Plażowanie

Wtorek, 16 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria <50km, Alpy 2011, runner
0. Alpy 2011
1. Alpy dzień 1 - Monte Zoncolan (1730m) i Forcella di Lavardet (1542m) IT
2. Alpy dzień 2 - Passo di Stelvio (2758m) IT
3. Alpy dzień 3 - Lago Lugano IT / CH
4. Alpy dzień 4 - Lago D'Orta IT
5. Alpy dzień 5 - Col de l'Iseran (2770m) FR
6. Alpy dzień 6 - Col de la Madeleine (2000m) przez Col du Chaussy (1533m) FR
7. Alpy dzień 7 - L'Alpe d'Huez (1815m) - Col du Glandon (1924m) - Col de la Croix de Fer (2067m) FR
8. Alpy dzień 8 - Col du Galibier (2645m) przez Col du Lautaret (2058m) FR
9. Alpy dzień 9 - Cime de la Bonette (2802m) FR
10. Alpy dzień 10 - Nicea i Monte Carlo FR / MC
11. Alpy dzień 11 - Plażowanie FR
12. Alpy - Podsumowanie


Polowanie na kempingi zaczęliśmy dość wcześnie, ale okazało się, że wszystkie były pozajmowane, przed jednym wisiała nawet kartka w 6 językach informująca, że nie ma miejsc. Ostatecznie stanęliśmy autem na parkingu w dzielnicy willowej, ciepła kolacja, prysznic i zdecydowaliśmy się, że w tak ciepłąc noc (musiało być min. 25 stopni) rozkładamy karimaty obok auta i śpimy.

Adam pojechał jeszcze na nocny rajd, a ja zmęczony poszedłem spać, koło 2 obudzili mnie jacyś motocykliści, którzy również znaleźli ten parking, stało ich chyba 5 po drugiej stronie auta, mnie nie zauważyli. Adam akurat wracał do auta to jeszcze porposili go o ogień :)

Z rana całkowite rozluźnienie, najpierw pojechaliśmy na zakupy do marketu, a potem na plażę. Rozbiliśmy się, jak się później okazało, na "plaży dla psów" :D Wszyscy mieli ze sobą czworonogi, niektórzy nawet po dwa. Zawsze to dodatkowa rozrywka, zwłaszcza jak się żadnej książki nie ma.

Co to by był za wypad nad morze bez spalenia się? Ściągnęliśmy więc ciuchy i blade ciała wystawili na działania słońca. Ostatecznie nie było nawet tak źle, tylko pasy samochodowe mocno w drodze uwierały :D Woda do pływania była idealne i przyjemnie chłodziła w tym upale, ponownie mieliśmy też widoki na piękne kobiety opalające się topless wokół nas ;)

Na kamienistym molo.


Plażowanie.




Do auta wróciliśmy koło godziny 17, pakowanie się zabrało nam trochę czasu, ale o 18 udało się ruszyć. Do Nicei i przez miasto jechaliśmy w korku, zajęło nam to ponad godzinę czasu. Mimo zimnego łokcia było strasznie gorąco. Mogliśmy podziwaić lansujących się na deptaku ludzi, a widać że nie byle kto tam przyjeżdża się pokazać ;)

Drogę powrotną wybraliśmy z ominięciem autostrad aż do Niemiec co zapewniło nam dodatkowe widoki i atrakcje. Jednym z jej minusów był szacowany czas na ponad 24 godziny (1600km) :D Już po wyjeździe z Nicei trafiliśmy na 3 przełęcze pod rząd, Col du Nice (~500m), Col de Braus (1002m) a następnie Col de Tende (1870m). Ta ostatnia zakończona 3.2km, jednokierunkowym tunelem otwartym w 1898r dokładnie na granicy Francji i Włoch.

Widoki z drogi powrotnej.






Sama podróż przez Włochy przebiegała już w ciemnościach, z uwagi na długą trasę przestałem też zwracać uwagę na ograniczenia prędkości. Dodatkowo w późnych godzinach drogi robiły się kompletnie puste. Plan był taki, że jadę tak długo aż się zmęczę, następnie śpimy trochę i jedziemy dalej. Kończyło się nam też paliwo, a wszystkie stacje benzynowe są w nocy pozamykane. Zjeżdżając kilka razy trafiliśmy na jedną z automatem przyjmujących papierowe pieniądze, powinno tego starczyć aż do Niemiec. Niestety mieliśmy nieaktualną mapę w nawigacji i wpuściła nas na kilkunasto kilometrowy odcinek płatnej autostrady, za który zapłaciliśmy prawie 9zł! Nie dziwię się, że Włosi też wybierają drogi lokalne.

Koło godziny 1 Adam zaproponował żeby nie stawać, ja się prześpię z tył auta, a on poprowadzi. Problym był taki, że Adam jeszcze nie ma prawka, a egzamin zdał niedługo przed wyjazdem :D Mimo dużego wahania oddałem mu stery i poszedłem spać. Spania nie było bo Adam od razu wjechał w... Mediolan, na szczęście drogi były kompletnie puste i jakoś poszło. Następnie miał mnie obudzić na wjeździe w góry. Koło godziny 5 obudził mnie straszny chłód, byliśmy na jakiś 2200mnpm, dodatkowo klima ciągle chłodziła :) Drogi były puste i szerokie więc Adam zdecydował się jechać dalej.

W Szwajcarskiej miejscowości dokonaliśmy zmiany, Adam poszedł spać, a ja prowadził. W każdym razie próbował spać bo na zakrętach i serpentynach nie oszczędzałem auta :D Tak sobie jechałem kiedy niespodziewanie minąłem tablicę witającą mnie w Liechtensteinie, a kawałek dalej byłem już w Austrii, stamtąd niecałe godzina jazdy i znaleźliśmy się w Niemczech... po 14h i 700km.

Dalej jazda była już prosta, szybka i przyjemna, Adam miał okazje przejechać się jeszcze 200km po niemieckiej autostradzie. W Polsce zahaczyliśmy na chwilę o moją rodzinę koło Bolesławca, myślałem nawet czy by czasem Darka w Jeleniej nie odwiedzić ;) We Wrocławiu byliśmy po 18, na zjeździe z autostrady zapaliła mi się lampka oleju, a przed wyjazdem jego poziom był przyzwoity. Ostatecznie odstawiłem Adama i pojechałem do domu. Tak oto zakończyła się nasza wyprawa.

Teraz zostało mi już do napisanie podsumowanie całego wyjazdu :)

Komentarze (4)

kurde ale gdzie jakies topless ani na zdjeciach ani na filmach no wiesz co - drugiej str fajnie tka sobie autkiem pruc tyle km

pzdr

bartek9007 08:16 poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Dzięki, miło wiedzieć, że więcej osób przeczytało moją relację :)

Platon 09:28 niedziela, 28 sierpnia 2011

Piękna wyprawa ,pozazdrościć :))

Janusz507 18:22 piątek, 26 sierpnia 2011

Śledziłem całą wyprawę i jestem pod ogromnym wrażeniem waszych wyczynów i widoków oczywiście.

Najabrdziej chyba zapadną mi w pamięć zdjęcia z Monako. Coś pięknego. Zazdroszczę wam pozytywnie.

Gratuluję i życzę kolejnych ponownych wypraw. ;)

Rooney 08:50 piątek, 26 sierpnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa umala

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]