Wpisy archiwalne w kategorii

kajo

Dystans całkowity:16593.26 km (w terenie 107.00 km; 0.64%)
Czas w ruchu:614:10
Średnia prędkość:27.02 km/h
Maksymalna prędkość:84.80 km/h
Suma podjazdów:125261 m
Maks. tętno maksymalne:209 (105 %)
Maks. tętno średnie:181 (91 %)
Suma kalorii:523467 kcal
Liczba aktywności:245
Średnio na aktywność:67.73 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Amber Road 2012

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(6)
Kategoria maraton, kajo, >30km/h, <100km
Husaria Szosowa wystawiła w tym roku na drużynową jazdę na czas Amber Road 2012 następujący skład:

Artur dalej zwany postem :)
Artur
Grzesiek
Piotrek
Tomek

Oraz w wozie serwisowym Darek z Marcinem. Skład zmieniał się kilkukrotnie, Marcin i Krzysiek się połamali na rowerach, a PiotrekA musiał wyjechać. Poratował nas za to Grzesiek.

Rano koło 8 pozbieraliśmy wszystkich po mieście i na dwa auta ruszyliśmy do Gostynia. Pogoda nie zachęcała, a przed samym Gostyniem była ulewa i wszystko mokre, na szczęście do naszego startu zdążyło obeschnąć. Po zeszłorocznym niepowodzeniu spowodowanym szorowaniem asfaltu plan zakładał poprawienie wyniku :D Artur ambitnie podał organizatorowi nasz szacowany czas przejazdu na 2:30:00 :)

Szykowanie sprzętu, pompowanie, pakowanie wozu serwisowego, maksowanie makaronu i stajemy na start. Rozpoczynamy rundą honorową przez Gostyń i kierujemy się na linię startu ostrego na Górze Zamkowej.


Od lewej ja, Post, Piotrek, Grzesiek, Artur.


Na początku mieliśmy jechać spokojnie tak żeby każdy się wkręcił, Piotrek daje 43km/h, Artur na swojej zmianie rąbie na 50. Ale ten odcinek mieliśmy z wiatrem. Tego dni podobnie jak rok temu wiało, choć troszkę słabiej, ~5m/s.


Nasza obstawa motocyklowa na małej zmarszczce.


Tempo było przyzwoite, kilka razy się porwaliśmy i trzeba było zwalniać. Najczęściej na zakrętach.


Po pierwszej godzinie mieliśmy przejechane 41.5km.


Kolejny ostry skręt.


Na trasie wyprzedziliśmy przynajmniej 10 innych drużyn. Jeden z miniętych rojów Szerszeni podkręcił trochę tempo i siadł na kole, ale po wyjściu Posta na zmianę już ich nie było.


Warp speed captain!


Problemy dla mnie zaczęły się koło 60km, Post podkręcił tempo, a ja będąc na zmianie po nim umierałem. Jadąc na jego kole tętno oscylowało w granicach 90%, do tego po jego długich zmianach ja musiałem dać jeszcze swoją. Siadało to dość mocno na psychikę bo nie byłem w stanie ani tak samo mocno, ani tak samo długo jechać na froncie.


Na kolejnych kilometrach wszyscy jechaliśmy po zmianach, ale to Post z Piotrkiem nadawali mocne tempo. Po kolejnej zabójczej zmianie Posta miałem już podziękować za jazdę, ale Piotrek rzucił, że za 3km nawrót i wiatr w plecy. Specjalnie to nie pomogło bo jak już powiało za ucho to tempo poszło jeszcze w górę. Szczególnie po minięciu tablicy "Gostyń 13km" :) Na 94km padłem i usadowiłem się na 5 pozycji nie dając zmian.

Nie miałem idealnej pozycji, przez co długa jazda na lemondce ograniczała moje płuca. Musiałem się "otwierać" żeby dotlenić lepiej organizm.


W Gostyniu był ładny zjazd.


Post chciał się bliżej zapoznać z barierką i krawężnikiem :)


Piotrek i ja zdecydowanie najlepiej pokonaliśmy ten skręt, Post odpalił i nas dogonił od razu. Do mety zostało niewiele, a dla drużyny liczył się czas trzeciego zawodnika więc zdecydowaliśmy się nie czekać tylko urwać każdą sekundę.


