale o tym już przy innej okazji ;)

Planowałem start o 00:00 i finisz o 20:00. Byliśmy 10 minut szybciej, liczyłem jednak wolniejszą jazdę, ale krótsze postoje. Jechało się super, a tempo po 400km było większe niż na starcie. Gdyby do celu było jeszcze 100km też byśmy przejechali. Mądra jazda z dobrym rozłożeniem sił i odpoczynkami zaowocowała. Nie było kryzysów, nie było problemów, po prostu połykało się kilometry.

Z ciekawostek mój Garmin w końcu przeszedł test wytrzymałościowy. Już o 18:00 pojawił się komunikat, że bateria jest rozładowana... a trzymała i zliczał wszystko aż do 20! To dłużej niż podaje producent.

O trasie nad morze myślałem zawsze "Płaska", teraz to zrewidowałem, krótkie nawet 5% podjazdy dawały o sobie znać.

Na koniec jeszcze mały bilans żywieniowy:

- 5 bułek z wkładką
- 3 pączki
- 4 batony
- 2 jogurty
- około 9 litrów płynów



Mapa z zaznaczonymi postojami:


Tutaj jeszcze międzyczasy:


Kad avg - 83

Praca

Piątek, 8 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria trekking, praca, miasto
Do pracy wcześnie i szybko.

Basen / Praca

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria trekking, praca, miasto
Na basenie dzisiaj z Ryśkiem także poza częścią treningową była też część towarzyska ;) Próbowałem dawać wskazówki techniczne, ale że mnie techniki nikt nie uczył to nie wiem jak to wyszło.

Lampki na weekend już są, prognozy i kierunek wiatru bardzo dobre, zobaczymy co z tego wyjdzie :)

1000m x rozgrzewka zmiennym
2x50m x delfin
200/100/100m x kraul sprint
200m x klasyk
100m x szkolenie techniczne ;)
= 1800m


Powrót z Adamem.