Passo Giovo (2094m), Brennerpass (1374m) i Innsbruck

Czwartek, 14 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Kategoria >150km, Alpy 2012, kajo
Husaria Szosowa w Alpach
0. Alpy 2012
1. Alpy dzień 1 - Bergamo - Bellinzona IT / CH
2. Alpy dzień 2 - Passo della Novena (2478m) CH
3. Alpy dzień 3 - Furkapass (2436m) i Oberalppass (2046m) CH
4. Alpy dzień 4 - Julierpass (2284m), Passo del Bernina (2330m), Forcola di Livigno (2315m), Passo Eira (2208m) oraz Passo Foscagno (2291m) CH / IT
5. Alpy dzień 5 - Bormio - przymusowy odpoczynek IT
6. Alpy dzień 6 - Passo dello Stelvio (2758m) IT
7. Alpy dzień 7 - Passo Giovo (2094m), Brennerpass (1374m) i Innsbruck IT / A
8. Alpy dzień 8 - Wörgl - Altheim A / DE
9. Alpy dzień 9 - Altheim - Passau - Vimperk - Hradec Kralove A / DE / CZ
10. Alpy dzień 10 - Hradec Kralove - Kłodzko CZ / PL
11. Alpy 2012 - podsumowanie

To śniadanie było syte, ale nie wymaksowane :D Pani nam przynosiła różne rzeczy, a my zjedliśmy co tylko się pojawiło. Mimo to na 90km do Innsbrucka starczyło. Po śniadaniu trzeba rozruszać kości stąd rozgrzewka, prawie 1000m podjazdu na Passo Giovo. Czuję dość mocne zmęczenie i w końcu nawet przyczepka mi odjeżdża. Tym razem mam okazję podziwiać widoki, rok temu z Adamem jechaliśmy tędy autem i pogoda była fatalna, widoczność na kilka metrów.

Przed startem, pod hotelem.


Fotki z podjazdu.





Ponad 13km podjazdu i średnia tylko lekko ponad 10km/h. Na trasie ekipy ze sprzętem montowały tablice z okazji stulecia przełęczy.


Kolejna przełęcz moja.


Zjazd w dużej części zalesiony, nie za bardzo było widać drogę na dłuższych odcinkach więc zjeżdżałem spokojnie. Wyprzedziłem chyba tylko jedno autko, wszystko się nagrało :) Po zjeździe kawałek spokojniejszy. Stajemy na zakupy, a Marcin z Arturem stwierdzają, że zostawili dowody w hotelu... na szczęście po przekopaniu bagaży znajdują się.

Następnie zmierzamy na Brennerpass (1374m).


Przełęcz nie za wysoka, ale stanowi jeden z najważniejszych szlaków komunikacyjnych w Alpach. Jej niska wysokość spowodowała jej częste użytkowanie już w średniowieczu, leci nią autostrada łącząca Austrię z Włochami oraz linia kolejowa.



Na szczęście jest tam też zwykła droga, oraz DDR obok niej.


Zjazd dość niefortunny. Na stromym kawałku był zerwany asfalt, przy wyjeździe z niego, mając 60km/h, w ostatniej chwili zauważyłem ostry próg i zdołałem poderwać cały rower w powietrze szczęśliwie przelatując nad. Po uderzeniu z Artura roweru wypadły wszystkie nieprzykręcone rzeczy, a Piotrek jadąc z przyczepką uderzył na tyle mocno, że wgiął tylną obręcz (na szczęście nie łapiąc kapcia).

Dalej kierowaliśmy się na Innsbruck. Tam zaliczyliśmy wypasiony zjazd. Może nie był zbyt stromy, ale nie miał prostek tylko około 10km genialnych zakrętów, w których można było się pięknie składać. Mógłbym go w kółko powtarzać.

Wjeżdżając do Innsbrucka ukazała się nam skocznia narciarska:


Miasto.


Skocznia en face.




Na wyprawę wybieraliśmy się schorowani, Piotrek, Marcin i ja. Myślałem, że daleko nie zajadę, ale jakoś stopniowo przechodziło. Jednak po Bormio wszystkich rozłożyło. Marcin, stał się naszym teamowym gruźlikiem kaszląc non stop :) Czuł się na tyle źle, że w Innsbrucku wsiadł a autobus do Wrocławia. Odprowadziliśmy go na dworzec, najedliśmy się fast foodów oraz zapakowaliśmy do jego sakw "emporio rumunio" wszystkie zbyteczne już nam rzeczy.

Po czym ruszyliśmy doliną na wschód chcąc opuścić już Alpy. Spory kawałek jechaliśmy krajówką, a silny, czołowy wiatr zmusił nas do postoju po 35km. Tam też znaleźliśmy boczne drogi prowadzące w tą samą stronę. Jedyny ich minus to dodatkowe podjazdy na nasze zmęczone nogi.


Za to na tych trasach mijaliśmy wielu kolarzy.


Przypadkiem na koniec zafundowałem Piotrkowi 130m podjazd z czego nie był zadowolony :D


No ale dla widoków i braku aut warto :P


Plan zakładał dojazd do niewielkiej przełęczy wyjazdowej z Alp. Niestety Artura rozbolało mocno kolano musieliśmy szukać noclegu w najbliższej miejscowości. Pani na stacji benzynowej pokierowała nas do BadandRooms w miejscowości Worgl. Właściciel dobrze mówił po angielsku, miał też syna, który trenuje wrotkarstwo, ponoć na prostkach wyciągają 70km/h, bez ochraniaczy :)

Obejrzeliśmy kolejny mecz i zaplanowali trasę na nadchodzący dzień.

Profil:


Czas całkowity: 10h 18m, czas jazdy: 6h 43m.

Komentarze (6)

Widać,że nie tylko w PLN można spotkać takie niespodzianki na drodze...

VSV83 18:42 niedziela, 24 czerwca 2012

Zjazd był dość łagodny, ale akurat nie ten kawałek bez asfaltu. Średnio to tam chyba ze 4% było.

Platon 12:41 piątek, 22 czerwca 2012

To lipa, dlatego na Was czekałem na zjeździe, a myślałem, że to moje skille zjazdowe tak się poprawiły na koniec ;) chociaż ten pierwszy zjazd z Brennerpass akurat wyjątkowo mi leżał.

merxin 07:33 piątek, 22 czerwca 2012

Ja natomiast zcentrowałem koło. Mam dobre pół centymetra na boki bicia. Fajny był ten zjazd :D.

marathonrider 07:21 piątek, 22 czerwca 2012

Ja natomiast zcentrowałem koło. Mam dobre pół centymetra na boki bicia. Fajny był ten zjazd :D.

marathonrider 07:21 piątek, 22 czerwca 2012

Zupełnie zapomniałem, że to na tym odcinku rozwaliłem obręcz:/

suchy 05:44 piątek, 22 czerwca 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa degot

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]