Post wchodził w zakręt pierwszy ale wyrzuciło go i dodatkowo wypiął blok, ja Piotrkiem finiszowaliśmy na kresce.


Chwilę za nami na metę wjechała Wrocławska Gazeta Kolarska (która wystawiła piekielnie mocny skład), startowali 14 minut po nas, ale na trasie nikt nas nie wyprzedził.

Jeszcze omawianie wrażeń :)


Ostateczny wynik:
Miejsce 14 Husaria Szosowa Wrocław 02:31:39.30 39.56 km/h

W tym roku konkurencja była bardzo mocna. Różnice w czasach niewielkie. 5 drużyn przed nami zamknęło się w 30s różnicy! Zwycięzcy wykręcili czas 2:14:11 co jest kosmicznym wynikiem. Nie do końca jestem zadowolony ze swojej jazdy, po tym 60km kiedy tempo podniosło się nie miałem wystarczająco siły żeby wesprzeć pozostałych tak jakbym tego chciał. Średnie tętno jednak mówi, że wiele więcej nie mogłem zrobić.

Po zawodach w Gostyniu był festyn i inscenizacja bitwy Napoleona z wojskami pruskimi. Piotrek postanowił się przyłączyć. Ognia! :D


A tu już ekipa po dobrze wykonanej robocie.


Teraz zostaje szykować formę na przyszły rok żeby poprawić ten wynik.

Zauważyłem, że jechał też Przemek Furtek, zwycięzca z Zieleńca na mega. Pojechał 2 minuty lepiej od nas.

3 runda + rozjazd

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, >30km/h, kajo
Po 18 wyskoczyłem sobie jeszcze na jedną rundę do Strzelec, tym razem spokojniej. Potem powrót rozjazdowo przez wioski, podziwiając zachód słońca. Wcześniej walki z tylną przerzutką, ostatecznie wszystko co się ruszało oraz wloty pancerzy zalane WD40 - od razu zaczęło lepiej zrzucać. Może nie jest idealnie, ale nie muszę czekać dwóch sekund na zmianę przełożenia.

23.84km
40m 52s
35km/h
HRavg: 75%
Kad: 89

ITT - przygotowanie do Gostynia

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria <50km, >30km/h, kajo
Wyjechałem na weekend więc zostały indywidualny przygotowanie do TTT. Wybrałem się na rundę Opole - Strzelce Opolskie. Jako że mieszkam na wylocie na Strzelce do runda zaczęła się od razu i pierwsze 10m potraktowałem jako rozgrzewkę, a potem ognia. Intensywność w założeniu jak na 100km. Trasa do Stzelec ma profil lekko wznoszący, na finałowym kilometrze jest jakieś 2% co mnie lekko zniszczyło :) Nawrotka z wyhamowaniem do 0 i od razu ogień z powrotem.

Do Strzelec | Powrót
24.03km | 23.98km
39m 16s | 36m 50s
36.7km/h| 39.1km/h
HR: 83% | 84% / 88% (max)
Kad: 93 | 93 / 110 (max)

Jelcz do TTT

Czwartek, 16 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria <100km, >30km/h, kajo
(Powrót z pracy z Adamem, który skutecznie zafundował mi rozgrzewkę :D )

Późno byłem dzisiaj w pracy i nie zdążyłem na trening. Jechał Piotrek i Piotrek, umówiliśmy się, że pojadę na Jelcz i spotkam ich w drodze powrotnej. W domu po 18, zmieniłem rower i jazda. Do Jelcza pod lekki wiatr + wyjazd z miasta. Potem spotkanie i nawrót, PiotrekR nie chciał zmian, ale chociaż trochę powybijałem go z rytmu :P Ogólnie krótko, ale zrobiło się ciemno.

Do Jelcza:
26.98km
45:16
35.7km/h
HR: 85%
kad 94

Powrót z chłopakami:
15.77km
23:42
39.8km/h
HR: 85%
kad 96!

I 10km na rozjazd.

Trening do TTT

Środa, 15 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria <100km, >30km/h, kajo
Trening z Arturem i Piotrkiem. Wyszło średnio, na pierwszej rundzie strzeliłem, po zmianie tętno nie chciało spadać poniżej 190 i odpuściłem. Nie wiedziałem dokładnie jak wygląda runda więc zamiast skręcić pojechałem do Dobroszyc myśląc że gonię chłopaków :D Potem nawrót i ostatecznie załapałem się na 3 rundę żeby na kole posiedzieć. Strasznie dzisiaj wiało.

