Col du Galibier (2645m) przez Col du Lautaret (2058m)
1. Alpy dzień 1 - Monte Zoncolan (1730m) i Forcella di Lavardet (1542m) IT
2. Alpy dzień 2 - Passo di Stelvio (2758m) IT
3. Alpy dzień 3 - Lago Lugano IT / CH
4. Alpy dzień 4 - Lago D'Orta IT
5. Alpy dzień 5 - Col de l'Iseran (2770m) FR
6. Alpy dzień 6 - Col de la Madeleine (2000m) przez Col du Chaussy (1533m) FR
7. Alpy dzień 7 - L'Alpe d'Huez (1815m) - Col du Glandon (1924m) - Col de la Croix de Fer (2067m) FR
8. Alpy dzień 8 - Col du Galibier (2645m) przez Col du Lautaret (2058m) FR
9. Alpy dzień 9 - Cime de la Bonette (2802m) FR
10. Alpy dzień 10 - Nicea i Monte Carlo FR / MC
11. Alpy dzień 11 - Plażowanie FR
12. Alpy - Podsumowanie
Dzień zaczęliśmy leniwie, pogoda z nowu dopisywała a my mieliśmy przed sobą wizję 60km wspinaczki na Col du Galibier (2645m) przez Col du Lautaret (2058m). Czarny scenariusz zakładał jazdę w obie strony tą samą drogą dlatego postanowiliśmy zrobić wszystko żeby tak nie było. Już na starcie mapa zaprowadziła nas w las na trasę oznaczoną "XC"... ale dzielnie parliśmy naprzód. Plan zakładał przejechanie obok początku podjazdu na L'Alpe d'Huez i jechanie wzdłuż głównej "żółtej" drogi drogą "białą". Biała droga zaprowadziła nas najpierw pod wodospad, a następnie na skalną ścieżkę, którą bez lin i uprzęży bałbym się robić :D Została nam jedna opcja, podjechać kawałek na L'Alpe d'Huez, ten bardziej stromy kawałek, i odbić w interesujący nas szlak.
Jak zwykle wybór był trafny i mieliśmy widokową piękną trasę, spoglądając w przepaść na skraju drogi widzieliśmy w oddali wijącą się "żółtą". Jak na prawdziwych kolarzy przystało musieliśmy przed dużym podjazdem rozgrzać nogi na mniejszym ;)
Wodospad.
Przepalenie nóg.
Wodopoje w alpejskich wioskach często napełniały nasz bidony.
B-e-a-u-tiful.
Długie to przepalenie :D
Niestety po wspinaczce na 1350m musieliśmy zjechać na 950... chociaż zjazd był bardzo przyjemny. Na trasie mieliśmy ponad 10 tuneli z czego najdłuższy miał prawie 1km. Najgorsze były te nieoświetlone bo jeśli nic nie jechało my nic nie widzieliśmy poza światłem na końcu :)
Zapora na Lac du Chambon. Zatrzymali się tam dopingować nas jacyś Polacy na włoskich tablicach, widać napis "Wrocław" na plecach jest dobrze widoczny.
Most wspinaczy prowadzący prosto pod pionową ścianę.
Pocztówka ;)
Nie bałem się terenu, ale tam po prostu bym nie dał rady wjechać szosą. Zawracamy. Ovi Maps, mamy Cię w nosie :P
Wspinamy się na Lautaret.
Malowniczo #1.
W przerwie między "malowniczo" zrobiliśmy krótki postój na małe piwko i chłodzenie w fontannie :D
Malowniczo #2.
Przed samą przełęczą.
Nie widać tego na zdjęciu ale droga na Col du Galibier wiła się od lewej części zdjęcia do prawej.
Trochę zajęło nam znalezienie tabliczki z nazwą i wysokością przełęczy :D
Wzniesienie trzeba było objechać dookoła.
Wspinamy się na Galibier.
Takie tabliczki były praktycznie na wszystkich podjazdach. Przyjemna rzecz dla kolarza wypatrującego końca.
W oddali...
Wijąca się droga.
Długo wyczekiwany szczyt. Końcówka podjazdu miała 12%!
Zostawiliśmy luzem rowery i zrobiliśmy jeszcze 30 metrową wspinaczkę na punkt widokowy. Schodząc widzieliśmy śmiałka wjeżdżającego tam na MTB.
Tak, tak, najwyższy szczy Europy.
Monte Bianco w zoomie.
Widoczki ze szczytu.
Dwa filmy ze szczytu.
I w lepszej jakości od Adama.
Następnie zaczęliśmy długo wyczekiwany, 60km zjazd do auta :D Pierwsze 8km z Galibier bardzo emocjonujące, szybkie, na krawędzi, z krowami na drodze i powolnymi rowerzystami, których trzeba było wyprzedzać. Później do wyprzedzania zostały już tylko auta blokujące drogę. Zjazd dobry do aerodynamicznego wyłożenia się na rowerze. Po 31km udało się wykręcić średnią prawie 50km/h jednak tak długo napięte mięśnie nie dawały rady i musiałem olać dobrą pozycję zjazdową. Kolejne 28km już łagodniej i wolniej.
Od dłuższego czasu jechaliśmy na suchych bidonach i naszym celem stało się zdobycie jakiegokolwiek trunku. W takich poszukiwaniach dotarliśmy aż do naszego Allemond. Wszystkie pizzerie były w 100% obłożone więc siedliśmy w pustym barze i zamówili po browarze. Potem zjawiła się miejscowa mafia, Rumuni znad ukraińskiej granicy, z którymi bez problemu rozmawialiśmy po Polsku ;)
Na pole kempingowe dotarliśmy już po ciemku, nawet nie próbowaliśmy ruszać w trasę tylko zapłaciliśmy za kolejny nocleg. Jutro szykował się kolejny trudny dzień.
Profil.
Podjazdy:
Col du Lautaret - 34.16 km @ 3.8 %
Col du Galibier - 8.52 km @ 6.9 %
Dystans: 8.7km
Podjazd: 600m
Czas: 00:44:30
Avg: 11.7km/h
Tętno: 145/157
Kad: 64