Julierpass (2284m), Passo del Bernina (2330m), Forcola di Livigno (2315m), Passo Eira (2208m) oraz Passo Foscagno (2291m)
0. Alpy 2012
1. Alpy dzień 1 - Bergamo - Bellinzona IT / CH
2. Alpy dzień 2 - Passo della Novena (2478m) CH
3. Alpy dzień 3 - Furkapass (2436m) i Oberalppass (2046m) CH
4. Alpy dzień 4 - Julierpass (2284m), Passo del Bernina (2330m), Forcola di Livigno (2315m), Passo Eira (2208m) oraz Passo Foscagno (2291m) CH / IT
5. Alpy dzień 5 - Bormio - przymusowy odpoczynek IT
6. Alpy dzień 6 - Passo dello Stelvio (2758m) IT
7. Alpy dzień 7 - Passo Giovo (2094m), Brennerpass (1374m) i Innsbruck IT / A
8. Alpy dzień 8 - Wörgl - Altheim A / DE
9. Alpy dzień 9 - Altheim - Passau - Vimperk - Hradec Kralove A / DE / CZ
10. Alpy dzień 10 - Hradec Kralove - Kłodzko CZ / PL
11. Alpy 2012 - podsumowanie
Niespodziewanie z rana znowu leje... czyli prognozy sprawdzane jeszcze w Polsce się potwierdzają. Morale są średnie, ale po wymaksowaniu śniadania i zrobieniu zakupów ruszamy w trasę.
Marcin zaczyna przygodę z przyczepką.
Podjazd jest dość długi, 52km zróżnicowanej wspinaczki z 600m na 2300m.
W pewnym momencie udaje nam się wjechać pod rozjaśnienie i akurat nad nami nie pada.
Chłopaków zaczęła ogarniać panika i koniecznie chcieli jechać pociągiem z Tiefencastel do St. Moritz. Na szczęście udało mi się sabotować ten pomysł i pociąg odjechał, poskutkowało to jednak zmianą planów i zamiast na Albulapass pojechaliśmy na Julierpass.
Jak najbardziej trafny wybór. Nawet asfalt zaczął wysychać.
Zbliżamy się do szczytu.
Julierpass zdobyta.
Na szczycie pierwszy jest Piotrek z Arturem, ja z Marcinem i przyczepką wjeżdżamy ze sporym opóźnieniem. Chwila odpoczynku i fantastyczny zjazd do St. Moritz. 7km, 7% w 7 minut, średnia 59km/h i 2 wyprzedzone auta. Całość nagrała się na kamerę. Zdecydowanie jeden z przyjemniejszych zjazdów.
St. Moritz bardzo się nam podoba, stajemy tam na obiad.
Kelner okazuje się Polakiem, dostajemy ekstra duże porcje makaronu w cenie małych... aż wstyd się przyznać ale nie mogliśmy tego wszystkiego zjeść, musieliśmy dłużej siedzieć żeby ze wszystkim sobie poradzić :D
St. Moritz sprowadziło nas na 1750m i od razu zaczęliśmy wspinaczkę na kolejną przełęcz prowadzącą do Włoch, a dokładniej do strefy bezcłowej Livigno.
W oddali lodowiec.
Zbliżamy się do przełęczy.
Marcin nas wyprzedził żeby ustrzelić fotę.
Passo del Bernina (2330m) poskromione chociaż nie było co poskramiać bo średnio to tam ze 3% było :D
Jeszcze widok w tył przed zjazdem.
Następnie kawałek szybkiego zjazdu i skręcamy na kolejny dwutysięcznik. Ten dał nam popalić podbijając nachylenie do 13%.
Forcola di Livigno (2315m) i granica szwajcarsko - włoska.
Czeka nas następny szybki zjazd do Livigno, wjazdy do tuneli niebezpieczne, podrzuciło nas kilka razy. Przed samą miejscowością mijamy trenującą na bocznej drodze Justynę Kowalczyk. Najpierw nie byliśmy pewni, ale w internecie znalazłem informacje, że akurat wtedy Justyna tam trenowała :)
Livigno jest strefą wolnocłową, paliwo mają po 1 euro, ceny w sklepach jak w Polsce, idealne miejsce na urlop. Kto wie, może tam jeszcze wrócimy, w zasięgu jest wiele sławnych przełęczy.
Livigno leży na 1800m więc czeka nas podjazd na kolejny dwutysięcznik.
W tle przełęcz z której zjechaliśmy.
Miasteczko w dole.
Docieramy na Passo Eira (2208m) i tam kolejny zjazd.
Później pogoda zaczyna się psuć, przyczepkę przejmuje Piotrek i tak docieramy do Passo Foscagno (2291m).
Na przełęczy znajduje się kontrola, pilnują żeby ludzi nie wywozili zbyt dużej ilości towarów z strefy wolnocłowej. Początek zjazdu i zaczyna się koszmar, leje deszcz, mgła, nic nie widać, mocno zacina w twarz, cała droga płynie, mamy wrażenie że zaraz zamarzniemy. Nie można pozwolić się rozpędzić bo nie ma jak hamować. Wyprzedzamy motocyklistów. Tak do zjechania mamy ponad 1000m w pionie! Piotrek ponownie daje popis z przyczepką i wszystkim ucieka. Na dole stajemy, cali przemoczeni, ledwo mówiący i nie czujący palców. Po tym jednym zjeździe wszyscy muszą wymieniać klocki, Piotrek zarówno przód i tył bo nic z nich nie zostało. Średnia ze zjazdu niewiele ponad 30km/h. Część tego nagrałem więc kilka ujęć będzie :)
Następnie spędzamy dość sporo czasu na szukanie noclegu, najtaniej 33 euro. Przebieramy się, zostawiamy rzeczy do suszenia i lecimy na miasto zjeść pizze i obejrzeć mecz. Był to królewski etap wyprawy, który na dodatek wypełniliśmy pierwszy raz zgodnie z planem ;)
Profil:
Czas całkowity: 11h 12m, czas jazdy: 7h 32m.