Do Dobroszyc:
19.3km
32:37
35.5km/h
175/194
kad 95

I od razu nawrót:
19.5km
33:17
35.2km/h
174/181
kad 92

3 runda:
15.79
24:21
38.9km/h
176/186
kad 92

Austria 2012 #5 - Tauernradweg

Sobota, 11 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Austria #1 - Taury Wysokie
Austria #2 - Tauernmoossee (2023m)
Austria #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #4 - Wodospady Krimml
Austria #5 - Tauernradweg
Austria #6 - Powrót

70km drogi rowerowej na zachód od Zell am See zaintrygowało mnie na tyle, że postanowiłem ją wygooglować. Okazało się, że Tauernradweg ma 270km długości, zaczyna się w Krimml i wiedzie aż do Salzburga po czym wraca do Zell am See. Około 90km jest w terenie, a ich strona twierdzi, że mało nadaje się na szosę... cóż, mylą się :P Pogoda nie rozpieszcza, z rana leje, nie decydujemy się zrobić 170km pętli przez Salzburg tylko 50km do Lofer gdzie znajduje się ciekawy podjazd.

Trochę terenu.


Dalej była świetna droga przez las. Najpierw minęliśmy tor samochodowy do szkolenia techniki jazdy. A potem trafiliśmy na wąską krętą dróżkę.


Adam dopatrzył się sztuki :)


I tak dalej zwiedzaliśmy Tauernradweg.


Aż dojechaliśmy do Lofer. Patrząc na dane jazdy przeżyłem mały szok. Z pierwszych 50km miałem HRavg = 96bpm = ~48% HRmax, znam osoby, które mają takie tętno spoczynkowe :D


Sporo czasu poświęciliśmy na szukanie dogodnego lokalu na obiad. Przy okazji trafiliśmy na pokaz zabytkowych ciągników oraz wspinanie się na skrzynki po piwie. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że ja pojadę zrobić podjazd, Adam pokręci się po okolicy i potem zjemy.


Adam wybrał to:


A ja to :D


Z Lofer na górę prowadzi kolejka linowa dla narciarzy. Na górze natomiast znajdują się gospodarstwa rolnicze. Podjazd od startu daje popalić. Startuje w pełnym zimowym ubraniu by po chwili stanąć i zostać w samych spodenkach i koszulce, rozpiętej. Mimo to topię garmina w pocie jakbym jechał na trenażerze. Na podjeździe regularnie nachylenie skacze do 18-22%. Na końcówce lekko się wypłaszcza by za zakrętem pojawiła się 200m, 18% ścianka. Byłem bardzo zadowolony ze zrobionego podjazdu, jednak miałem spore zastrzeżenie do prędkości na wypłaszczeniach (~8%) gdzie zamiast przycisnąć pozwalałem na spadek tętna i odpoczynek.

Dst: 6.65km
Czas: 42:07
Avg: 9.5km/h
HR: 165/179bpm
Kad: 61rpm

Ostatnia stacja wyciągu.


I kilka ujęć z góry.






Na zjeździe zatrzymuje się na zdjęcia, staje też dwóch Austriaków, chwila rozmowy, fotki i jedziemy dalej.


Zjazd był stromy i robiłem go bardzo ostrożnie przez co była okazja na zdjęcia.


Lofer w dole.


Po obiedzie ruszamy w drogę powrotną. Robi się też najładniejsza pogoda z całego wyjazdu.



Chwila na obranie kierunku.


Na Zeller dojechaliśmy już po zachodzie.


Austria 2012 #4 - Wodospady Krimml

Piątek, 10 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Austria #1 - Taury Wysokie
Austria #2 - Tauernmoossee (2023m)
Austria #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #4 - Wodospady Krimml
Austria #5 - Tauernradweg
Austria #6 - Powrót

Codziennie jeździliśmy wytyczonymi ścieżkami rowerowymi więc postanowiliśmy sprawdzić jak daleko one prowadzą i odwiedzić wodospady w Krimml. Są one piątymi najwyższymi wodospadami na świecie, woda leci przez 380m, znajduje się tam szlak, którym można podążać w górę, ku źródle. Za wodospadami znajduje się spory podjazd oraz kolejne jezioro wykorzystane do wytwarzania energii.

