San Marino
2. Rimini dzień 2 - San Leo
3. Rimini dzień 3 - Panorama Adriatica
4. Rimini dzień 4 - San Marino
5. Merano dzień 5
6. Mernao dzień 6 - Panoramica
7. Merano dzień 7 - Powrót
W nocy popadało i od rana już piękna pogoda. Zbieramy się i ruszamy odwiedzić San Marino w około którego ciągle jeździliśmy. Tym razem wyjazd z aglomeracji idzie dużo sprawniej i szybko jesteśmy na okolicznych wzgórzach. Widok nie jest za ciekawy bo SM ledwo widać, w oddali porządne ulewy. Na szczęście tak jechaliśmy że wszystkie ładnie ominęliśmy.
Przygotowania i kemping.
Po drodze trafiamy na masę bardzo stromych podjazdów, tutaj z przodu trafiła się dłuższa 18-nastka ze znakiem ostrzegawczym. W oddali SM.
Na górze niespodzianka i SM można zliczyć do przejechanych krajów rowerem.
Sam podjazd na stare miasto bardzo przyjemny, można by tam regularnie trenować. Dojeżdżamy do bramy Św. Franciszka, ale wjeżdżamy inną drogą na górę.
Adam zoomem wyłapał San Leo i pagórek na który się wspinaliśmy dzień wcześniej.
Zwiedzanie chcemy zacząć od samej góry więc szybko przejeżdżamy przez wiekowe uliczki.
Prawie na górze, przez pieszych ciężko było jechać.
Pierwsza wieża obserwacyjna.
Wieża trzecia robiona prawie z drugiej.
Druga wieża.
Po zaliczeniu górnej części (i usłyszenia chyba każdego jeżyka obcego od turystów) udaliśmy się niżej. Trafiliśmy też na rycerza na warcie. Trochę przyrdzewiał :)
Bazylika.
Ratusz i siedziba rządu SM. Na wejściu gwardziści.
Na górę można dostać się również kolejką.
Tak sobie chodziliśmy po miasteczku podziwiając wszystkie te sklepy z bronią - łuki, katany, karabiny i inne. Nie wiem skąd ta obsesja na tym punkcie :) Sporo czasu spędziliśmy na górze, ale w końcu trzeba było wracać. Zaliczyliśmy całkiem przyjemny zjazd i w pięknej pogodzie skierowaliśmy się na Rimini. Nie mogliśmy wyjść z podziwu że dzisiaj nigdzie nas nie zlało, w takich warunkach szkoda było wracać więc zaczęliśmy kręcić się po tych wszystkich dróżkach na wzgórzach. Trafiliśmy na 18% ściankę gdzie walczył miejscowy chłopak na góralu... to trzeba było pokazać jak się wjeżdża... no i HRmax :P Potem Adam poprawił jeszcze po wypłaszczeniu.
Na prywatnej posesji Adam wypatrzył Fiata 500, tak długo robił to zdjęcie, że aż gospodarz wyszedł i zaczął iść w naszą stronę. Ostatecznie szybko się ewakuowaliśmy :)
Na kempingu niespodzianka, obok nas rozbiła się ekipa taneczna... ze Śląska. Następnego dni mieli jakiś konkurs i dość długo wszystko ćwiczyli przy muzyce. Ludzie schodzili się oglądać i robić zdjęcia. Trzeba przyznać że przyjemnie się oglądało :]
Później zaliczyliśmy ponownie grande pizza x2 i przy piwku oglądaliśmy jak grupa kręci... własnego Harlem Shake :D