Rimini - San Leo

Wtorek, 25 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
1. Rimini dzień 1 czyli plażing
2. Rimini dzień 2 - San Leo
3. Rimini dzień 3 - Panorama Adriatica
4. Rimini dzień 4 - San Marino
5. Merano dzień 5
6. Mernao dzień 6 - Panoramica
7. Merano dzień 7 - Powrót

Od rana piękna pogoda nas rozleniwiała, ale w końcu udało się pozbierać. Nasmarowani olejkiem do opalania ruszyliśmy zdobywać Górę Pantaniego po drodze zaliczając rozreklamowane San Leo. Wyjazd z aglomeracji był problematyczny, ale kiedy już się udało trafiliśmy na przepiękne tereny pod względem turystycznym jak i sportowym. Podjazdy o różnej długości o nachyleniu regularnie skaczącym na 10% czy 12%. Co ciekawsze miejsca miały 15-20% :)

Rano jeszcze obowiązkowa wizyta na plaży.


Zostawiamy Rimini.


By szybko ujrzeć nasz cel na kolejny dzień, San Marino.



Po drodze podziwiamy zameczki i wille na szczytach wzgórz.


Skręcamy w bok za znakami na kościół i zamek. Serwuje nam to zdrowy podjazd, a efekt nie powalał :D



Ruiny.


Przed San Leo trafiły się jeszcze serpentyn.


A tu pierwszy cel, San Leo i jego twierdza.


Trzeba przyznać, że całkiem dobra miejscówka.



Jednak najpierw postanowiliśmy zdobyć wyższe wzgórze.


Jak to na wyprawie off road musi być... później nie skończyło się to dobrze ponieważ musiał stawać, widełki się zapychały i koła nie chciały się kręcić :D


Ścieżka nie była najlepsza, ale widoki zachęcały...



zachęcały dopóki się nie obróciłem :D



Zrobiło się troszkę przerażająco biorąc pod uwagę odgromnik który był zaraz obok krzyża :D


Jeszcze fotka z San Marino.


Oraz panorama.


Następnie zaczęła się szaleńcza ucieczka żeby nie dostać piorunem :D Zaczęło już lać, Adam zjechał rowerem a ja zbiegałem do mojego. Przygoda zakończyła się w...


kaplicy cmentarnej gdzie spędziliśmy dobre 2 godziny... ale przynajmniej w przeciwieństwie do wczoraj tam było ciepło ;)

Nie, ciągle leje.


Kiedy deszcz zelżał zaczęliśmy się zbierać, pojawiła się też starsza pani mocno zaskoczona naszym widokiem w kaplicy. Było bondziorno i ruszyliśmy obfotografować San Leo.

Wlot do miasteczka.






Niestety pogoda dalej nie rozpieszczała, straciliśmy na tyle dużo czasu a deszczyk dalej kropił więc zdecydowaliśmy się polecieć do Rimini. Tempówka na powrocie i byliśmy raz dwa.

Wyskoczyliśmy polansować się na plaży.



A potem zawitaliśmy do naszej ristorante na kolację. Zrobiliśmy furorę bo uparliśmy się na grande pizza, aż kucharz przyszedł do nas z drewnianymi tackami żeby pokazać nam rozmiar :) Biorąc pod uwagę że wcześniej jedliśmy tylko śniadanie takie dwie grande pizza zniknęły szybko. Na koniec mała imprezka przy bitach z samochodowego radia ;)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iobec

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]