Ścieżka rowerowa zwie się Tauernradweg. Na starcie wyprzedziła nas dziewczyna na MTB i tak jechaliśmy za nią ładnych kilka kilometrów. Zastanawiamy się czy w Kaprun odbiła robiąc strategiczny unik, czy faktycznie tam jechała ;) W Kaprun znajdował się też dość spora instalacja toru saneczkowego. Adamowi marzyło się zjechać nim.

Tauernradweg.



W jednej miejscowości odbiliśmy z trasy pozwiedzać. Zaczepił nas stary dziadek układający drewno. English? Żaden problem :D Ostrzegał nas żeby nie jechać w tą stronę i że ścieżka prowadzi inną drogą. Nie posłuchaliśmy i trafiliśmy na 22% podjazd.



Nie mam pojęcia kim był Hanz Panzl :D


Jadąc ścieżką minęliśmy jednonogiego, starszego, handbikera. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że jakiś czas później minęliśmy go ponownie. Obstawiam, że wsiadł w kolejkę, która biegła doliną, wrócił kawałek i ponownie jechał w tą samą stronę. To, albo błąd Matrixa ;)


Na 60km przed celem złapał nas deszcz, góry w oddali znikły i pojawiły się błyskawice. Rozbiliśmy obóz na krytym parkingu Spara.


Kiedy przestało padać ruszyliśmy do wodospadów, czekał na mocniejszy podjazd. W oddali widać już kawałek wodospadu. DDR prowadził inną trasą, ale terenowy podjazd był dla mnie zbyt hardcorowy.


Przed samymi wodospadami zaczęło mocno padać. Trochę czasu spędziliśmy siedząc pod zadaszeniem.


Zjechaliśmy terenowym szlakiem rowerowym w stronę wodospadu. Niestety chmury po deszczu bardzo się obniżyły i widoczność została mocno ograniczona.


Niestety szlak pieszy miał dużo lepsze widoki bo był po drugiej stronie.


Przypadkiem okazało się, że znaleźliśmy początek i koniec Tauernradweg.


Stamtąd udaliśmy się na szlak pieszy. Jak się okazało, ze lepszą miejscówkę trzeba płacić i tak nadzialiśmy się na kasy biletowe :) Było już dość późno i żeby wrócić przed zmrokiem musieliśmy już zawracać odpuszczając największy podjazd i jezioro. Na powrocie nawet zaświeciło słońce.


Nie wiem co to miało być :P


Przed Zell słońce zdążyło zajść.


W mieście znaleźliśmy jeszcze stacje benzynową i zrobiliśmy zakupy na kolację.

Austria 2012 #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · Komentarze(4)
Austria #1 - Taury Wysokie
Austria #2 - Tauernmoossee (2023m)
Austria #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #4 - Wodospady Krimml
Austria #5 - Tauernradweg
Austria #6 - Powrót

Ponownie szwedzki stół rozbity i ponownie chmury za oknem. Mimo to decydujemy się zdobyć dzisiaj przełęcz Hochtor (2504m), jedną z największych atrakcji turystycznych Austrii. Przez Taury Wysokie nie ma zbyt wielu przepraw, drogę Grossglockner - Hochalpenstrasse oddano do użytku w 1935r, a przejazd nią jest płatny dla aut i motocykli. Na szczęście dla rowerów jest bezpłatna bramka. Przejeżdżamy ścieżkami przez wioski i trafiamy na tą wiodącą na Hochtor.

Wyprzedza nas gość na MTB, a Adam siada mu na kole. Po pewnym czasie zagaduje i okazuje się, że on robi trening tylko do bramek i zawraca.


Gdybyśmy jeszcze nie wiedzieli gdzie jesteśmy.


Kolegę gubimy, a droga robi się co raz bardziej stroma.


Przy bramkach parking i bardzo wielu rowerzystów rozpakowujących się z aut.


Dojeżdża też kolega na MTB i informuje nas, że ze 2 euro możemy pobrać bilet i odbić na bramkach. Wtedy po zjeździe dostaniemy dyplom za zdobycie szczytu wraz z czasem przejazdu... nie skorzystaliśmy :D


Zimowe ciuchy na zjazd wiozłem na kierownicy... założyłem jeszcze przed szczytem.


