Julierpass (2284m), Passo del Bernina (2330m), Forcola di Livigno (2315m), Passo Eira (2208m) oraz Passo Foscagno (2291m)

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria <150km, Alpy 2012, kajo
Husaria Szosowa w Alpach
0. Alpy 2012
1. Alpy dzień 1 - Bergamo - Bellinzona IT / CH
2. Alpy dzień 2 - Passo della Novena (2478m) CH
3. Alpy dzień 3 - Furkapass (2436m) i Oberalppass (2046m) CH
4. Alpy dzień 4 - Julierpass (2284m), Passo del Bernina (2330m), Forcola di Livigno (2315m), Passo Eira (2208m) oraz Passo Foscagno (2291m) CH / IT
5. Alpy dzień 5 - Bormio - przymusowy odpoczynek IT
6. Alpy dzień 6 - Passo dello Stelvio (2758m) IT
7. Alpy dzień 7 - Passo Giovo (2094m), Brennerpass (1374m) i Innsbruck IT / A
8. Alpy dzień 8 - Wörgl - Altheim A / DE
9. Alpy dzień 9 - Altheim - Passau - Vimperk - Hradec Kralove A / DE / CZ
10. Alpy dzień 10 - Hradec Kralove - Kłodzko CZ / PL
11. Alpy 2012 - podsumowanie

Niespodziewanie z rana znowu leje... czyli prognozy sprawdzane jeszcze w Polsce się potwierdzają. Morale są średnie, ale po wymaksowaniu śniadania i zrobieniu zakupów ruszamy w trasę.

Marcin zaczyna przygodę z przyczepką.


Podjazd jest dość długi, 52km zróżnicowanej wspinaczki z 600m na 2300m.


W pewnym momencie udaje nam się wjechać pod rozjaśnienie i akurat nad nami nie pada.




Chłopaków zaczęła ogarniać panika i koniecznie chcieli jechać pociągiem z Tiefencastel do St. Moritz. Na szczęście udało mi się sabotować ten pomysł i pociąg odjechał, poskutkowało to jednak zmianą planów i zamiast na Albulapass pojechaliśmy na Julierpass.

Jak najbardziej trafny wybór. Nawet asfalt zaczął wysychać.


Zbliżamy się do szczytu.




Julierpass zdobyta.


Na szczycie pierwszy jest Piotrek z Arturem, ja z Marcinem i przyczepką wjeżdżamy ze sporym opóźnieniem. Chwila odpoczynku i fantastyczny zjazd do St. Moritz. 7km, 7% w 7 minut, średnia 59km/h i 2 wyprzedzone auta. Całość nagrała się na kamerę. Zdecydowanie jeden z przyjemniejszych zjazdów.

St. Moritz bardzo się nam podoba, stajemy tam na obiad.




Kelner okazuje się Polakiem, dostajemy ekstra duże porcje makaronu w cenie małych... aż wstyd się przyznać ale nie mogliśmy tego wszystkiego zjeść, musieliśmy dłużej siedzieć żeby ze wszystkim sobie poradzić :D

St. Moritz sprowadziło nas na 1750m i od razu zaczęliśmy wspinaczkę na kolejną przełęcz prowadzącą do Włoch, a dokładniej do strefy bezcłowej Livigno.




W oddali lodowiec.



Zbliżamy się do przełęczy.



Marcin nas wyprzedził żeby ustrzelić fotę.


Passo del Bernina (2330m) poskromione chociaż nie było co poskramiać bo średnio to tam ze 3% było :D


Jeszcze widok w tył przed zjazdem.


Następnie kawałek szybkiego zjazdu i skręcamy na kolejny dwutysięcznik. Ten dał nam popalić podbijając nachylenie do 13%.


Forcola di Livigno (2315m) i granica szwajcarsko - włoska.


Czeka nas następny szybki zjazd do Livigno, wjazdy do tuneli niebezpieczne, podrzuciło nas kilka razy. Przed samą miejscowością mijamy trenującą na bocznej drodze Justynę Kowalczyk. Najpierw nie byliśmy pewni, ale w internecie znalazłem informacje, że akurat wtedy Justyna tam trenowała :)



Livigno jest strefą wolnocłową, paliwo mają po 1 euro, ceny w sklepach jak w Polsce, idealne miejsce na urlop. Kto wie, może tam jeszcze wrócimy, w zasięgu jest wiele sławnych przełęczy.




Livigno leży na 1800m więc czeka nas podjazd na kolejny dwutysięcznik.


W tle przełęcz z której zjechaliśmy.


Miasteczko w dole.


Docieramy na Passo Eira (2208m) i tam kolejny zjazd.


Później pogoda zaczyna się psuć, przyczepkę przejmuje Piotrek i tak docieramy do Passo Foscagno (2291m).


Na przełęczy znajduje się kontrola, pilnują żeby ludzi nie wywozili zbyt dużej ilości towarów z strefy wolnocłowej. Początek zjazdu i zaczyna się koszmar, leje deszcz, mgła, nic nie widać, mocno zacina w twarz, cała droga płynie, mamy wrażenie że zaraz zamarzniemy. Nie można pozwolić się rozpędzić bo nie ma jak hamować. Wyprzedzamy motocyklistów. Tak do zjechania mamy ponad 1000m w pionie! Piotrek ponownie daje popis z przyczepką i wszystkim ucieka. Na dole stajemy, cali przemoczeni, ledwo mówiący i nie czujący palców. Po tym jednym zjeździe wszyscy muszą wymieniać klocki, Piotrek zarówno przód i tył bo nic z nich nie zostało. Średnia ze zjazdu niewiele ponad 30km/h. Część tego nagrałem więc kilka ujęć będzie :)

Następnie spędzamy dość sporo czasu na szukanie noclegu, najtaniej 33 euro. Przebieramy się, zostawiamy rzeczy do suszenia i lecimy na miasto zjeść pizze i obejrzeć mecz. Był to królewski etap wyprawy, który na dodatek wypełniliśmy pierwszy raz zgodnie z planem ;)

Profil:


Czas całkowity: 11h 12m, czas jazdy: 7h 32m.

Komentarze (4)

Nie miałem jak zrobić zdjęcia z lepszej perspektywy, ale pomiędzy mostem na zdjęciu, a tym na którym ja byłem był jeszcze jeden kilka metrów wyżej.

Platon 19:45 niedziela, 24 czerwca 2012

Drugie zdjęcie przyprawia o zawrót głowy...

VSV83 18:22 niedziela, 24 czerwca 2012

E, pod sklepem też maksowaliśmy :P

Platon 08:50 czwartek, 21 czerwca 2012

maksowanie miało się skończyć w Czechach :)

suchy 18:43 środa, 20 czerwca 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa emwog

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]