Austria 2012 #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #2 - Tauernmoossee (2023m)
Austria #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #4 - Wodospady Krimml
Austria #5 - Tauernradweg
Austria #6 - Powrót
Ponownie szwedzki stół rozbity i ponownie chmury za oknem. Mimo to decydujemy się zdobyć dzisiaj przełęcz Hochtor (2504m), jedną z największych atrakcji turystycznych Austrii. Przez Taury Wysokie nie ma zbyt wielu przepraw, drogę Grossglockner - Hochalpenstrasse oddano do użytku w 1935r, a przejazd nią jest płatny dla aut i motocykli. Na szczęście dla rowerów jest bezpłatna bramka. Przejeżdżamy ścieżkami przez wioski i trafiamy na tą wiodącą na Hochtor.
Wyprzedza nas gość na MTB, a Adam siada mu na kole. Po pewnym czasie zagaduje i okazuje się, że on robi trening tylko do bramek i zawraca.
Gdybyśmy jeszcze nie wiedzieli gdzie jesteśmy.
Kolegę gubimy, a droga robi się co raz bardziej stroma.
Przy bramkach parking i bardzo wielu rowerzystów rozpakowujących się z aut.
Dojeżdża też kolega na MTB i informuje nas, że ze 2 euro możemy pobrać bilet i odbić na bramkach. Wtedy po zjeździe dostaniemy dyplom za zdobycie szczytu wraz z czasem przejazdu... nie skorzystaliśmy :D
Zimowe ciuchy na zjazd wiozłem na kierownicy... założyłem jeszcze przed szczytem.
Sporym błędem było nie sprawdzenie co to właściwie za podjazd :) Wiedziałem tylko, że jest długi. Okazał się prawdziwym masakratorem. Sam podjazd licząc od Fusch ma 21.4km i średnie nachylenie 8.3%. Ale ostatnie 14km od bramek ma średnio! 10.1%! Na prostkach nachylenie bardzo długo utrzymuje się na poziomie 11-12%.
Wjeżdżaliśmy łykając kolejnych rowerzystów, a było ich sporo. Wielu sakwiarzy, którzy w starciu z nami nie mieli szans :D Adam oliwą natarł ręce żeby się lepiej świeciły ;)
Przez chmury z pięknych widoków niewiele wyszło.
Gdyby nie chmury te góry pięły się jeszcze 1000m w górę.
Stop na foto, akurat obok stało zagotowane auto z podniesioną maską.
Kawałek dalej wyprzedził nas około 40 letni gość na MTB. Rzuciłem się za nim, ale jazda 15km/h na 11% nachyleniu to nie dla mnie, a gość jeszcze robił dystans. W końcu zbliżając się do 90%HR odpuściłem. Nie ta liga.
Kawałek wyżej, około 2000mnpm, wjeżdżaliśmy w chmury.
Następnie wyprzedziliśmy grupę Polaków, 2 dziewczyny i 3 chłopaków. Poznałem bo jedna z nich, kiedy ją mijałem, zsiadała mówiąc, że to by było na tyle. I tak wysoko zajechała :P Następnie zaczepiła mnie kobieta stojąca przy parkingu, pytała się czy nie mijałem dwóch gości. Była to Niemka z Nowego Jorku, mieszkająca z mężem, berlińczykiem, w Austrii, a z nim wjeżdżał Walijczyk :D Wszyscy w okolicy 50 lat, pani tłumaczyła mi się, że 2 lata temu robiła Hochtor pod sakwami, ale tym razem kontuzja sprawiła, że została wozem serwisowym. Respekt :) Dojechał Adam, dojechali jej zawodnicy i ruszyliśmy dalej, ponownie wyprzedzając grupę Polaków.
Na 2407mnpm zrobiło się już bardzo zimno, pot na chuście Adama zamienił się w lód :) Stanęliśmy się ubrać bo jak widać za plecami Adama objeżdżaliśmy szpiczaste wzniesienie dookoła i robiliśmy 150m zjazd.
Tam zjeżdżaliśmy i kawałek dalej ciągnął się podjazd.
Niestety przez te chmury przegapiliśmy "biker point" na 2571mnpm gdzie znajdowały się bramki do odbijania biletów i mierzenia czasu podjazdu.
Coś było widać więc szybka fota i jedziemy dalej.
Druga część na przełęcz Hochtor wiedzie przez dwa tunele, nachylenie tutaj nie jest już tak duże.
Szczyt znajduje się dokładnie po drugiej stronie tego 300m tunelu.
Najpierw byłem rozczarowany, że nie ma nigdzie tablicy z wysokością, na szczęście była po drugiej stronie tunelu. Po drugiej stronie gór pogoda zupełnie inna, dużo lepsza. Staliśmy tam na tyle długo, że dojechali do nas berlińczyk z Walijczykiem.
Cel osiągnięty.
Panorama.
Po powrocie na drugą stronę tunelu pogorszenie pogody i deszcz. Do krótkiego podjazdu jeszcze jest w miarę sucho, tam uderza na nas grad, a główny zjazd robimy w deszczu. Strasznie żałuję bo mogła być naprawdę dobra zabawa. Adam co jakiś czas staje żeby być w kadrze kamery. Na około 1750mnpm robi się sucha nawierzchnia i tam też zaczyna się zabawa, rozpędzanie i składanie w zakrętach. Przy dojeździe do bramek na ograniczeniu 30km/h mam ponad 83km/h :D Cóż to byłby za zjazd w dobrych warunkach. Odcinek za bramkami, mimo że łagodniejszy też miał swoje momenty i ponownie padło 80km/h. Na całym downhillu wyprzedziliśmy sporo aut, ale większość przyblokowana przez kampery. Na powrocie wszystko poza butami zdążyło wyschnąć.
Szkoda że pogoda była kiepska bo ostatecznie z najpiękniejszej trasy widokowej Austrii niewiele zobaczyliśmy. Trzeba będzie tam wrócić, tym razem zaliczając też lodowiec Pasterze i koniecznie zdjęcie Grossglocknera.