Sporym błędem było nie sprawdzenie co to właściwie za podjazd :) Wiedziałem tylko, że jest długi. Okazał się prawdziwym masakratorem. Sam podjazd licząc od Fusch ma 21.4km i średnie nachylenie 8.3%. Ale ostatnie 14km od bramek ma średnio! 10.1%! Na prostkach nachylenie bardzo długo utrzymuje się na poziomie 11-12%.


Wjeżdżaliśmy łykając kolejnych rowerzystów, a było ich sporo. Wielu sakwiarzy, którzy w starciu z nami nie mieli szans :D Adam oliwą natarł ręce żeby się lepiej świeciły ;)


Przez chmury z pięknych widoków niewiele wyszło.


Gdyby nie chmury te góry pięły się jeszcze 1000m w górę.


Stop na foto, akurat obok stało zagotowane auto z podniesioną maską.


Kawałek dalej wyprzedził nas około 40 letni gość na MTB. Rzuciłem się za nim, ale jazda 15km/h na 11% nachyleniu to nie dla mnie, a gość jeszcze robił dystans. W końcu zbliżając się do 90%HR odpuściłem. Nie ta liga.


Kawałek wyżej, około 2000mnpm, wjeżdżaliśmy w chmury.


Następnie wyprzedziliśmy grupę Polaków, 2 dziewczyny i 3 chłopaków. Poznałem bo jedna z nich, kiedy ją mijałem, zsiadała mówiąc, że to by było na tyle. I tak wysoko zajechała :P Następnie zaczepiła mnie kobieta stojąca przy parkingu, pytała się czy nie mijałem dwóch gości. Była to Niemka z Nowego Jorku, mieszkająca z mężem, berlińczykiem, w Austrii, a z nim wjeżdżał Walijczyk :D Wszyscy w okolicy 50 lat, pani tłumaczyła mi się, że 2 lata temu robiła Hochtor pod sakwami, ale tym razem kontuzja sprawiła, że została wozem serwisowym. Respekt :) Dojechał Adam, dojechali jej zawodnicy i ruszyliśmy dalej, ponownie wyprzedzając grupę Polaków.

Na 2407mnpm zrobiło się już bardzo zimno, pot na chuście Adama zamienił się w lód :) Stanęliśmy się ubrać bo jak widać za plecami Adama objeżdżaliśmy szpiczaste wzniesienie dookoła i robiliśmy 150m zjazd.


Tam zjeżdżaliśmy i kawałek dalej ciągnął się podjazd.


Niestety przez te chmury przegapiliśmy "biker point" na 2571mnpm gdzie znajdowały się bramki do odbijania biletów i mierzenia czasu podjazdu.

Coś było widać więc szybka fota i jedziemy dalej.


Druga część na przełęcz Hochtor wiedzie przez dwa tunele, nachylenie tutaj nie jest już tak duże.


Szczyt znajduje się dokładnie po drugiej stronie tego 300m tunelu.


Najpierw byłem rozczarowany, że nie ma nigdzie tablicy z wysokością, na szczęście była po drugiej stronie tunelu. Po drugiej stronie gór pogoda zupełnie inna, dużo lepsza. Staliśmy tam na tyle długo, że dojechali do nas berlińczyk z Walijczykiem.

Cel osiągnięty.


Panorama.


Po powrocie na drugą stronę tunelu pogorszenie pogody i deszcz. Do krótkiego podjazdu jeszcze jest w miarę sucho, tam uderza na nas grad, a główny zjazd robimy w deszczu. Strasznie żałuję bo mogła być naprawdę dobra zabawa. Adam co jakiś czas staje żeby być w kadrze kamery. Na około 1750mnpm robi się sucha nawierzchnia i tam też zaczyna się zabawa, rozpędzanie i składanie w zakrętach. Przy dojeździe do bramek na ograniczeniu 30km/h mam ponad 83km/h :D Cóż to byłby za zjazd w dobrych warunkach. Odcinek za bramkami, mimo że łagodniejszy też miał swoje momenty i ponownie padło 80km/h. Na całym downhillu wyprzedziliśmy sporo aut, ale większość przyblokowana przez kampery. Na powrocie wszystko poza butami zdążyło wyschnąć.

Szkoda że pogoda była kiepska bo ostatecznie z najpiękniejszej trasy widokowej Austrii niewiele zobaczyliśmy. Trzeba będzie tam wrócić, tym razem zaliczając też lodowiec Pasterze i koniecznie zdjęcie Grossglocknera.

Austria 2012 #2 - Tauernmoossee (2023m)

Środa, 8 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Austria #1 - Taury Wysokie
Austria #2 - Tauernmoossee (2023m)
Austria #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #4 - Wodospady Krimml
Austria #5 - Tauernradweg
Austria #6 - Powrót

Pobudka koło 8 i od razu atakujemy szwedzki stół. Patrząc na innych gości zjadamy około 4-5x tyle co oni... Przecież takie ich śniadanko to może na godzinę starczy :) Właścicielka nie patrzy na nas zbyt przychylnie :D Pogoda taka jak w prognozach. Gęste, ciemne chmury bardzo ograniczające widoczność, na szczęście sucho. Decydujemy się pojechać obejrzeć kompleks elektrowni w Kaprun. Elektrownia znajduje się na 2000mnpm i składa się na dwa jeziora: Wasserfallboden oraz Stausee Mooserboden. Spływają tam wody z topiącego się lodowca oraz pobliskich gór. Woda spływa z jednego zbiornika do drugiego i ponownie pompowana jest na górę. Jak się przekonaliśmy Austriacy mają w regionie Wysokich Taurów bardzo dużo elektrowni szczytowo-pompowych, praktycznie wykorzystują każde wyżej położone jezioro.

W Zell objechaliśmy jezioro i ścieżką udaliśmy się do Kaprun. Wieść gminna niosła, że znajduje się tam XII-wieczny zamek. Postanowiliśmy udokumentować go na zdjęciu.


W miasteczku Adam postanowił poprawić swoją technikę. Wprawił się na tyle, że to on później prowadził większość zjazdów.


Zaczynamy podjazd. Temperatura nie była oszałamiająca co można stwierdzić po stroju.


Trasa zapowiadała się obiecująco. Podjazd 15km, z 750 na 2000m, z czego 1000m przewyższenia na ostatnich 8km. Niestety udało się zrobić tylko połowę.


Trafiliśmy na parking skąd odjeżdżały autobusy na górę. Mimo to spróbowaliśmy pojechać, ale zawrócił nas strażnik :D Okazało się, że na górę jest bardzo dużo jazdy w tunelu i można tylko autobusami tam pojechać, obok był nawet parking na rowery. Mimo potężnych chmur turystów była masa... cóż, zdjęcia koło kas biletowych, tego co by nas czekało na górze, prezentowały się nieźle ;)

Tym razem odpuściliśmy i ścieżkami skierowaliśmy się z powrotem do Kaprun. Na terenowym podjeździe miałem problemy z wrzuceniem przełożeń, po zjeździe stanąłem... i okazało się, że tylne koło nie siedzi w widełkach!?! Wtf? Na szczęście się nie zabiłem i po dokręceniu ruszyliśmy dalej.


Jadąc offroadem mijaliśmy wodospady, wzdłuż których ciągnęły się trasy piesze.


Doliną ruszyliśmy na zachód, celem jezioro Tauernmoossee.


Główna część podjazdowa to trochę ponad 18km. Zaczęło się w miarę spokojnie.


Aż dojechaliśmy do stacji wyciągu narciarskiego (1400m). W tle pojawiła się kamienista droga wiodąca wyżej do 3 jezior lodowcowych, z czego najwyższe było chyba powyżej 3000m. Bardzo strome, wysokie góry wokół nie sprzyjają za to mojemu Garminowi, który nagminnie tracił sygnał z satelitami.


Adam nawet spróbował, ale ledwo dało się jechać.


Trochę się zdołowałem, że kolejny podjazd odpuścimy, ale po przestudiowaniu mapy znaleźliśmy małą dróżkę odgrodzoną, zabezpieczonym na łańcuch, szlabanem. Od razu zrobiło się stromo, a nam poprawił się humor :D


Zdecydowanie ten wyjazd nie jest dla mięczaków ;)


Podjazd okazał się prawdziwym niszczycielem. Niecałe 5km, średnio ponad 11%. Średnia jest dość myląca bo na tak krótkim odcinku było 15 zakrętów o 180 stopni, na których były wypłaszczenia, jak tylko pojawiała się prostka nachylenie trzymało 14-15%, a momentami dochodziło do 19%.

Można było się spocić. Adam postanowił zamknąć kasetę :)


Ja pozwoliłem sobie przycisnąć. W oddali na drodze Adam i doganiających go dwóch szosowców (można sprawdzić w oryginalnej wielkości zdjęcia :D )


Tak sobie czekając dogonili mnie szosowcy i desperacko próbowali się dowiedzieć ile zostało jeszcze do końca, a było tego ze 100m w pionie.


Adam.


I jeszcze jeden widoczek. Podjeżdżając minęły nas chyba 4 auta. Prawdopodobnie byli to pracownicy zapory gdyż podjeżdżaliśmy między 15 a 16.


Koniec?


Może głównego podjazdu bo jeszcze klika metrów zostało ;)


Pozowanie w chyba najwyższym punkcie, a potem zjazd do jeziora.


W dół prowadziła droga terenowa.


Było dość stromo, zjechałem kawałek, ale o podjeździe po tym szutrze nie było mowy więc na zaporę nie zjechaliśmy :( Zdjęcie robione przy dużych emocjach... nie widać tutaj dobrze, ale rower stał na skraju skarpy. Adam się oddalił, ja chciałem mieć zdjęcie, a rower tylko tam trzymał pion :D


Na górze minęliśmy jeszcze dwóch szosowców i dziewczynę n MTB. Wypasało się też stado koni. Adam za to wypatrzył urokliwą chatkę.


Zjazd w moim wykonaniu był tragiczny, cały na hamulcach. Adam jak na Veliko Rujno musiał czekać na mnie na dole. Na drugiej części było już lepiej, trochę aut też się wyprzedziło. Sam podjazd miał trochę ponad 18km, średnio 6.1%, ostatnie 5km średnio 11%. Na drugiej części uzyskałem średnią 9.8km/h, bez 28 z tyłu byłoby tragicznie.


Powrót ścieżkami doliny, bardzo dużo mijanych rowerzystów. Na koniec mała przygoda. Wypadły mi ciuchy wiezione na plecach pod koszulką. Kombinezon wkręcił mi się w koło i zablokował hamulec :D Znienacka musiałem przećwiczyć mój driftowy skill zostawiając około 8 metrowego "esa" gumy mojego continentala na asfalcie. Jak się przyjrzeć to nawet widać na zdjęciu :D


Trochę się namęczyłem żeby odzyskać spodnie!


O zmroku wyskoczyliśmy na miasto. Trafiliśmy na jakiś festiwal, można było podziwiać austriacki folklor (no można poza przebranymi Indianami grającymi na piszczałkach :P ).

Austria 2012 #1 - Taury Wysokie

Wtorek, 7 sierpnia 2012 · Komentarze(6)
Austria #1 - Taury Wysokie
Austria #2 - Tauernmoossee (2023m)
Austria #3 - Przełęcz Hochtor (2504m)
Austria #4 - Wodospady Krimml
Austria #5 - Tauernradweg
Austria #6 - Powrót

Razem z Adamem mamy teraz urlop i tak zastanawialiśmy się gdzie tu pojechać. Wyjazd nie za długi więc i daleko nie chcieliśmy jechać. Wybór padł na Zell am See, w Austrii. Jakieś 9 godzin jazdy samochodem, głównie przez Niemcy. Miasto otoczone jest przez Alpy Kitzbühelskie, Alpy Salzburskie oraz Wysokie Taury, my zdecydowaliśmy się pozwiedzać te ostatnie. Nic nie załatwialiśmy więc dopiero po przyjeździe szukaliśmy noclegu i tak skończyliśmy w pensjonacie... chyba już nas nie lubią przez szwedzki stół na śniadania. Szybko stamtąd nie wychodzimy. Jednym słowem maksujemy :D

Po przyjeździe wybraliśmy się jeszcze na zwiedzanie miasteczka.


Wzdłuż całego jeziora idzie droga, a po jednej stronie jest ciągle ścieżka rowerowa i deptak.


Tego wieczoru w centrum było pusto...


Zell w obiektywie z drugiego brzegu.


Miła niespodzianka, wszyscy mówią po angielsku, w tureckiej kebabowni też :)